Więzień własnego bloku

Jerzy Kasprzak jest ciężko chory na cukrzycę. Od pięciu lat porusza się na wózku inwalidzkim i od pięciu lat nie może swobodnie wychodzić z domu, bo mieszkańcy jego bloku nie zgadzają się na wybudowanie podjazdu dla wózków inwalidzkich.

- Mąż w ogóle nie chodzi, ma paraliż postępujący – mówi Kazimiera Kasprzak, żona pana Jerzego. – Mąż powinien wychodzić na dwór, bo bez świeżego powietrza spada mu poziom cukru. Lekarze zalecają, więc powietrze i spacery. Tymczasem nasz balkon jest za mały i nie mieści się tam wózek. Trzy lata temu pan Jerzy otrzymał dotację z Funduszu Osób Niepełnosprawnych na wybudowanie podjazdu. Sporządzono projekt, ale budowy nie rozpoczęto. Jedna z mieszkanek bloku nie wyraziła zgody na budowę podjazdu, bo jak twierdzi zagrażałby jej bezpieczeństwu. Pieniądze zostały, więc cofnięte. - Ja pracuję z osobami niepełnosprawnymi i rozumiem ich sytuację – mówi sąsiadka pana Jerzego. – Ale ja chcę żyć, a ten podest zagrażałby mojemu życiu. Wszyscy jeździliby po nim na rolkach i chodziliby po nim, zamiast po schodach. A wszystko pod moim oknem! Pan Jerzy szukał pomocy w fundacji niepełnosprawnych Fuga Mundi. Sąsiedzi są jednak głusi na jego problemy i nie chcą słyszeć o podjeździe. - Uważam, że ci, którzy nie zgadzają się na podjazd mają problemy z samym sobą – mówi niepełnosprawny członek Fundacji. – Dzisiaj chodzą, ale nie wiadomo, co będzie jutro. I Gdzie wtedy będą szukać pomocy?

podziel się:

Pozostałe wiadomości