Dla pani Joanny perspektywa zostania matką była spełnieniem marzeń. Niestety, na USG w 12 tygodniu ciąży, lekarz wykrył szereg wad.
- Było ich naprawdę dużo – wady nerek, serca, rozszczep twarzy. Z móżdżkiem też coś było nie tak, nie do końca się rozwijał – mówi kobieta.
Kolejne badania potwierdziły diagnozę: zespół Edwardsa. To szereg wrodzonych wad i deformacji o podłożu genetycznym. Większość dzieci z tym rozpoznaniem umiera jeszcze przed porodem, inne zaraz po nim.
- Nie było żadnego wyboru. Nikt nie dawał nadziei, że dziecko się urodzi, wykonana zostanie operacja serca i będzie wszystko w porządku. Dziecko było skazane na śmierć bądź powolną śmierć, co by było chyba jeszcze dużo gorsze – uważa pani Joanna.
- Lekarz, który wykrył wady powiedział, że teraz muszę radzić sobie sama – opowiada.
Przerywanie ciąży nadal jest nielegalne
Po wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 2021 roku przerwanie ciąży nawet w przypadku tak poważnych wad płodu jest w Polsce nielegalne.
Kiedy pani Joanna otrzymała diagnozę, jej świat się zawalił.
- To było takie pomieszanie rozpaczy, strachu i z niepewnością, co będzie dalej. Myślałam o tym, na co bym te dziecko skazała. To by była trauma, która nie pozwoliłaby mi na kolejną ciążę – uważa kobieta.
Pani Joanna zdecydowała się przerwać ciążę. By to zrobić była zmuszona wylecieć do Holandii.
Po wyroku Trybunału Konstytucyjnego każdego dnia około 7 kobiet z Polski wyjeżdża za granicę, by przerwać ciążę, najczęściej obarczoną wadami płodu. Większość z Polek wybiera Holandię. Spotkaliśmy się z personelem jednej z najpopularniejszych tamtejszych klinik.
- Przed 2021 rokiem właściwie nie widywaliśmy kobiet z Polski. Po zmianie prawa widzimy ich bardzo dużo. To zwykle kobiety w ciążach obarczonych zmianami płodu – mówi Famke van Straaten, dyrektorka holenderskiej kliniki.
- Wczoraj mieliśmy trzy kobiety z Polski, a jutro będą dwie. Widzimy je praktycznie każdego dnia – dodaje Famke van Straaten.
W czasie, gdy byliśmy w klinice, była tam też pani Anna. Kobieta zdecydowała się przerwać ciążę po tym, gdy dowiedziała się o poważnych i nieodwracalnych wadach płodu.
- To najtrudniejszy czas w moim życiu, najtrudniejsza decyzja. Wiedziałam, że to mnie złamie, że jak będę patrzeć na moje chore dziecko to po prostu nie dam rady. Nie dam rady patrzeć na jego cierpienie – tłumaczy kobieta.
Dlaczego Polki wybierają Niderlandy?
Diagnostyka wad płodu zajmuje dużo czasu, a w Holandii aborcja dozwolona jest do 22 tygodnia ciąży.
- Kobiety z Polski trafiają do nas przerażone, pełne lęku, zestresowane i zmęczone. Często płaczą, są smutne albo po prostu zmęczone. Musimy włożyć wiele pracy w to, by w ogóle z nami rozmawiały – opowiada Elles Garcia, lekarka w klinice w Holandii.
- Choć chciałabym mieć dużą rodzinę, to na pewno nie zdecyduje się na kolejne dziecko – przyznaje pani Anna.
Nasza rozmówczyni jest już matką. Wyjazd do Holandii oznaczał dla niej stres i ogromne koszty, około 6 tys. złotych. Było to też wyzwanie logistyczne.
- Zostawiliśmy w Polsce dwójkę małych dzieci nie mówiąc nikomu, dokąd i po co jedziemy, licząc, że szybko wrócimy i wszystko będzie dobrze, że nie będzie żadnych powikłań – opowiada pani Anna.
Co się zmieniło w ostatnim czasie?
W holenderskiej klinice nasza reporterka pierwszy raz z kamerą była trzy lata temu. Wtedy na jednej sal leżała m.in. pani Iza.
- Pani doktor od razu powiedziała mi, że dziecko nie przeżyje. Ono praktycznie nie wykształciło głowy, nie miało główki. Chcieli ze mnie zrobić żywy inkubator, tak się czułam – mówiła.
Wówczas reporterka Daria Górka również rozmawiała z doktor Elles Garcia. Co według lekarki się zmieniło w ostatnim czasie?
- W mojej opinii nic się nie zmieniło. Ludzie wciąż pokonują drogę z Polski do Holandii, bo w Polsce nie można uzyskać pomocy – mówi Elles Garcia.
Do Holandii trafiają też kobiety, których stan zdrowia, a nawet życia jest zagrożony.
- Pamiętam jedną sytuację, gdzie ciąża rozwijała się w bliźnie po cesarskim cięciu. To było bardzo niebezpieczne – podkreśla doktor Elles Garcia.
- Na szczęście pacjentka przeżyła. Była przetransportowana do szpitala, ona naprawdę powinna uzyskać pomoc w Polsce – mówi dyrektorka holenderskiej kliniki.
- Kilka moich koleżanek stara się nauczyć polskiego, ja znam tylko trzy słowa, to nie wystarcza. Chodzi o: zimny, majtki, dziękuję – mówi doktor Elles Garcia.
Personel kliniki robi wszystko, co może, by wesprzeć pacjentki z Polski. Jest recepcjonistka, która mówi po polsku. Po polsku jest też strona internetowa i wszystkie broszury.
- Robimy wszystko, co w naszej mocy, by dać wsparcie, także wsparcie emocjonalne – zapewnia Famke van Straaten. I dodaje: - Na jednej z broszur jest informacja o cmentarzu, gdzie jest specjalne drzewko pamięci.
- Mieliśmy pytania, czy możemy zorganizować miejsce pożegnania bądź pochówku i zrobiliśmy to. Dziś kobiety mogą tu wracać i opłakiwać śmierć swojego nienarodzonego dziecka – wyjaśnia dyrektorka holenderskiej kliniki.
Na lokalnym cmentarzu powstała specjalna strefa, m.in. dla kobiet z Polski, które przerwały ciąże obarczone wadami płodu i chcą mieć miejsce, do którego mogą wracać.
Pozew przeciwko państwu polskiemu
Pani Joanna cztery miesiące po powrocie z Holandii zaszła w ciążę. Dziś ma zdrowego synka.
Kobieta, po tym co przeszła, postanowiła pozwać państwo polskie.
- Zdecydowałam się złożyć skargę do Strasburga. Chodzi o brak dostępu do opieki medycznej i pomocy przy tak dużych wadach płodu – tłumaczy i dodaje: - Długo się zastanawiałam nad tym. Myślałam, że może po śmierci tych kobiet, po tych tragediach, które się wydarzyły cokolwiek się zmieni, ale widzę, że ciągle stoimy w miejscu. Wady są i będą, mam nadzieję, że kobietom w końcu będzie prościej przez to przechodzić.
Autor: wg
Reporter: Daria Górka