Weronika marzy o domu

TVN UWAGA! 4029831
TVN UWAGA! 187849
„Dzień dobry. Mam 13 lat, chociaż na tyle nie wyglądam, bo nie dostaję hormonu wzrostu. Piszę do was, bo nie wiem, jak pomóc mojej chorej na raka mamie. Mieszkamy w środku lasu. Marzy mi się tylko suchy, ciepły pokój, z dostępem do wody. Dla mamy. Żeby mogła wyzdrowieć. Proszę, pomóżcie” – napisała do nas 13 letnia Weronika.

Dziewczynka, razem z chorym na epilepsję bratem, mieszka w rozpadającym się domu. To dawny budynek gospodarczy. Warunki są tu przerażające. - Tu właśnie leje się z dachu, dlatego jest podłożona wanienka – pokazuje reporterce UWAGI! Weronika Rasała. Po czym oprowadza po reszcie domu: - Tu było moje łóżko, ale bałam się na nim spać, bo nad nim rozpadł się dach. Podłoga jest mokra, bo leje się deszcz. Kuchnia malutka, i wody teraz nie ma. A w toalecie nie ma światła – pokazuje dziewczynka. Weronika ma tylko jedno marzenie: - Chciałabym mieć nowy, czystszy dom, żeby mama miała jakieś warunki mieszkaniowe, kiedy wróci do domu.

Kiedy mama Weroniki zachorowała na raka i trafiła do szpitala, dziewczynką i jej bratem, zaopiekowała się dorosła siostra. Niestety, sama nie ma warunków, aby przygarnąć ich do siebie. – Ten dom grozi zawaleniem. W każdej chwili może spaść dach! To się na pewno stanie, kiedy spadnie śnieg. Zimą nie ma wody, bo zamarza. Warunki tu są niemożliwe do mieszkania – nie ma wątpliwości Agnieszka Rasała. Kobieta podkreśla, że rodzina szukała pomocy w urzędzie miasta i opiece społecznej. – Mama walczyła o mieszkanie socjalne od trzech lat. Instytucje twierdzą, że nie mają lokali i trzeba poczekać. Ale tu nie ma czasu na czekanie! – podkreśla pani Agnieszka.

Kiedy rozmawialiśmy z Weroniką i jej siostrą, ich mama – u której wykryto złośliwy nowotwór szczęki - była w szpitalu. – Nie chcę już tam mieszkać – mówiła reporterce UWAGI!. Odwiedziliśmy ją w szpitalu razem z córkami. – Nie płacz. Mamusia też nie płacze. Kocham cię – żegnała się z Weroniką. Kiedy szła do szpitala podarowała jej królika. – I mówiła, żebym się nie martwiła. Ale bez niej jest bardzo pusto w domu – mówi dziewczynka, przytulając zwierzątko. Weronika kończy w tym roku szkołę podstawową. Lubi szkołę. Ma tam koleżanki. Od dyrektorki zespołu szkół nr 5 w Gdyni, Marzeny Adamskiej, dowiadujemy się, że również szkoła zaangażowała się w walkę o nowy dom dla rodziny Weroniki. A szkolna pedagog, Marzena Witczak mówi o trzynastolatce: - To uśmiechnięta, otwarta dziewczynka. Kiedy z nią rozmawiam, zawsze powtarza, że kocha swoją rodzinę. Szczególnie mamę.

Mimo, że Rasałowie od trzech lat są w stałym kontakcie z Ośrodkiem Pomocy Społecznej, a pracownicy socjalni dobrze znają ich sytuację mieszkaniową, rodzina nie otrzymała lokalu zastępczego. Weronika, za zgodą dorosłej siostry, sama postanowiła przypomnieć się urzędnikom. Ile razy była z mamą w urzędach? – Chyba tysiąc. Wszyscy mówią to samo – mówi zrezygnowana. – Nam leje się z dachu woda – mówiła urzędnikom opieki społecznej. – Moja mama jest w szpitalu, a tata nie żyje – prosiła o pomoc w urzędzie miasta. Konkrety nie padły. - To jest rodzina, która niewątpliwie pomocy potrzebuje i ją otrzyma natychmiast, kiedy tylko pojawi się wolny lokal socjalny. Ale w tym momencie takich nie ma – przekonywała wiceprezydent Gdyni, Katarzyna Gruszecka-Spychała.

- Czy pani wie o tym, że tam zwisa dach, z którego leje się woda? – dopytywała reporterka UWAGI! - Ja z powodu tego, co wiem o warunkach, w jakich mieszkają ludzie, nie śpię po nocach! Ale to nie jest jedyna rodzina, która jest w takiej sytuacji – mówiła wiceprezydent.

- Ja już nie mam nic do powiedzenia – odpowiedziała Weronika.

Mama Weroniki jeszcze przed Świętami miała opuścić szpital i wrócić do swojej rodziny. Tak się jednak nie stanie. Pani Wioletta zmarła kilka dni temu. Dziś odbył się jej pogrzeb…

podziel się:

Pozostałe wiadomości