Piotr M. stworzył sprawnie działający system oszustwa, dzięki któremu przez pięć lat okradał Polski Czerwony Krzyż. Żerował na zaufaniu i odruchu serca ludzi, którzy wrzucali pieniądze do puszek dla potrzebujących. Nieposzlakowana opinia PCK pozwoliła mu bezkarnie działać przez lata. Pomagała mu sprawnie prosperującą grupa młodych oszustów, która bez najmniejszych skrupułów wraz z Piotrem M. okradała PCK. Reporterzy UWAGI! i Rzeczpospolitej dotarli do protokołów rozliczeń z legalnych kwest. Skruszeni pseudo-wolontariusze mówią, że pieniądze wpłacane do PCK, to zaledwie jedna trzecia zebranych datków. M. organizował też nielegalne kwesty. Ile? Trudno zliczyć, biorąc pod uwagę fakt, że w najlepszym okresie zaufana mu młodzież grasowała w Warszawie - z puszkami PCK - codziennie! Mówi pseudo-wolontariusz: - Opróżnienie zapieczętowanej puszki nie jest trudne. Wystarczy ją odwrócić do góry nogami i wsadzić linijkę w otwór na monety. Odpowiednio potrząsając puszką i linijką można wyciągnąć wszystko, co do ostatniego grosza. Tak samo każdy banknot można wyciągnąć za pomocą pęsety. Jak mówią skruszeni pseudo-wolontariusze podział łupu był mniej więcej stały - z każdej puszki Piotr M. brał dla siebie od 40 do 50 procent, około 30 procent dostawało PCK, reszta szła w ręce pseudo-kwestarza. Piotr M. zawsze był bardzo ostrożny. Wykorzystywał ludzi, których można podzielić na dwie grupy. Pierwsi to tzw. przyjaciele z Warszawy - znający się między sobą, nie mający żadnych skrupułów. W tej grupie ręka, rękę myje. Młodzi, cyniczni, bezwzględni - dla których jedyną wartością jest pieniądz. Druga grupa to osoby przywożone spoza Warszawy. Werbowani byli z biednych rejonów Polski, tam gdzie jest największe bezrobocie - Świętokrzyskie, Podkarpackie, Suwalskie. Dla młodych ludzi już sama wycieczka do Warszawy była dużą przygodą. Ofertą nie do odrzucenia była możliwość zarobienia dwustu złotych za dzień pracy! Piotr M. nie łudził nawet młodych ludzi, podobno zawsze powtarzał: ”dzisiaj nikt nie pracuje za darmo”. Jednym wypłacał procent od zebranej kwoty, inni dostawali diety - ich wysokość zależała od stopnia zaprzyjaźnienia z Piotrem M. Opowiada ”kwestorka” z terenu: - Zgodziłam się na to z braku pieniędzy. Chciałam zarobić, jak każdy. Naprawdę żałuję, że tam pojechałam. Powiedziałam sobie, że już nigdy tam nie pojadę, nie chcę znać ludzi, którzy oszukują i kantują jak się da. Raz zarobiłam 80 zł, innym razem sto. Piotr M. dowiedział się o naszym dziennikarskim śledztwie. Od skruszonych wolontariuszy, a nawet tych, do których reporterzy nie dotarli (blisko sto osób!) pod presją wymuszał oświadczenia o swojej uczciwości. Byli wolontariusze musieli także ”oświadczać”, że TVN zapłacił im za rozmowę przed kamerą. Piotr M. i jego ponad dwustu kwestarzy dwukrotnie zbierało pieniądze na rzecz Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Jerzy Owsiak jest zaskoczony i wzburzony zebranymi przez UWAGĘ! świadectwami nieuczciwości Piotra M. - To się nie mieści w żadnych zasadach, które ustaliła fundacja i jest to nie w porządku - mówił oburzony Owsiak. - To wręcz niezgodne z prawem, żeby ktokolwiek mógł tak dzielić pieniądze! PCK to organizacja, która cieszy się największym zaufaniem społecznym w Polsce. Zajmuje się organizowaniem pomocy dla ofiar wojen i kataklizmów, a także pospolitej biedy. Dumą PCK jest także honorowe krwiodawstwo. Przez 85 lat PCK ciężko pracowało na swoje dobre imię. Teraz jeden człowiek może je zniszczyć. Jak to możliwe, że nikt wcześniej nie odkrył prawdziwej twarzy Piotra M. Czy jest, aż tak sprytny? - Jeśli ktoś w tej chwili mówi, że Zarząd Mazowiecki nie był informowany, to mówi nieprawdę - mówi bez ogródek Jan Faberski, z PCK Warszawa-Wola. - Zarząd był wielokrotnie informowany o nieprawidłowościach związanych z kwestami prowadzonymi przez pana M. Małgorzata Tarasewicz, dyrektor Mazowieckiego Zarządu Okręgowego PCK odpowiada lakonicznie: - Wiedzieliśmy, że M. dokonuje zbiórek, ale że czerpie korzyści – nie wiedzieliśmy.