Fałszywe zbiórki w sklepach w całej Polsce? „W moim sklepie te puszki stoją od 12 lat”

PUSZKI 1
Jak wydawane są pieniądze z puszek?
Tysiące puszek ze zdjęciami rzekomo chorych dzieci i apelem o pomoc może być rozstawionych w sklepach w całej Polsce. Nikomu dotąd nie udało się ustalić, czy organizatorzy zbiórek komukolwiek pomagają, a przyklejone do puszek zdjęcia są fikcyjne. Kto stoi za tym procederem? Gdzie trafiają zebrane do puszek pieniądze?

Nasi reporterzy sprawą fałszywych zbiórek pieniędzy zajmują się od kilku miesięcy. Przypominamy pierwszy reportaż UWAGI! w tej sprawie >>>

Sprawy puszek zgłaszane na policję

Rafał O. podaje się za koordynatora zbiórek, jeździł po Polsce luksusowym samochodem i zbierał puszki.

- Proszę się kontaktować z biurem – powiedział reporterowi Uwagi! w rozmowie nagranej blisko rok temu Rafał O.

Biuro, do którego nas odsyłał, nie istnieje, a on sam był wspólnikiem Bartosza S., który za zbiórki odpowiada. Po emisji pierwszego reportażu Uwagi! Rafał O. prawdopodobnie zrezygnował z tej współpracy, ponieważ sklepikarze, podejrzewając oszustwo, zaczęli zgłaszać sprawę na policję.

- Po obejrzeniu reportażu w Uwadze! byłam pewna, że to nieuczciwa osoba. Kiedy mąż nie chciał wydać puszki, on powinien wezwać policję i ją odebrać. Jednak tego nie zrobił. Za to zrobiłam to ja. Zadzwoniłam na policję, powiedziałam, że podejrzewam pana o nieuczciwość i zbieranie pieniędzy nie na dzieci, ale dla siebie – opowiada Izabella Wiśniewska, właścicielka sklepu.

Z relacji sprzedawców wynika, że po emisji reportażu Bartosz S. zaczął jeździć po Polsce i straszyć sklepikarzy.

- Przyjechał po odbiór puszki. Kiedy mu odmówiłem, wręczył mi pismo, w którym grozi sądem i karami – opowiada jeden ze sprzedawców.

- Ja tę puszkę przekazałam fundacji, która rzeczywiście zbierała dla potrzebujących. Wyzywał mnie od złodziejek, oszustek. Mówił, że przywłaszczyłam sobie nieswoje pieniądze – opowiada inna sklepikarka.

Kim jest Bartosz S.?

Bartosz S. prowadził fundację, która kilkanaście lat temu została ukarana zakazem prowadzenia zbiórek publicznych. Mimo tego założył nowe stowarzyszenie, którego prezesem jest jego matka, a on sam, podpisuje się w nim jedynie jako wolontariusz.

Pomimo wielu pytań i prób kontaktu ze stowarzyszeniem, nie dowiedzieliśmy się, gdzie trafiają pieniądze z puszek, których w całej Polsce może być kilka tysięcy. W ostatnim, oficjalnym sprawozdaniu można przeczytać, że na leczenie, żywność, odzież czy obuwie wydano ponad 260 tysięcy złotych. Nie ma jednak informacji do kogo trafiły te pieniądze.

Szybko za to udało nam się ustalić, że wielką pasją Bartosza S. są drogie, zagraniczne podróże, które opisywał na jednym z największych polskich forów podróżniczych. Widać tam mapę jego lotów, których do 2020 roku odbył co najmniej pół tysiąca.

- Chwalił się rejsem na Antarktydę, oraz wizytami w Brazylii, gdzie doleciał pierwszą klasą. Taki bilet w jedną stronę to koszt około 27 tysięcy złotych – opowiada Paweł Kunz, dziennikarz turystyczny i podróżnik. I dodaje: - Po wpisach widać, że jego podejście do innych ludzi jest nacechowane pogardą i poczuciem wyższości.

Na forum Bartosz S. robił wpisy pod pseudonimem. Oficjalnie nie przyznawał się, skąd ma pieniądze, ale z niektórymi użytkownikami forum wspólnie podróżował.

- Na jednym z takich kameralnych wyjazdów, po alkoholu powiedział, że jednym z jego biznesów jest prowadzenie zbiórek na chorujące dzieci, na nowotwory. Mówił, że da się to zrobić tak, żeby nic nie poszło na dzieci, a wszystko w jego ręce – opowiada anonimowo jeden z kompanów jego podróży.

Siedem lat temu, prawdopodobnie, aby zbudować wiarygodność, stowarzyszenie Bartosza S. podpisało umowy z kilkoma podopiecznymi. Ich prawdziwe zdjęcia, obok tych fikcyjnych, kupionych w internecie, nadal można zobaczyć na stronie internetowej stowarzyszenia. Przy każdym z nich jest numer konta i są zbierane pieniądze mimo tego, że niektóre dzieci wyzdrowiały. Część rodziców otrzymuje symboliczne przelewy raz na kilka miesięcy, ale inni ze stowarzyszeniem nie mają żadnego kontaktu.

- To jest niebywałe. Albo zmienią się przepisy, albo ustawa, albo ktoś zrobi z tym porządek. Musimy dalej pomagać, ufać, tylko wyeliminować takie jednostki. To chory twór, który musi zniknąć – podkreśla Izabella Wiśniewska.

Jaka może być skala procederu?

- Puszki w moim sklepie były od 12 lat, odkąd pamiętam – opowiada jedna ze sklepikarek.

W tej sprawie prokuratura wszczęła dwie sprawy, które umorzono nie sprawdzając nawet sprawozdań finansowych stowarzyszenia. Dopiero po naszym reportażu i naszej interwencji ponownie wszczęto postepowanie.

Odcinek 7267 i inne reportaże Uwagi! można oglądać także w serwisie vod.pl oraz na player.pl

podziel się:

Pozostałe wiadomości