- Wcześniej nie spotkałem się w swojej karierze z tym, że ktoś wywierał na mnie naciski – komentuje obecną sytuację Piotr Kaleciński Małgorzata Kalecińska prowadziła sprawę gospodarczą o domniemane wyłudzenie z Międzynarodowego Funduszu Wratislavia Holding 6 milionów euro, którego miał się dopuścić jeden z wrocławskich biznesmenów. Problemy prokurator Kalecińskiej zaczęły się gdy uznała, że śledztwo należy umorzyć, gdyż nie doszło do przestępstwa. - Określonym osobom zależało na tym, by to śledztwo było kontynuowane, poniew3aż ma ono wpływ na tok innych postępowań toczących się Polsce i poza jej granicami – mówi Małgorzata Kalecińska. Gdy adwokat funduszu złożył zażalenie na decyzję o umorzeniu sprawy, przełożeni sugerowali prokurator Kalecińskiej, że powinna kontynuować sprawę tak, jak chciał tego mecenas. Pani Małgorzata nie uległa naciskom szefów i podtrzymała swą decyzję. Chciała doprowadzić do tego, by zweryfikował ją niezależny sąd, a nie jej przełożeni. Tak się nie stało. - Podczas mojej nieobecności, inny prokurator przychylił się do nacisków adwokata, mimo że część akt była zabezpieczona przeze mnie w kasie pancernej – mówi Małgorzata Kalecińska. Próbowaliśmy namówić na rozmowę prokurator, która przedłużyła śledztwo mimo tego, że nie miała dostępu do części akt. -Ja informacji w tej sprawie nie będę udzielała – skomentowała sprawę prokurator, o której mówiła Małgorzata Kalecińska. Zapytaliśmy specjalisty od prawa karnego czy prokurator może podejmować decyzje o umorzeniu lub przedłużeniu śledztwa nie znając wszystkich akt sprawy. - Mamy do czynienia z podejrzeniem nadużycia władzy – komentuje sytuację prof. Piotr Kruszyński, prawnik, karnista z Uniwersytetu Warszawskiego. Reporter Uwagi! zadzwonili do najwyższych rangą prokuratorów wrocławskich, którzy mogliby być zamieszani w tę aferę. Jednak żadne z nich nie przyznał się do ingerencji w tok postępowania tego procesu. Prokuratorzy Kalecińscy nie chcieli, by ich szefowie wpływali na ich niezależne decyzje. Dlatego złożyli oficjalne zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa do minister Pitery i ówczesnego prokuratora krajowego. Opisali swoją sytuację. - Nie chcieliśmy by trafiło nasze zawiadomienie do rąk naszych przełożonych. Dlatego zawieźliśmy je do Warszawy by bezpośrednio trafiło do rąk prok. Krajowego Marka Staszaka. Po niedługim czasie, okazało się jednak, że nasze zawiadomienie zostało przesłane do Wrocławia. Zostało potraktowane jako skarga – opowiada Małgorzata Kalecińska. W ten sposób ówczesny prokurator krajowy Marek Staszak odesłał pismo Piotra i Małgorzaty Kalecińskich właśnie do osób, które oskarżali o naciski. - Jeżeli prokurator krajowy traktuje zawiadomienie o przestępstwie jako skargę i odsyła ją do osób, na które niby była złożona, no to mamy do czynienia z jakimś kuriozum – komentuje sytuację prof. Piotr Kruszyński Dopiero gdy Kalecińscy poprosili o pomoc minister Julię Piterę, sprawa nabrała prawidłowego toku. Prokuratura krajowa przesłała ją do Poznania gdzie wreszcie wszczęto śledztwo. Reakcja zwierzchników państwa Kalecińskich była natychmiastowa. - Zostałem odwołany z funkcji naczelnika. Bez podania przyczyny zostałem też przeniesiony do innego oddziału Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu. Natomiast żona przestała pracować w dziale śledczym i została przeniesiona do dochodzeń – mówi Piotr Kaleciński. - Nasz przykład pokazuje, że nie warto się buntować, bo w konsekwencji dostaje się po głowie. A szefostwo nadal czuje się świetnie – podsumowuje sytuację Małgorzata Kalecińska.