19 marca 2010 roku dwóch chłopców znalazło w stawie na obrzeżach Cieszyna ciało około dwuletniego chłopczyka. Dziecko zmarło na skutek urazu jamy brzusznej, charakterystycznego dla silnego uderzenia lub kopnięcia w brzuch. Rodziny chłopca przez ponad dwa lata szukała cała Polska. Dziś już wiadomo, że był nim Szymon. Na trop rodziny Szymona z Będzina trafiono, po tym jak 12 czerwca do Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej anonimowo zadzwoniła kobieta, informując, że od dawna nie widzi syna sąsiadów. - Dla mnie to była normalna rodzina, młode małżeństwo z trójką małych dzieci. W pewnym momencie się jednak zamknęli, nikogo nie wpuszczali i prawie z nikim nie rozmawiali. To było około półtora roku temu, mówi sąsiadka, która powiadomiła MOPS. 40 letnia Beata Ch. i 41 letni Jarosław R. od ponad czterech lat mieszkali w Będzinie. Kobieta pracowała dorywczo jako sprzątaczka, on jako kierowca ośrodka szkoleniowego przy Izbie Skarbowej. Para była ze sobą od sześciu lat. Z tego związku mają troje dzieci- syna Szymona i dwie córki sześcioletnią Wiktorię i trzyletnią Natalię. Kobieta ma również pięcioro dzieci z poprzedniego związku, które zostawiła, aby ułożyć sobie na nowo życie z ojcem Szymona. Dzieci trafiły do domu dziecka. Najmłodsze miało wtedy tylko dziesięć lat. - Nie była dla nas taką matką, jaką chciałybyśmy mieć. Tamte dzieci miały wszystko, Wiktoria była oczkiem w głowie mamy, od momentu urodzenia, a my przeważnie nic nie miałyśmy. Ona kontaktowała się z nami tylko wtedy, gdy czegoś potrzebowała, mówią Katarzyna i Anna Dejas, córki Beaty Ch. Córki Beaty Ch. były u swojej matki zaledwie kilka razy. Mimo to zauważyły, że Szymon jest gorzej traktowany przez rodziców niż jego starsza siostra Wiktoria. - Widać było, że Szymon nigdy nie był tam chciany. Był traktowany inaczej. Może dlatego, że był schorowany, dodaje Katarzyna Dejas. Matka Szymona podczas przesłuchań zeznała, że chłopcem, który został podstawiony na czas wizyty policjantów było dziecko z jej rodziny. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że Szymona zastępował rok młodszy od niego Michał, dziecko córki Beaty Ch.- To mógłby być mój syn. Matka zabierała go do siebie, może raz, albo dwa razy. Była jego babcią i mówiła, że dzieci chciały się pobawić z Michałem, mówi Anna Dejas. Beata Ch. nie przyznaje się do zabójstwa syna. Jeżeli okaże się, że to zrobiła, może jej grozić nawet kara dożywotniego pozbawienia wolności. Prezydent Będzina Łukasz Komoniewski po informacjach uzyskanych od nas, powołał dziś rano specjalny zespół, który sprawdzi, czy pracownicy opieki dobrze spełnili swoją rolę. Jeżeli okaże się, że były jakieś nieprawidłowości, to prezydent zapewnia, że powiadomi o tym organy ścigania.