Jacek P. jest jednym z trzech oskarżonych w sprawie o napady i zabójstwa właścicieli kantorów w południowej Polsce. Od 2005 do 2007 r. on oraz Tadeusz G. i Wojciech W. według aktu oskarżenia zabili pięć osób, dwie ranili. Byli wyjątkowo bezwzględni – najpierw zabijali, potem szukali u ofiar pieniędzy. Tadeusz G. uznany został za szefa grupy, Wojciech W. i Jacek P. byli wykonawcami egzekucji. W trakcie przygotowywania materiału o gangu reporter UWAGI! trafił na niezwykły trop. Okazało się, że Jacek P. był dobrym znajomym wysokiego rangą funkcjonariusza Centralnego Biura Śledczego w Kielcach, obecnie jego wiceszefa, Roberta A. W aktach śledztwa są fragmenty zeznań Tadeusza G. – opowiada o tym, jak Jacek P. chwalił się znajomością z oficerem CBŚ, który pomagał mu w latach 90., gdy P. miał kłopoty z prawem. Reporter UWAGI! dotarł do dwóch informatorów, którzy o tej znajomości wiedzą więcej. Jednym z nich jest przyjaciel Jacka P. - Znali się jeszcze z czasów szkolnych – mówi przyjaciel Jacka P. – Jeździli razem na ryby, ale to było jeszcze przed sprawą [gangu]. Czy to była przyjaźń? Raczej koleżeństwo, wsparte wspólną pasją, wędkowaniem. Tadeusz G. podczas śledztwa zeznał, że Jacek P. pewnego dnia przyszedł do niego i zdenerwowany zdradził, że od kolegi z CBŚ dowiedział się, iż zostanie aresztowany. Jakie relacje poza wspólnym łowieniem ryb łączyły Jacka P. i oficera CBŚ? - Nie chciałabym poruszać tych kwestii – mówi Katarzyna Płończak z Prokuratury Krajowej, autorka aktu oskarżenia. – Toczy się postępowanie w oparciu o materiały wyłączone, dotyczące pewnych zajść związanych z funkcjonowaniem policji. Więcej informacji udzielił anonimowy mężczyzna, który zna kulisy sprawy. O życiu Jacka P. oraz jego tajemniczych powiązaniach ze światem przestępczym i policją zgodził się opowiedzieć pod warunkiem, że nigdy nie zostanie ujawniona jego tożsamość. Jacek P., jedyny z gangu, który przyznał się do zbrodni i zgodził na współpracę z prokuraturą, był w swojej rodzinnej miejscowości znany jako dobry ojciec, człowiek uczynny i pomocny. Pracował w zakładach Mesko w Skarżysku Kamiennej, produkujących broń. Był wykwalifikowanym rusznikarzem. Podczas śledztwa wyszło na jaw, że przerabiał i naprawiał broń, z której ginęli właściciele kantorów. - Jacek P. mógł być cennym źródłem [dla policji] – mówi anonimowy informator. - Miał dostęp do broni i do ludzi, którzy nią handlują. To w kieleckim w broń zaopatruje się ”gangsterka”. Przynajmniej raz informacje P. mogły się przydać – 5-10 lat temu w sprawie broni z radomskiego Łucznika. Ale śladów w aktach nie ma, takie rzeczy dokładnie się ukrywa. Czy oficer kieleckiego CBŚ, kolega Jacka P. był tą osobą, która korzystała z informacji P.? Zarówno z Mesko, jak i z Łucznika ginęła broń, a nawet rakiety. Dlatego też obydwa przedsiębiorstwa były pod szczególną obserwacją oficerów kieleckiego CBŚ, w którym karierę robił obecny podinspektor Robert A., odpowiedzialny za wiele sukcesów w walce z przestępcami handlującymi bronią. Czy Robert A. odwdzięczał się Jackowi P. – także w czasie, gdy ten był członkiem gangu? - Czy Robert A. mógł bronić Jacka P.? W sprawie napadów – wątpię, w drobnicy - możliwe, jeśli miał od niego cenne informacje – mówi anonimowy informator. – Może ktoś taki, jak P., spotykając się z policjantem, czuł się szczególnie chroniony. Już po aresztowaniu chciał spotkać się z Robertem, ale nikt nie zaryzykuje, jeśli chodzi o morderstwo. Robert A. nadal jest zastępcą szefa kieleckiego CBŚ. Policja zbadała okoliczności sprawy i uznała, że nie ma dowodów pozwalających go zwolnić. - Nie ma podstaw, by nie mieć zaufania do doświadczonego, wielokrotnie nagradzanego funkcjonariusza z długoletnim, wzorowym przebiegiem służby – mówi Krzysztof Hajdas z Komendy Głównej Policji. Tajne śledztwo dotyczące działań świętokrzyskiej policji w sprawach Jacka P. i innych oskarżonych prowadzi wydział do spraw zwalczania przestępczości zorganizowanej Prokuratury Krajowej. Sprawa nadal jest otwarta, czyli możliwe jest postawienie zarzutów, jak i jej umorzenie.