Franciszek Wójcik taksówką jeździ już 44 lata. Kilka dni temu na postoju taksówek przy dworcu kolejowym w Rabce odebrał telefon z wezwaniem. Czekał na niego młody mężczyzna. - Trzymał w ręce sto złotych, powiedział, że bardzo mu się spieszy do Nowego Targu – mówi Franciszek Wójcik. Jednak zamiast jechać do Nowego Targu, taksówkarz musiał na życzenie klienta jeździć kilka godzin po okolicy. W końcu pasażer zażądał powrotu do Rabki. Zanim dojechali do miasta, kazał taksówkarzowi zatrzymać się na parkingu pod sklepem z częściami do samochodów. - Wyszedł z tylnego siedzenia i od razu do mnie – opowiada Franciszek Wójcik. – Zaczął mnie tak tłuc, że coś okropnego. Później wywlekł mnie z wozu. Jak straciłem przytomność i kiedy, nie wiem. Skopanego do nieprzytomności taksówkarza mężczyzna wrzucił do bagażnika. Pojechał do swojego znajomego, który mieszkał kilka kilometrów dalej. Nie zastał go. Była tylko jego 15 – letnia krewna. - Wbiegł do domu, zaczął po nim ganiać i mówił, że zabił ”gościa” – mówi Paulina Twaróg. – Dawał pieniądze, jakieś 300 złotych, żeby tylko dać mu łopatę. ”Zakopmy go”, mówił. Paulina zamknęła mężczyznę w domu i razem z bratem uwolniła taksówkarza. Wezwała policję. Oprawcą okazał się 20-letni Piotr M. z Jordanowa. W przeszłości miał już zatarg z prawem - kierując samochodem w stanie nietrzeźwym wjechał w pomnik w Rabce. Po zatrzymaniu Piotra M. policja odtworzyła przebieg całego kursu. Ustalono, że nie był to jedyny występek napastnika tego dnia. - W okolicy rynku w Nowym Targu patrol policji widział młodego mężczyznę, uciekającego przed innym, który krzyczał ”złodziej, złodziej!” – mówi komisarz Tadeusz Czepiec z Komendy Powiatowej Policji w Nowym Targu. – Ukradł ze sklepu myśliwskiego pistolet hukowy. To był przyszły sprawca. Piotr M. pochodzi ze znanej w okolicy rodziny. Jego ojciec jest bogatym przedsiębiorcą. Po zatrzymaniu syna natychmiast zjawił się na miejscu zdarzenia. - Usiadł na ławce obok mnie, prosił, że wszystko załatwi – mówi Franciszek Wójcik. – Powiedziałem: ”Proszę pana, ja nie wiem, czy jutra dożyję. Niech pan odejdzie ode mnie”. Piotr M. przebywa w areszcie. Pomimo tego, że otwarcie mówił taksówkarzowi, że go zabije, prokuratura nie postawiła mu zarzutu usiłowania zabójstwa. - Są to groźby, które były przez sprawcę wypowiadane, aczkolwiek jego czynności sprawcze nie prowadzą do przekonania, że jego zamiarem było pozbawienie życia taksówkarza – mówi Jacek Tętnowski z Prokuratury Rejonowej w Nowym Targu. Prokuratura jednak nie wyklucza, że w trakcie prowadzonego postępowania postawi Piotrowi M. zarzut usiłowania zabójstwa. Przeczytaj także:Ciężki los policjanta, lekki los bandytyŻmija napada na uczniówNiebezpieczni nastolatkowieBezdomny jak worek treningowy ---strona---