- Wierzyła pani, że wygra ten proces? - A gdzie tam, wszyscy się bali, przecież to taki wielkim koncern, takie wielkie pieniądze, doskonali prawnicy, a ja sama, potem media mi pomogły. Nie wierzyłam, ale musiałam to zrobić, zawzięłam się za to, że nas tak źle traktowali.- Skąd wiec tyle siły, uporu? - Jak ktoś przez tydzień nie wychodził z pracy, to mu potem już nic nie jest straszne. Nawet proces z takim olbrzymem! Cieszę się, że wygrałam te pieniądze. Sąd w uzasadnieniu wyroku powiedział, że ma świadomość, że to nie jest cała należna mi kwota odszkodowania. Ja nie jestem pazerna, ani jakaś taka wielka społecznica,to nie tak. Nie mogę jednak pogodzić się z tym, żeby jakieś ”Biedronki” zżerały nas mszyce. Mamy swoją godność i mam nadzieję, że od dzisiaj obozy pracy zostaną zamknięte.- Długo trwał proces? - Pozew o należne mi pieniądze złożyłam półtora roku temu. W sądzie ”Biedronka” utrudniała jak mogła, przedłużała proces grała na zwłokę. Nie dostarczała dowodów, takich jak wydruki z programów komputerowych, monitoringów wejść i wyjść. My, pracownicy, nie mieliśmy dostępu do swoich własnych dokumentów. Firma chciała, byśmy nie wiedzieli ile godzin przepracowaliśmy.- Po co były potrzebne te wydruki? - Chciałam udowodnić dzięki nim ile faktycznie pracowaliśmy w sklepie, to że sklep był otwarty do jakiejś godziny, to nic nie znaczyło, bo my potrafiliśmy w nim pracować do pierwszej, drugiej w nocy. A jak wychodziłam to przecież włączałam alarm. Wtedy było wiadomo, o której skończyliśmy naprawdę pracę. Firma twierdziła, że nie prowadzi monitoringu, że nie archiwizuje tych danych, aż sąd musiał ją ukarać za utrudnianie procesu.- Ile pani wygrała odszkodowania? - Tyle ile żądałam czyli 35 tysięcy złotych, za dwa tysiące sześćset przepracowanych nadgodzin. Gdyby wyliczyć moją stawkę godzinową to wyszłoby, że ja, zastępca kierownika sklepu, zarabiałam mniej niż kasjerka, która po sześciu godzinach szła do domu. Ja pracowałam dalej, czasami dwanaście, siedemnaście godzin...- Zdarzało się więcej? - No pewnie, był czas, że przez sześć miesięcy pracowałam bez jednego dnia wolnego, ale to żaden rekord. Kiedyś przez tydzień nie wychodziłam z pracy!- Jak to możliwe... - Wiem, że to może wydawać się nieprawdopodobne, ale trzeba było to przeżyć. Spałam na stołach przemysłowych, warzywnych, na ręcznikach które potem sprzedawaliśmy klientom. Zresztą trudno to nazwać spaniem, to raczej była nerwowa drzemka.- Jednak wygrała pani. Szczęśliwa? - Oczywiście! Ale podkreślam, nie walczyłam tylko o pieniądze, ale także o godność i nie tylko swoją, ale wielu tysięcy osób w Polsce zatrudnionych nie tylko w sieci ”Biedronka”, którzy pracują za darmo po godzinach i do tego są źle traktowani. Tragiczne i śmieszne jest to, że kochałam tę pracę. Nie bałam się harówki, ale nie mogłam przeboleć, że odzierano nas z godności, człowieczeństwa, że traktowano nas w sposób niegodny ludzi. To wszystko wina systemu, bezrobocia, oni to wykorzystali w sposób bezwzględny, stworzyli współczesne obozy pracy, gdzie kobiety pracowały ponad swoje siły, dźwigały ciężary za ciężkie nawet dla jednego mężczyzny!- Zdarzały się tragedie? - Tak, kobiety chorowały, urazy kręgosłupa były na porządku dziennym, inne roniły ciąże. Moja przyjaciółka, 25-letnia dziewczyna tak właśnie straciła dziecko. To dla niej była straszna tragedia, dla nas zresztą też. Ja pracę w ”Biedronce” również przypłaciłam zdrowiem. Doprowadziłam się do nerwicy. Miałam lęki - jak przychodził kierownik na kontrole to ciśnienie miałam 200 na 120. Jakieś psychozy się ujawniały, obawy... do dzisiaj się z tego leczę. Zaraz po procesie firma JMD opublikowała oświadczenie na temat warunków pracy w swoich sklepach, publikujemy je w całości:Oświadczenie Jeronimo Martins Dystrybucja Sp. z o.o. w związku z decyzją Sądu Pracy w Elblągu. Firma Jeronimo Martins Dystrybucja Sp. z o.o. – właściciel sieci Biedronka – oświadcza, że nie akceptuje i nigdy nie akceptowała zachowań, które naruszałyby przepisy prawa. Firma JMD z wielką powagą traktuje wszelkie kwestie wiążące się z prawami pracowniczymi i dokłada starań, aby były one respektowane we wszystkich sklepach sieci. Powyższe założenia realizowane były także w stosunku do pracownika Jeronimo Martins Dystrybucja Sp. z o.o., który zwrócił się do Sądu Pracy w Elblągu. Pragniemy zapewnić, że osoba ta otrzymywała wynagrodzenia za przepracowany czas, zgodnie prowadzoną dokumentacją.---strona--- Zarząd JMD raz jeszcze pragnie podkreślić, że kwestie pracownicze są dla nas niezwykle istotne. Pracownicy JMD są zatrudniani na umowę o pracę, a firma terminowo reguluje zobowiązania związane z wynagrodzeniami, ubezpieczeniami chorobowymi i emerytalnymi. Ponadto zgodnie z wcześniejszymi deklaracjami, kontynuując inwestycje na rynku polskim, firma wprowadziła szereg zmian mających na celu poprawę warunków pracy pracowników z uwzględnieniem sugestii Państwowej Inspekcji Pracy. Zmiany te obejmują przede wszystkim zakup niemal 700 wózków elektrycznych o wartości 1,2 mln euro. Wprowadzono także elektroniczną ewidencję czasu pracy w systemie dziennym. W rezultacie dane na temat czasu pracy poszczególnych pracowników są codziennie wprowadzane do sytemu komputerowego, a następnie wysyłane do centrali firmy. W Biedronce funkcjonuje także linia telefoniczna dla pracowników, na którą można zgłaszać sugestie dotyczące funkcjonowania sieci. Zarząd firmy JMD traktuje decyzje sądów z szacunkiem. Odnośnie naszych dalszych kroków w sprawie wyroku sądu w Elblągu, decyzje podejmiemy po otrzymaniu pisemnego uzasadnienia wyroku. W dalszym ciągu bowiem stoimy na stanowisku, że obowiązki JMD jako pracodawcy były i są wypełniane należycie i z poszanowaniem prawa. Anna Sierpińska Dyrektor ds. komunikacji Jeronimo Martins Dystrybucja Sp. z o.o.