- Nawet nie usłyszałem huku, tylko widziałem, że się wszystko sypie. Przechyliłem się. Dobrze, że na mnie leciały małe odłamki. A nie szyby – opowiada Waldemar Jastrzębski. Eksplozja nastąpiła w środku dnia, w mieszkaniu na pierwszym piętrze. Siła wybuchu była tak duża, że odczuli ją również mieszkańcy okolicznych budynków. Wybite szyby, zraniły pasażerów przejeżdżającego autobusu. – Kiedy zadzwoniłam do siostry, ona płakała. A ja mówię: „Nie rycz, ja żyję. Jestem cała” – opowiada Barbara Potarska. Przyczyną eksplozji był prawdopodobnie ulatniający się gaz.
Kiedy strażacy ewakuowali mieszkańców, ci nie płakali. Byli w szoku. W swoich domach zawsze czuli się bezpieczni. W eksplozji zostało rannych pięć osób. Właściciel mieszkania, w którym doszło do wybuchu walczy o życie. – Kiedy strażacy go wyprowadzali był cały poparzony. Skóra na twarzy poschodziła, włosów nie widziałem u niego – opowiada Jastrzębski. Mimo bardzo ciężkiego stanu mężczyzna szedł o własnych siłach. – Był w szoku – ocenia jego sąsiad. – Ten mężczyzna studiował prawo. Zawsze mówił „dzień dobry”, od czasu do czasu pytał czy nie potrzebuję pomocy – mówi Barbara Potarska.
W katastrofie na szczęście nikt nie zginął. Mieszkańców ewakuowano, nie mogą na razie wrócić do swoich domów. Mieszkają w hotelu, jaki zapewnia miasto. Kamienica jest zniszczona w znacznym stopniu. - W jednym z mieszkań ściany działowe a także meble przemieszały się ze sobą. Powstałą olbrzymia dziura w podłodze – mówi Karol Kierzkowski z Mazowieckiej Straży Pożarnej. – Złapałam się dzisiaj na tym, że szukam kluczy do mieszkania. A potem myślę: Po co mi klucze? W mieszkaniu nie ma już drzwi. Jak będę chciała wejść, to policja ze mną wejdzie i nie muszę drzwi otwierać – mówi Potarska.
Śledztwo dotyczące eksplozji w kamienicy prowadzi prokuratura. Biegli ocenią, co mogło być przyczyną wybuchu gazu.