O tym, że 33-letni Radosław Zając jest ciężko ranny zawiadomiła policję jego matka. Nie udało się go uratować, zmarł od ran zadanych nożem. Radosław Zając był wieloletnim prezesem Akademickiego Związku Sportowego Wyższej Szkoły Bankowości w Chorzowie, działaczem społecznym i reprezentantem Polski w konkurencjach siłowych. Planował założyć rodzinę. - To była zakochana para – mówi Helena Bednarek, matka przyjaciela Radosława Zająca. – Ślub odkładali, najpierw chcieli urządzić mieszkanie. Mieli się tam wprowadzić za dwa miesiące. Zabójcy i ich ofiara nie znali się wcześniej. Krzysztof i Łukasz K., jak ustaliła policja, przez tydzień przed popełnieniem zbrodni obserwowali Radosława Zająca. Ten kwadrans przed swoją śmiercią dzwonił do przyjaciela, umawiał się z nim na siłownię. Policja młodszego z braci, Łukasza schwytała 15 godzin po zabójstwie. Starszy Krzysztof próbował się zabić. Położył się na torach. Pociąg obciął mu stopę, uszkodził płuca i mózg. Jest w stanie krytycznym. Bracia są mieszkańcami Bytomia. Wychowywali się bez rodziców, pod opieką babci. Młodszy z braci, 17-letni Łukasz uczył się w drugiej klasie liceum. Starszy, 23-letni Krzysztof skończył studia informatyczne i pracował na poczcie. Tam poznał narzeczoną swojej przyszłej ofiary. Fascynacja kobietą i zazdrość o nią jest, według prokuratury, najbardziej prawdopodobnym motywem zbrodni. - Pracowali w budynkach naprzeciw siebie – mówi Tomasz Zadrożny, przełożony Krzysztofa K. – Ona przywoływała go przez okno. Nikt nie przyłapał ich nawet na trzymaniu się za rękę, były tylko drobne znaki, że coś jest na rzeczy. On myślał tylko o niej. Młodszy z braci, Łukasz czeka w areszcie śledczym na proces. Krzysztof wciąż przebywa w szpitalu. Obu grozi kara od ośmiu lat do dożywotniego pozbawienia wolności.
11 kwietnia 2013 roku Sąd Okręgowy w Gliwicach, po wcześniejszej apelacji, skazał Krzysztofa K., na 15 lat więzienia i uznał za winnego śmierci Radosława Zająca. Brat Krzysztofa, Łukasz W., za współudział w zbrodni dostał 9 lat.
W procesie ustalono, że narzeczona ofiary, Izabela C., w tym samym czasie utrzymywała bliskie stosunki z ofiarą jak i z oskarżonym. Biegli, którzy orzekali w tej sprawie, przyjęli, że motywem czynu Krzysztofa K., była zawiedziona miłość do Izabeli C. i zamiar usunięcia rywala.