W końcu pani Kinga przełamała paraliżujący ją strach. Zabrała dzieci i odeszła od męża. Złożyła też pozew rozwodowy. Sąd wydał postanowienie regulujące, do czasu orzeczenia rozwodu, częstotliwość kontaktów ojca z synami. Po kilku miesiącach Juliusz G. – na co dzień stojący jako policjant na straży praworządności - zlekceważył je i wbrew decyzji sądu zatrzymał jednego z synów Pani Kinga o interwencję prosiła policję, w tym zwierzchników swojego byłego męża. Bezskutecznie. Funkcjonariusze tłumaczyli jej, że bezprawne przetrzymywanie dziecka nie jest przestępstwem i nie może być powodem policyjnej interwencji. W końcu w sprawie przetrzymywania przez Juliusza G. jednego z synów wypowiedział się Sąd Okręgowy w Koszalinie. Orzekł, że policjant nie miał żadnych podstaw by zatrzymać dziecko. Czy to oznacza koniec bezkarności stróża prawa?