Wstrząsająca zbrodnia

Młody mężczyzna zamordował swoją partnerkę, matkę swojego dziecka, potem odebrał życie sobie i dwuletniemu synkowi. Nikt nie rozumie, dlaczego doszło do tragedii.

Albina B. i Piotr Sz. byli parą od trzech lat. Obydwoje pracowali na PKP w Skierniewicach, tam też się poznali. Ona sprzątała pociągi, on sprawdzał ich stan techniczny. Dwa lata temu przyszedł na świat ich syn Seweryn. Było to już drugie dziecko Albiny, która z pierwszego małżeństwa miała 14-letnią córkę. Rok temu Albina z Piotrem i synkiem przeprowadzili się ze Skierniewic, gdzie mieszkali z rodzicami, do małego, jednopokojowego mieszkania w Dąbrowicach. Sąsiedzi zapamiętali ich jako spokojną, niekonfliktową rodzinę. - Nie można było narzekać – mówi Tomasz Salamon, sąsiad. – On chętny był do pomocy, jak trzeba było, pomógł. Jedyną rodziną w Dąbrowicach, z którą Albina i Piotr utrzymywali bliższe kontakty, byli państwo Rogalscy. Wszyscy w podobnym wieku, wspólnie spędzali Nowy Rok, ich dzieci lubiły się razem bawić. Marta Rogalska był jedną z pierwszych osób, którym Albina powiedziała o niepokojącym zachowaniu męża. - Był bardzo zazdrosny – mówi Marta Rogalska. – Nawet, jak mój mąż ją odprowadzał, robił jej awanturę. Piotr bardzo przeżył śmierć swojego ojca. Zawsze skryty, od tego czasu jeszcze bardziej zamknął się w sobie, wpadł w depresję. Ale Agata o tym, co dzieje się w domu, nie chciała mówić nawet matce. - Nieraz przychodziła i widać było, że chce mi coś powiedzieć, że coś ją ściskało – mówi Stanisława Wójcik, matka zmarłej. – Bała się Piotra. Co się stało w dniu tragedii? Czy zazdrość i depresja były jedynymi powodami popełnienia tej zbrodni? Nic nie wskazuje na to, by Piotr wcześniej planował morderstwo. - Na miejscu zdarzenia znaleziono niedojedzoną kanapkę, niedopitą herbatę, ale też dwie torby ze spakowanymi rzeczami dziecka – mówi Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi. – Niewykluczone, że doszło tam do jakiegoś konfliktu. Rekonstrukcja wydarzeń wskazuje na to, że Piotr Sz. zabił Agatę, potem z synem poszedł do łazienki, odkręcił wodę, włączył elektryczną ”farelkę”. Prąd śmiertelnie poraził obu. - Nikt mi teraz córki nie zwróci – płacze matka Agaty. – Będę chować córkę w wieku 33 lat. A co mój wnuczek winny był?

podziel się:

Pozostałe wiadomości