W ostatnią środę około 14 w Krakowie zaczął sypać pierwszy tej zimy śnieg. Napadało dwa centymetry. To wystarczyło, żeby na ulicach blisko 800-tysięcznego miasta zapanował horror. Jezdnie zamieniły się w lodowiska. W ciągu jednego popołudnia zanotowano 136 stłuczek. Auta osobowe i autobusy ugrzęzły w korkach na terenie całego Krakowa. Przez kilka godzin przemieszczać się można było tylko tramwajami. Mimo złych warunków pogodowych, na ulice długo nie wyjeżdżały samochody służb drogowych, pługi śnieżne, piaskarki i solarki. Dlaczego? Osoby odpowiedzialne za stan miejskich dróg tradycyjnie tłumaczą się nieprzewidywalnością zimowej aury w styczniu. - Anomalie zawsze zaskakują – mówi Filomena Serwin, rzecznik krakowskiego Zarządu Dróg i Komunikacji. – Są tajfuny, huragany… Kierowcy takie tłumaczenia kwitują krótko. - To anomalia, ale w zarządzaniu, a nie w przyrodzie – mówi kierowca osobowego auta. Zarządzający odśnieżaniem zaniedbali swoje obowiązki. Okazało się, że od około godz. 14., gdy zaczął intensywnie padać śnieg, do momentu wydania dyspozycji wyjazdu na ulice pługów i solarek, minęło półtorej godziny. - O 14.53 dyżurny zadzwonił do kontrolera ruchu – mówi pracownik zarządu dróg. – O 15.30 wyszły polecenia wyjazdu. Auta wyjeżdżają wtedy, gdy dostają dyspozycje, a wszystkie decyzje podpisuje dyrektor Tajster. Nikt nie miał siły przebicia, żeby wcześniej dotrzeć do dyrekcji. Wszyscy czekali na decyzję dyrektora krakowskiego Zarządu Dróg i Komunikacji Jana Tajstera. Dyrektor nie wytłumaczył, dlaczego podległe mu służby tak późno zareagowały na opady śniegu. Z reporterem UWAGI! nie chciał się spotkać. Nie wiemy, co sądzi o zdecydowanej reakcji krakowskiej Prokuratury Apelacyjnej, której szef nakazał przeprowadzenie czynności sprawdzających, czy osoby odpowiedzialne za stan dróg, nie dopuściły się przestępstwa, za które kodeks karny przewiduje do trzech lat więzienia. Prezydent Krakowa odwołał Jana Tajstera ze stanowiska koordynatora Akcji Zima. Postanowił też ukarać go finansowo. Poseł z Krakowa Zbigniew Ziobro, ma na temat rozliczenia odpowiedzialnych za stan dróg w Krakowie pogląd radykalny. - Gdyby coś takiego stało się w kraju o ugruntowanych regułach demokracji, prezydent miasta podałby się do dymisji – mówi Zbigniew Ziobro. Przeczytaj także:Wojewoda jak pan na zagrodzieWpadki warszawskiego RatuszaCenny czas urzędnikaAbsurd z lampą