Dyrekcja zakładów karnych obawia się, że protest może przenieść się na kolejne zakłady karne w Polsce. Zaczęło się w sobotę, w Wołowie. Więźniowie w proteście przeciwko dostawieniu nowych łóżek w celach odmówili przyjmowania posiłków. Z powodu przeludnienia dyrekcja postanowiła zwiększyć liczbę łóżek – z 5 do 8 w każdej celi. W wołowskim więzieniu jest 1041 miejsc, a więźniów – 1476. Wszystkie pomieszczenia – w tym te, które służą resocjalizacji osadzonych: świetlica, kaplica, siłownia – są już zastawione łóżkami. Przeludnienie w polskich więzieniach jest zmorą przełożonych. Zaostrzenie prawa spowodowało wzrost liczby skazanych. W ślad za tym nie poszła jednak modernizacja więzień. Skazani tłoczą się w celach. Nietrudno domyślić się, jaki to ma wpływ na ich psychikę, na poziom agresji, tzw. drugie życie. Zarząd zakładów karnych od dawna ostrzega przed możliwymi konsekwencjami takiego stanu rzeczy. Nieoficjalnie mówi się, że obecny strajk to reakcja na zawiedzione oczekiwania amnestii. Więźniowie wiedzieli o normach, jakich w zakładach karnych wymaga Unia Europejska: na jednego więźnia ma przypadać od sześć do ośmiu m kw. W Polsce to trzy, a w Wołowie po zagęszczeniu – dwa metry kwadratowe. Wśród więźniów pojawiły się nieuzasadnione pogłoski, że wobec tego część z nich zostanie wypuszczona na wolność. Dyrekcję zakładów karnych najbardziej niepokoi to, że strajk szybko może się rozszerzyć, szczególnie na te więzienia, w których osadzeni są skazani na długoletnie kary – a oni są najbardziej niebezpieczni.