Sąd wymierzył karę mieszaną sześciu miesięcy pobawienia wolności i dwa lata ograniczenia wolności polegający na wykonywaniu prac społecznych związanych z opieką nad osobami w podeszłym wieku. Każdego miesiąca Joanna i Michała P. muszą przepracować po 40 godzin. Ponadto zasądził wpłatę po 13 tysięcy złotych przez każdego z nich na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej. Ponadto małżonkowie muszą również zapłacić koszty sądowe w wysokości po 5 tysięcy złotych. Wyrok jest nieprawomocny.
Prokuratura oskarżyła Joannę i Michała P. o znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem i nieumyślne doprowadzenie dziecka do śmierci, za co groziła im kara do 10 lat więzienia. Obrońcy oskarżonych złożyli do sądu wniosek o dobrowolne poddanie się karze. Tłumaczyli, że dla rodziców największą karą była strata ukochanego dziecka – a taką ich klienci już odbyli.
- Sąd również zobowiązał Joannę i Michała P. do poddania się psychoterapii dla osób z zaburzeniami osobowości, z nastawieniami urojeniowymi, cechami osobowości bierno-zależnej oraz elementami myślenia magicznego. - mówi dziennikarce Superwizjera sędzia Bogdan Kijak, rzecznik Sądu Okręgowego w Nowym Sączu. - Na poczet kary sześciu miesięcy pozbawienia wolności sąd zaliczył skazanym ich pobyt w areszcie. Nakazał im również powstrzymywanie się od kontaktów z Markiem Haslikiem - dodaje sędzia Bogdan Kijak.
Różdżka i pierwiastki
Marek Haslik zdobył zaufanie Joanny P. i Michała P., którzy zaczęli go traktować jak osobę bliską, zwierzali mu się ze swoich problemów. Często odwiedzali go w związku z różnymi dolegliwościami zdrowotnymi i kłopotami życiowymi. Znachor „rozpoznawał” u nich choroby, które następnie leczył. Odbywało się to według przyjętego schematu: znachor badał pacjentów za pomocą „różdżki” lub wykonując ruchy ręką, a następnie zapisywał ciągi cyfr, co przesądzało o diagnozie choroby. Potem wyznaczał rodzaj terapii i dietę, którą jego zdaniem powinno się stosować. Zalecał także sprzedawane przez siebie zioła i maści. Leczenie odbywało się także przy pomocy tzw. „pierwiastków”, które Marek Haslik przechowywał w gabinecie w walizce i stosował przy pomocy „różdżki” do „leczenia” chorób. W zamian za udzielanie porad przyjmował zapłatę w pieniądzach lub podarunkach, np. żywności.
Kąpiele w wywarze ze słomy
Rodzice Magdy wierzyli w jego nadprzyrodzone zdolności i z upływem czasu znajdowali się co raz bardziej pod jego wpływem. Do niego również zwrócili się, gdy okazało się, że ich córka jest chora. Wtedy znachor zalecił kąpiele niemowlęcia w wywarze ze słomy i rumianku. Nakazał także zupełne odstawienie pokarmu naturalnego na rzecz kaszy podawanej z wodą, a z później z nieprzegotowanym mlekiem kozim. Podawał rodzicom dokładne ilości i proporcje przygotowywanego pokarmu. Rodzice Magdy byli przekonani, że mężczyzna jest obdarzony nadprzyrodzonymi zdolnościami. Uchodził przy tym w ich oczach za osobę szczególnie religijną.
Proces znachora toczy się osobno
Sprawa rodziców zagłodzonej półrocznej Madzi została oddzielona od procesu znachora. Marek Haslik jest oskarżony o sprawstwo kierownicze w sprawie śmierci półrocznej Magdy oraz udzielanie usług medycznych bez uprawnień. Jego proces już się rozpoczął, chociaż wcześniej mężczyzna zażądał uzupełnienia braków, które jego zdaniem pojawiły się w akcie oskarżenia.
Kolejny termin w jego sprawie sąd wyznaczył na 9 grudnia tego roku.
Reportaże o tej sprawie można obejrzeć: