Choć Zosia ma dopiero pięć lat, to dużo już wycierpiała. Urodziła się wrodzoną wadą serca, która powoduje, że krew nie jest prawidłowo natleniana. Jak mówi jej mama, dziewczynka zaraz po przyjściu na świat walczyła o każdy oddech.
- Dwa razy przeżyliśmy operacje ratujące życie. Podczas pierwszej usłyszeliśmy, żeby się z Zosią pożegnać. Żyła z otwartym mostkiem, miała niewydolność wielonarządową. Niewydolność krążeniowo-oddechową. Przeszła zakażenie bakteryjne, sepsę. Była dializowana, bo nerki nie chciały podjąć pracy – wylicza Monika Federowicz.
„Z każdym dniem idzie do przodu”
Zosia, dzięki zbiórce pieniędzy, między innymi wśród mieszkańców Nidzicy, przeszła trzecią operację w renomowanej klinice w Niemczech.
- Przeszła bardzo dużo, ale bierze to na klatę i z każdym dniem idzie do przodu – cieszy się pani Monika.
Operację wykonywał prof. Edward Malec, który od lat podejmuje się korekcji najbardziej złożonych wad serca.
- Zosia urodziła się z pojedynczą komorą serca i ta komora została wykorzystana, jako ta, która pompuje krew do całego ciała. Natomiast dopływ krwi do płuc odbywa się u Zosi w sposób bierny, pod niskim ciśnieniem żylnym. Do tego warunkiem koniecznym jest idealny stan płuc – zaznacza lekarz.
Węzeł betoniarski
Dlatego rodzice Zosi zdecydowali, że będą mieszkali z córką u jej dziadków w spokojnej i cichej okolicy.
- Od samego początku było świetnie. Cisza, spokój, świeże powietrze. Wczoraj wieczorem biegały sarenki po łąkach. I Zosia, i starsza córka mają świetne warunki do rozwoju – uważa pani Monika.
Działka, na której mieszka rodzina, przez lata sąsiadowała z terenem, na którym znajdowały się głównie magazyny. Rok temu teren wykupił nowy właściciel i kilka miesięcy temu za płotem rozpoczęły się uciążliwe prace.
- Sprawdzaliśmy w różnych miejscach i nigdzie nie było to zgłoszone – mówi pani Monika. I dodaje: - Mój tata domyślił się, że będzie to węzeł betoniarski.
- Wiadomo, z czym to się wiąże. Z wszechobecnym kurzem i wszechobecnym hałasem. Okrada się nas z ciszy, spokoju – ubolewa Grzegorz Mioduszewski, dziadek Zosi.
Właścicielem sąsiedniej posesji został lokalny biznesmen, który wytwarza różne elementy z betonu.
- Ile tego, co tam się robi będziemy mieli w płucach? Moja wnusia jest chora, jest po trzech operacjach na otwartym sercu. Ja sam jestem po zawale, mam 30 proc. wydolności serca – żali się pan Grzegorz.
„Mi jest beton potrzebny”
Właściciel nielegalnego węzła betoniarskiego nie zgodził się na wystąpienie przed kamerą. Jednak ze względu na ważny interes społeczny postanowiliśmy zaprezentować fragmenty nagranej rozmowy.
- Mnie dzieckiem to niech nie straszy. Mi jest beton potrzebny. Muszę go sobie ukręcić – mówi mężczyzna. I przekonuje: - To nie jest szkodliwe. Jak jest w układzie zamkniętym, to co? Wyleci tylko wilgotny beton. No to jak ja mogę napylić? No chyba, że od piachu będę jej pylił.
Dlaczego węzeł powstaje bez zgłoszeń?
- To nie wymagało pozwolenia na budowę, bo to jest w hali. W środku, nie na zewnątrz – tłumaczy mężczyzna.
O to, czy można budować coś takiego bez pozwolenia zapytaliśmy eksperta.
- To dosyć duża inwestycja. Przedsięwzięcie, które wymaga decyzji - pozwolenie na budowę – uważa Tomasz Rybarczyk, który jest architektem, inżynierem i rzeczoznawcą budowlanym.
Zapytaliśmy też, czy rzeczywiście jak twierdzi inwestor taki węzeł betoniarski będzie nieszkodliwy dla mieszkańców.
- To dosyć znaczna uciążliwość, przede wszystkim z powodu hałasu i zapylenia. Są też drgania, bo czasami są wibracje. Jeżeli blisko tego budynku są domy, to mieszkańcy będą to odczuwać – przekonuje Rybarczyk.
- Uważam, że takie środowisko na pewno jest niekorzystne dla dziecka z pojedynczą komorą serca. Jeżeli dojdzie do uszkodzenia płuc, wzrastają opory w krążeniu płucnym i u takiego dziecka może dojść do powikłań nawet zagrażających życiu dziecka – mówi prof. Edward Malec, kierownik Kliniki Kardiochirurgii Dziecięcej, Chirurgii Wad Wrodzonych Serca Universitätsklinikum Münster.
- Uważam, że przedsiębiorca chyba trochę pośpieszył się z budową węzła betoniarskiego. Nie spełnił wszystkich wymogów. Jeśli ktoś mieszka za płotem i ma chore dziecko no to taki zakład pracy musi spełnić wszystkie wymogi formalne, jeśli je spełni będzie mógł produkować, to co chce. Jeśli zakład będzie szkodliwy to nie będzie mógł tam powstać. Na pewno będę z tym człowiekiem rozmawiał – zapowiada Jacek Kosmala, burmistrz Nidzicy.
Nielegalną budową zainteresował się też nadzór budowlany.
- Wszczęliśmy postępowanie administracyjne i wstrzymaliśmy prowadzenie robót budowalnych. Inwestor ma teraz 30 dni na określenie, czy będzie podejmował próbę legalizacji, czy będziemy wydawali decyzję na rozbiórkę obiektu – mówi Tomasz Korzeniowski, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Nidzicy.
- Poczekam, ja nie jestem złośliwy. Jak powiedzą, że mi nie wolno to będzie mi nie wolno – stwierdza właściciel inwestycji.
- Mam nadzieję, że i nadzór budowlany i burmistrz miasta dotrzymają słowa. Jeśli rzeczywiście to, co buduje się za płotem nie będzie dla nas zagrażało, to nie będziemy nikomu bronić. Szkoda, że była próba obejścia prawa, zignorowania bezpośrednich sąsiadów – ubolewa pani Monika.