Już blisko cztery lata prokuratura bada sprawę wypadków na S5. „Chcą zamieść to pod dywan”

Śmierć na autostradzie
Prokuratura już blisko cztery lata zajmuje się sprawą wypadków na jednym z odcinków S5. – Doszło do tego przez totalny brak oznakowania, że wjeżdżało się w drogę w dwóch różnych kierunkach – mówi nowy świadek.

Wypadki na tymczasowym odcinku S5

„Przed godziną 6 w miejscowości Cotoń doszło do tragicznego w skutkach wypadku z udziałem osobowego fiata brava i busa. Przyczyną wypadku było niezachowanie ostrożności przez kierującego fiatem brava, który podczas manewru wyprzedzania trzech samochodów, zjechał na przeciwny pas ruchu i doprowadził do czołowego zderzenia z busem”, podała w listopadzie 2019 roku jedna z lokalnych rozgłośni radiowych.

Kierowca fiata zmarł w szpitalu. Był nim 37-letni Krystian Łaziński - prawnik i lekarz z polskiej rodziny mieszkającej na stałe w Australii. Zginął, jadąc w rodzinne strony tymczasowo otwartą dla ruchu, jeszcze budowaną, drogą ekspresową S5.

- Było powiedziane, że Krystian wyprzedzał trzy samochody, że właściwie jechał pod prąd. Jeszcze będąc w Australii, wiedziałem, że przyczyna musi być inna – mówi Marcin Łaziński, brat zmarłego.

Zobacz pierwszy reportaż >>>

Pan Marcin na co dzień jest australijskim adwokatem, zajmującym się m.in. sprawami wypadków drogowych. Po wypadku natychmiast przyleciał do Polski, by dowiedzieć się, co tak naprawdę się stało.

- Chciałem zobaczyć miejsce wypadku. Od razu dostrzegłem, że z drogą jest coś nie tak. Więcej samochodów jechało po lewym pasie niż po prawym – mówi Marcin Łaziński.

Po dokładnym sfilmowaniu miejsca wypadku australijski prawnik zrozumiał, że przyczyną zderzenia mogło być błędne oznakowanie drogi. Ruch odbywał się – do czasu oddania drugiej jezdni - w obu kierunkach, ale kierowcy byli przekonani, że jadą drogą ekspresową i zajmując dwa pasy ruchu, narażali się na śmiertelne niebezpieczeństwo.

- Powiedziałem policji i w prokuraturze, że dojdzie tam do następnego śmiertelnego wypadku. Zaznaczyłem, że stanie się tak w najbliższych dniach – przywołuje Marcin Łaziński

Drogowcy zignorowali jednak ostrzeżenia. Tydzień po śmierci Krystiana w podobnych okolicznościach doszło do kolejnego śmiertelnego wypadku. Niedługo później droga S5 w całości została oddana do ruchu.

Rodzina zmarłego Krystiana uważa, że to nie kierowcy, lecz urząd ponosi odpowiedzialność za wypadki.

Zobacz reportaż z otwarcia drogi S5 >>>

Co dalej ze śledztwem w sprawie wypadków na S5?

Po blisko czterech latach, brat zmarłego Krystiana wrócił do Polski. Okazało się, że śledztwo w tej sprawie ciągle trwa, a winnych zaniedbań urzędników wciąż nie udało się znaleźć.

- Cztery lata bez żadnych zarzutów? To żart – uważa pan Marcin. I dodaje: - Może tutaj jest inaczej, ale do mnie ani razu nie zadzwonił prokurator. Nie zadzwonił też do moich rodziców powiedzieć, jak idzie śledztwo i że robią, co mogą.

- Sam do pani prokurator wydzwaniam. Ale prokuratura w ogóle nie chce ze mną rozmawiać. Mój brat zginął na drodze, potem następna osoba kilka dni później i nic. Chcą, żeby wszystko poszło pod dywan – uważa mężczyzna.

Dlaczego sprawa trwa już blisko cztery lata?

- Biegli, którzy opiniowali w sprawie, musieli zmierzyć się z dość skomplikowaną tematyką. Jeżeli chodzi o relacje świadków, to one również nie są zbieżne, więc zaszła potrzeba różnorakich konfrontacji osób, które miały inny odbiór tych zdarzeń – tłumaczy Agnieszka Adamska-Okońska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy.

