W jednym pomieszczeniu żyje tu jej mama, siostra, niepełnosprawny brat i - od dwóch lat - również Ela. Warunki są tu fatalne: brakuje toalety i bieżącej wody, ściany są popękane, podłoga zgniła. - Zabrano mnie stąd, żebym miała lepsze życie. Żebym się nie stoczyła, a potem kazano mi tu wrócić! - mówi nam Ela Ścisłowska. Opuszczając dom dziecka - już, jako pełnoletnia kobieta - była przekonana, że otrzyma mieszkanie ochronne z PCPR, a ostatecznie - lokal od gminy. - A okazało się, że nikogo nie interesowało, co ze mną będzie - wspomina.
W domu - bez zmian
W jej rodzinnym domu nic się nie zmieniło. Z ojcem Ela nie utrzymuje kontaktu. - On pije. Nic innego nie robi - mówi. Również matka kobiety, Helena Michalczyk, przyznaje się do nadużywania alkoholu. - Jak mi dzieci zabrali, to można powiedzieć, że zwariowałam - próbuje się tłumaczyć.
Ela bardzo stara żyć inaczej. Skończyła szkołę zawodową i wciąż się uczy. Aktualnie chodzi do liceum dla dorosłych. - Jest systematyczna i obowiązkowa. Życzę jej jak najlepiej, chciałabym żeby zdała maturę i poszła na studia. Takie ma plany na przyszłość - mówi nam Bożena Jałowiecka, która uczy Elę języka polskiego.
Wykasowane nagrania
Nasza bohaterka nie jest w stanie zliczyć, ile razy prosiła urzędników o mieszkanie. O tym, dlaczego miasto nie wywiązuje się ze swojego obowiązku, chcemy porozmawiać z burmistrzem Grodziska Mazowieckiego.
W urzędzie okazuje się, że urzędnicy mają skandaliczny sposób rozwiązywania także innych problemów. Gdy na chwilę zostawiamy w gabinecie burmistrza jedną z kamer, ktoś wykasowuje z niej wszystkie wcześniejsze nagrania! Do manipulowania przy sprzęcie przyznaje się potem... sekretarz urzędu gminy. - Nie chciałam zrobić państwu szkody, przepraszam bardzo - łka potem, zakrywając twarz dłońmi.
- Czy pani nie rozumie, że tu chodzi o moją przyszłość? Nie jestem jedyną osobą, która jest pozostawiona sama sobie po wyjściu z domu dziecka. Czy pani miała takie ciężkie dzieciństwo? Wychowywała się pani bez rodziców, bez domu? - nie kryje wzburzenia Ela.
Propozycja nie do przyjęcia
Burmistrza w urzędzie nie ma. W jego zastępstwie spotyka się z nami dyrektor Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej, Paweł Burzyk. Urzędnik twierdzi, że Elżbiecie proponowano mieszkanie, ale ta odmówiła. Nie dodaje, że przyjmując ofertę trafiłaby w takie samo środowisko, z jakiego chciałaby się wyrwać. - Tam jest wspólna łazienka i kuchnia - argumentuje kobieta. - W tym mieszkaniu jest łazienka! - zaklina się Burzyk. Dopiero na miejscu przyznaje rację Eli. - Przejęzyczyłem się. Jest tylko natrysk, toalety są wspólne - mówi, rozglądając się po mieszkanku. Wciąż jednak przekonuje naszą dziennikarkę, że urzędnicy nie chcieli skazać młodej kobiety na życie w otoczeniu patologii.
Innego zdania są ludzie, którzy tutaj mieszkają. - Przesiadują tu narkomani tutaj na tych schodach! - opowiada Tomasz Dynarowski. - A ja zostałem tutaj zaatakowany kijem bejsbolowym! Przez dwa tygodnie nie mogłem chodzić. Cały "element" z Grodziska jest sprowadzany tutaj - dodaje mężczyzna.
"Przydałby mi się odpoczynek, spokój"
Kiedy nasza reporterka doprowadza w końcu do spotkania z burmistrzem, ten obiecuje rozwiązać problem Elżbiety. - Dzisiaj rano uzgodniłem z PCPR, że w tej chwili może dostać mieszkanie z programu, który dotyczy dzieci wychodzących z domu dziecka. Na pół roku. A przez ten czas my postaramy się znaleźć mieszkanie, które będzie ją satysfakcjonowało - obiecuje Grzegorz Benedykciński. - Pomagam wszystkim dzieciakom, które wychodzą z domu dziecka - zaklina się burmistrz.
Razem z naszą bohaterką jedziemy obejrzeć mieszkanie, jakie na najbliższe miesiące zaoferował jej PCPR. - Jest i pralka i nawet kuchenka gazowa! Będzie można gotować - zachwyca się Ela. - Taka będzie dla mnie taka chwila spokoju, odpoczynku - płacze ze wzruszenia.
Dopiero za pół roku będzie wiadomo, czy burmistrz spełnił swoje obietnice i przekazał Elżbiecie lokal, w którym będzie mogła zamieszkać już na stałe. - Moje największe marzenie to mieć swój kąt. Osiem lat w domu dziecka, dwa lata tułaczki... Przydałby mi się odpoczynek, spokój. Tak, żebym nie musiała się martwić o jutrzejszy dzień - mówi Ela.