W Trójmieście każdy taksówkarz wie, gdzie zawieźć towarzystwo spragnione dobrej zabawy. Jak trzeba doradzi lokal, podpowie, gdzie można poderwać panienki, a gdzie kupić narkotyki. Choć właściwie ani z jednym, ani z drugim nie ma większego kłopotu. Narkotyki w dyskotekach sprzedawane są niemal legalnie. Ochroniarze udają, że tego nie widzą. W tym biznesie nie ma żadnych zasad. Nikt nie sprawdza dowodów osobistych. Klient musi tylko mieć pieniądze. Towar można sprzedać nawet małemu dziecku. - Ja przeważnie sprzedawałem nieletnim - mówi były dealer narkotyków. - Ich łatwo oszukać. Wciskałem im towar na chama i miałem z tego pieniądze. A towar był różny. Często zanieczyszczony różnymi paskudztwami jak np. watą szklaną, czy proszkiem do pieczenia. Nieletni nie tylko są klientami. Ostatnio coraz więcej handlarzy narkotyków ma mniej niż 18 lat. Pracują dla starszych kolegów. - Dealerzy wiedzą, że osoby małoletnie nie podlegają pod kodeks karny i dlatego wykorzystują młodych ludzi, żeby rozprowadzać narkotyki - opowiada były dealer. Trójmiejska policja też odnotowuje coraz więcej małoletnich handlarzy. - Policjanci z Gdyni zatrzymali niedawno 16-letniego dealera, u którego znaleziono cztery porcje amfetaminy – mówi Dariusz Kaszubowski z Komendy Miejskiej Policji w Gdyni. Zatrzymania zdarzają się jednak rzadko. - A co policja może zrobić? - przechwala się jeden z trójmiejskich handlarzy. - Nie mogą podejść i powiedzieć: zwijamy cię. Muszą złapać nas na gorącym uczynku. Młodzi ludzie zwykle nie zdają sobie sprawy z zagrożeń, jakie niosą narkotyki. Często godzą się handlować, bo widzą w tym łatwy zarobek. Nie przychodzi im do głowy, że związki ze światem przestępczym są niebezpieczne, a zatargi kończą się zwykle tragicznie. - Miałem powiedziane, że jak wezmę towar i nie rozliczę się z niego, to albo nóż w plecy, albo zostanę inwalidą - wspomina były dealer, który dodaje, że wyrwanie się z biznesu narkotykowego też nie jest łatwe. Szefowie niechętnie pozbywają się ludzi, którzy na nich pracują. Na handel narkotykami przymykają oczy właściciele dyskotek. Choć nie przyznają się to tego publicznie, to brak narkotyków w ich lokalu oznacza brak klientów. Często nie chcą współpracować z policją, gdyż boją się, że obecność funkcjonariuszy może obniżyć prestiż dyskoteki. A prestiż jest dla nich ważniejszy niż wiek osób, które sięgają po narkotyki.