Zadanie, które otrzymała prokuratura, było jednak ułatwione. Australijski adwokat zrobił to, czego nie zrobiła polska policja: dokładnie udokumentował zaniedbania drogowców i próby ich późniejszego tuszowania, a dowody przekazał śledczym.

- Zdjęcie z drona pokazuje, że jest tylko jeden znak, że droga jest dwukierunkowa. Dopiero później dołożono znaki, których jak jechał Krystian, nie było – wskazuje pan Marcin.

- Tej sprawy by nie było, prawdopodobnie szybko by została umorzona z uwagi na brak dowodów, gdyby nie działania i aktywna postawa Marcina Łazińskiego. Zgromadził on większość materiału dowodowego, który pozwalał na kontynuowanie tego postępowania przygotowawczego – podkreśla Rafał Jaszczyszyn, pełnomocnik rodziny Łazińskich.

Opinie biegłych w sprawie wypadków

Ustaliliśmy, że już trzy lata temu prokuratura otrzymała opinię biegłego, która okazała się druzgocąca dla drogowców. Według eksperta, m.in. organizacja ruchu na szosie była niezgodna z projektem, zawierała rażące błędy i wprowadzono ją z naruszeniem prawa. Kierownik budowy nie dopełnił swych obowiązków, czym stworzył zagrożenie dla życia i zdrowia podróżujących. Na zaistnienie wypadków miało też wpływ fatalne oznakowanie.

- Byłem przekonany, że od razu po przeczytaniu tego, sprawa trafi to do sądu. Opinia była jednoznaczna. Można filozofować, czy kierowca mógł cudem uniknąć wypadku, ale to tylko filozofowanie – przekonuje Marcin Łaziński.

Tymczasem prokuratura zamówiła kolejną opinię – tym razem zespołu ekspertów. Czekała na nią trzy lata, a wnioski – w nieco złagodzonej firmie – pokrywają się z ustaleniami poprzedniego biegłego.

Czy w końcu ktoś usłyszy zarzuty w tej sprawie?

- Prokurator podejmie tę decyzję. Ponieważ czynności są przed nami, to na tym etapie trudno mi jednoznacznie powiedzieć, jaka to będzie decyzja – stwierdza prokurator Agnieszka Adamska-Okońska.

Reakcja drogowców

Czy urzędnicy wyciągnęli wnioski z tragicznej historii? Korzystając z wizyty w Polsce, brat Krystiana chciał porozmawiać o tym z jednym z dyrektorów bydgoskiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.

Na miejscu mężczyzna usłyszał, że dyrektor nagle wyjechał.

- Postępowanie się toczy, zajmuje się tym policja i prokuratura. My nic więcej nie wiemy – oświadczyła Kinga Puchowska, rzeczniczka bydgoskiego oddziału GDDKiA.

- Czyli GDDKiA sama nie robi w tej sprawie żadnego postępowania? – dopytywał pan Marcin.

- O takich działaniach wewnętrznych nie jestem poinformowana – powiedziała rzeczniczka.

Nowy świadek w sprawie wypadku na S5

Tymczasem Marcin Łaziński, na własną rękę dotarł do naocznego świadka wypadku swojego brata. Świadka, którego nie znalazła prokuratura, zajęta badaniem kolejnej opinii biegłych.

- [Do wypadku doszło – red.] przez totalny brak oznakowania, że wjeżdżało się w drogę, która jest drogą w dwóch różnych kierunkach. Byłem na 100 proc. pewien, że jest to droga jednokierunkowa, że są to dwa pasy drogi jednokierunkowej. Takie beznadziejne było oznakowanie – mówi pan Piotr.

- Cały czas będę pilnował tej sprawy. Uważam, że ludzie w Polsce powinni chcieć sprawiedliwości. A nie, że jest wypadek, policja powie po kilku minutach, że to była kogoś wina i zamiecie się to pod dywan. W ten sposób nic się nie zmieni – kończy Marcin Łaziński.

Prokuratura zapewnia, że śledztwo w sprawie tragicznych wypadków na drodze S5 skończy się do końca roku. Po informacji od Marcina Łazińskiego zamierza też przesłuchać pana Piotra - naocznego świadka wypadku.

Odcinek 7244 i inne reportaże Uwagi! można oglądać także w serwisie vod.pl oraz na player.pl

Autor: Uwaga! TVN

podziel się:

Pozostałe wiadomości