Za murami klasztoru

Wracamy do opowieści o zamkniętych w klasztorze siostrach betankach. Pojawili się nowi świadkowie. Ich opowieści pokazują w najwyższym stopniu niepokojący obraz tego, co dzieje się w domu sióstr.<br /><br /> Na naszej stronie prezentujemy też filmowe fragmenty, których nie było w reportażu wyemitowanym w telewizji.

W domu zgromadzenia sióstr betanek w Kazimierzu nad Wisłą od ponad roku przebywa 48 zakonnic z matką przełożoną, siostrą Jadwigą i wspierającym ją franciszkaninem, ojcem Romanem. Bunt zaczął się po tym, gdy matka przełożona odmówiła przekazania domu swej następczyni. Stało się tak po tym, gdy Watykan i kuria w Lublinie zaczęły dostawać skargi na siostrę Jadwigę. Część sióstr twierdziła, że ich przełożona dziwnie się zachowuje. Miała mówić, że ma objawienia Ducha Świętego, nakazywała siostrom poddanie się oczyszczeniu przed mającą nadejść wielką przemianą Kościoła, domagała się całkowitego posłuszeństwa. Tuż po emisji reportażu do redakcji UWAGI! zgłosili się rodzice jednej z byłych sióstr. Agnieszka, która przebywa teraz w klasztorze, w szkole średniej była znaną społecznicą, nauczyciele i uczniowie lubili ją za życzliwość i serdeczność. Decyzję o wstąpieniu do zakonu podjęła, gdy miała 20 lat. - Pojechałem z nią na egzaminy na studia do Krakowa – mówi Mirosław Suwart, ojciec Agnieszki. – Po dwóch, trzech tygodniach zapytała, czy zawiozę ją do Kazimierza nad Wisłą. Myślałem, że jedzie tam zdawać egzaminy, zapytałem, jak długo. A ona – tatusiu, ja tam zostaję. Ta nagła decyzja była dla rodziców smutna, ale niepokoić się zaczęli, gdy przyjechali odwiedzić Agnieszką. Po przejściu furty uderzała aura powszechnej życzliwości… - Wszyscy się uśmiechali, wszystko było przepełnione miłością, ale to było za piękne, by mogło być prawdziwe – mówi Urszula Suwart, matka Agnieszki. Rodzice i siostry nie mogli dłużej rozmawiać z Agnieszką, która przyjęła zakonne imię Weronika - najwyżej kilka minut. Mieli wrażenie ciągłej kontroli. Jeszcze bardziej niepokojące były listy, które od niej dostawali. Do matki pisała, by zdecydowała, czy chce pozostawać ”ukrzyżowana”, pozbawiona radości ze zmartwychwstania, czy też radykalnie iść pod prąd, ”być cała w Bogu”. Do młodszej siostry listy podpisywała ”Twój Tatuś Niebieski”. - Kiedy z nią rozmawiałam, odpowiadała wymijająco – jest mi tu dobrze, nie martw się – mówi Anna Pazera, starsza siostra Agnieszki. – Poczułam, że ją tracę. Myślę, że ona już nie wyjdzie stamtąd. Anna i rodzice postanowili wydostać córkę z klasztoru. Pojechali do Kazimierza, próbowali zabrać ją samochodem do domu. Weronikę wyciągnął z niego ojciec Roman. Ten franciszkanin, zanim jako jedyny mężczyzna zamknął się w kazimierskim domu z siostrami, pracował w parafii w Lwówku Śląskim. Jego uczniowie wspominają go dobrze – był lubiany, choć jednocześnie wielu uważało go za „heretyka”. - Podczas lekcji podnosił do góry ręce, jakby nabierał mocy od Boga i nam ją przekazywał – mówi Jakub Kaźmierczak, były uczeń o. Romana. – Koleżance powiedział, że będzie miała swój udział w apokalipsie. Gdy rok temu, wbrew woli przełożonych, wyjechał na urlop do Kazimierza, został wykluczony z zakonu. Wcześniej przyjeżdżał tam jako rekolekcjonista i spowiednik sióstr. Poznała go wtedy dziewczyna, która wielokrotnie odwiedzała klasztor. - On jeden wyciągnął do mnie rękę, traktował mnie jak córkę – opowiada. – Mówił – kocham cię, moja córeczko. Trzymał mnie za rękę, przytulał, całował po oczach, po twarzy. Chciałabym, żeby przyjechał i zabrał mnie. Chciałabym budzić się przy nim. Dziewczyna opowiada, że ojciec Roman zapewniał ją, że są jak ojciec i córka. Że chce ją uzdrowić, bo zadawała się ze złym towarzystwem. - Kazał się rozebrać, bo idziemy już spać – mówi. – Rozebrałam się, a on dotykał mnie tam, gdzie kiedyś jeden chłopak mnie skrzywdził.---strona--- O podobnym zachowaniu ojca Romana mówiły też inne byłe betanki w rozmowie z dziennikarzem Gazety Wyborczej w Lublinie. Na rozmowę z reporterką UWAGI! nie zgodziły się – nie chcą wracać do traumatycznych wspomnień. - Jedna z dziewczyn mówiła, że była tak skołowana modlitwami, objawieniami, tym, że mówiono jej, że one jej dotyczą, że w chwili, gdy zakonnik położył się na niej, nie miała wrażenia, że dzieje się coś nie tak – mówi Paweł Reszka, dziennikarz Gazety Wyborczej w Lublinie. Władze zgromadzenia złożyły do sądu pozwy o eksmisję przebywających w domu w Kazimierzu osób. Za dwa dni rozpoczną się pierwsze rozprawy. Zobacz także:Poligony siostry Jadwigi

podziel się:

Pozostałe wiadomości