Wrocław daje i odbiera

Urzędnicy miejscy we Wrocławiu uwzięli się na rodzinę, pragnącą stworzyć rodzinny dom dziecka. Choć obiecali im dom, to szybko się ze swoich obietnic wycofali, a w końcu zakazali im kontaktów z dziećmi, z którymi od dwóch budowali kochającą się rodzinę.

Państwo Marzena i Eugeniusz Walkowowie od dwóch lat opiekują się sześciorgiem rodzeństwa, rozdzielonym do różnych domów dziecka. Mają też troje własnych dzieci. Ponad półtora roku temu władze Wrocławia dały im działkę na rodzinny dom dziecka. Budowy za darmo podjęła się firma Kronopol. Dom nazwany Klementynka - komfortowo urządzony, na 200 metrów, z siedmioma pokojami - wybudowano w krótkim czasie. - Na budowę przychodziła cała rodzina – mówi Andrzej Lipiński z firmy Kronopol. – Pan Walków sam wykonał całą instalację sieci komputerowej, dzieci pomagały porządkować dom, myły okna. Cieszyły się, że niedługo się wprowadzą.---obrazek _i/klement/2.jpg|prawo|Klementynka w budowie--- Niespodziewanie, po kilku miesiącach urzędnicy miejscy zaczęli wycofywać się ze swoich obietnic. Pretekstem był podatek VAT od inwestycji, którego po zmianie przepisów ani sponsor ani miasto nie były w stanie zapłacić. W końcu, tuż przed końcem budowy, z Walkowami rozwiązano umowę. Miasto mogłoby ominąć zapłacenie VAT-u, przekazując dom miejskiej fundacji, która następnie użyczyłaby go Walkowom. Jednak nikt nie wpadł na taki pomysł. We wrocławskim Urzędzie Miasta nie potrafią wyjaśnić przyczyn własnego postępowania. - Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie - stwierdza Władysław Sidorowicz, dyrektor Departamentu Spraw Społecznych w Urzędzie Miasta we Wrocławiu, zapytany, czy Walkowowie kiedykolwiek wprowadzą się do obiecanego im domu. Miasto zaproponowało Walkowom inne mieszkanie. W bloku, stanowczo za małe dla 11-osobowej rodziny. Eugeniusz Walków, zamiłowany biegacz, w geście protestu odmówił przyjęcia medalu podczas maratonu ulicznego we Wrocławiu. Tylko tyle może zrobić wobec postawy władz Wrocławia.---obrazek _i/klement/7.jpg|prawo|Państwo Walkowowie--- - To mój protest przeciw temu, co nam we Wrocławiu zgotowano – mówi Eugeniusz Walków. – W 38-milionowym narodzie musi się znaleźć choć jeden człowiek, który zrozumie to, co się stało. W końcu sprawiedliwości stanie się zadość. Czy taki ktoś się znajdzie? Raczej nie należy go szukać w Urzędzie Miasta Wrocławia. Urzędnicy po tym, jak Walkowowie nagłośnili sprawę Klementynki, na początku lipca odebrali im w ogóle prawo do stworzenia rodzinnego domu dziecka. Mało tego, zakazali im kontaktów z dziećmi, z którymi od dwóch budowali kochającą się rodzinę. I tak, sześcioro dzieci, karmionych od lat nadzieją, zostało bez domu i bez rodziców. Przeczytaj także:Wojewoda jak pan na zagrodzieSamotna walka z chuliganami13-latek zginął na boiskuJak rujnować zabytki, to tylko w Krakowie!

podziel się:

Pozostałe wiadomości