Ivanka wraz z rodziną mieszka od kilku lat w Żorach na Śląsku. Jej mąż jest kierowcą ciężarówki. Kiedy zaczęła się inwazja Rosji, mężczyzna był akurat w trasie. Kobieta nie, zastanawiając się, chwyciła najpotrzebniejsze rzeczy i ruszyła po dzieci.
- Ubrałam się szybko, nawet nie zamknęłam za sobą drzwi i wyjechałam. Mąż cały czas do mnie dzwonił i pospieszał, że mam jechać szybciej, szybciej – opowiada Ivanka Kolisnyk.
Kobieta była kilka dni w drodze. Przejechała pięć krajów: Czechy, Słowację, Węgry, Rumunię i Mołdawię. Na autostradzie z jej starego samochodu odpadł szyberdach, który został prowizorycznie naprawiony kartonami i folią.
Z naszą ekipą Ivanka spotkała się nieopodal granicy rumuńsko-węgierskiej.
- Młodsza córka ma swoją koleżankę, która powiedziała jej, że już jest wojna. Dziecko dziecku to powiedziało. Krysia nie mogła w to uwierzyć, ale kiedy jej potwierdziłam, to zaczęła płakać. I w takim momencie ja byłam w innym końcu świata, a chciałam być wtedy razem z córką, żeby ją wspierać i bronić – wyznaje.
Po kilkudziesięciu godzinach jazdy, skrajnie wyczerpana kobieta, odebrała swoje dwie córki na granicy.
- Kiedy dojechałam do nich, nie było jeszcze poczucia ulgi, że już jesteśmy bezpieczni. Załatwiłam pierwszą sprawę, czyli to, że dzieci są ze mną, a teraz będzie sprawa druga, czyli dostarczyć je do Polski. Oddech będzie dopiero wtedy, jak będą w naszym domu w Żorach – opowiada Ivanka.
Razem z dziećmi Ivanka miała też przywieźć do Polski swoich rodziców.
- Wyjeżdżając z Żor, byłam pewna, że wrócą ze mną dzieci i moi rodzice. Ale już za godzinę ojciec powiedział, że on zostaje, a mama dodała, że bez niego nie wyjeżdża. Mieliśmy dla siebie tylko 20 minut na moście, pożegnaliśmy się. Wiadomo, że moje dzieci i ich bezpieczeństwo jest najważniejsze. Ale wiem, że rodzice nie są bezpieczni – mówi 33-latka.
Drugim samochodem, za Ivanką, jechała jej siostra ze swoim mężem i trójką dzieci.
Ivanka zadbała o bezpieczeństwo córek oraz swojej rodziny. Zdecydowała też, że już za kilka dni wraca do Ukrainy razem z mężem, żeby walczyć o swój kraj.