Wątpliwa przydatność ochraniaczy

TVN UWAGA! 135937
Niemal każdy z nas się z nimi spotkał, niemal każdy kupował je w automacie podczas wizyty w szpitalu. Foliowe ochraniacze na buty, które musimy zakładać odwiedzając chorych bliskich. Czy naprawdę musimy je zakładać? Skąd się wzięły, czemu służą i kto na nich zarabia? Jeśli macie Państwo podobne doświadczenia - czekamy na Państwa filmiki i maile.

Foliowe ochraniacze na buty stosuje 90% z ponad 700 polskich szpitali. Nie ma żadnego odgórnego przepisu prawa, który nakazywałby ich używanie - to decyzja dyrektorów placówek. Para ochraniaczy kosztuje złotówkę, czasem 2 złote. Doktor Paweł Grzesiowski ze Stowarzyszenia Higieny Lecznictwa i ekspert Ministerstwa Zdrowia, od kilku lat walczy z foliowymi ochraniaczami na buty. - Kupując je płacimy za zagrożenie, które ściągamy na siebie i nasze rodziny – ocenia sytuację dr Paweł Grzesiowski. Spotkaliśmy się z dyrektorami trzech szpitali. W kierowanych przez nich placówkach, tak jak w wielu innych, wiszą automaty z ochraniaczami. Żaden z dyrektorów nie potrafił nam przedstawić żadnych uregulowań prawnych dotyczących używania ochraniaczy na terenie szpitala. Jednak wszyscy też zapewniali, że stosowanie ich jest kwestią bezpieczeństwa. - Poza Polską wystarczają skuteczne duże wycieraczki i częste sprzątanie – dodaje dr Paweł Grzesiowski. Stowarzyszenie Higieny Lecznictwa, którym kieruje doktor Grzesiowski, przygotowało raport z którego wynika, że foliowe ochraniacze stanowią potencjalne zagrożenie. Przeprowadziliśmy eksperyment. Ochraniacze w których wcześniej chodziliśmy po szpitalnym oddziale warszawskiego szpitala, daliśmy do zbadania doktorowi Grzesiowskiemu. - Zakładając taki ochraniacz myślimy, że nas przed czymś chroni. Ale on bardzo łatwo ulega uszkodzeniu, a poza tym przy nawet ostrożnym zdejmowaniu go skażamy ręce bakteriami wynoszonymi ze szpitala – podsumowuje dr Paweł Grzesiowski. - Na ochraniaczach wyniesionych ze szpitala udało się wyhodować trzy rodzaje bakterii - gronkowca, bardzo groźnego pseudomonas, oraz pałeczki jelitowe powodujące zakażenia m.in. dróg moczowych – dodaje. Wartość rynku foliowych ochraniaczy szacuje się na około 30 milionów złotych rocznie. Koszt produkcji pary foliowych butów to zaledwie 10-20 groszy. Potentatem na rynku ochraniaczy jest firma Adrich z Ciechanowa, która zaopatruje połowę polskich szpitali. - Dla nas jest to zyskowny interes. Szpital podpisując umowę z firmą produkującą ochraniacze zobowiązuje się do egzekwowaniu przepisu o używaniu ochraniaczy na terenie szpitala – zdradza Jerzy Piątek, prezes Adrich Vending International. Do nielicznych szpitali, które zrezygnowały ze szpitalnych ochraniaczy należy warszawskie Centrum Onkologii. - Odwiedzający wchodzą bez ochraniaczy. Przez to, że ich nie ma, nie jest brudno. Jest tak samo czysto jak w erze ochraniaczy – opowiada Krzysztof Kacperski z Centrum Onkologii w Warszawie. Urzędnicy Ministerstwa Zdrowia długo nie chcieli zająć oficjalnego stanowiska w sprawie foliowych ochraniaczy. W końcu zgodzili się na rozmowę. - Ministerstwo Zdrowia nie widzi problemu w stosowaniu ochraniaczy w szpitalach. Szpital sam decyduje czy używanie ochraniaczy jest na jego terenie obowiązkowe – komentuje Jakub Gołąb, rzecznik Ministra Zdrowia. - Należałoby apelować o obywatelskie nieposłuszeństwo. Bo jest to pomysł lokalny dyrektora szpitala, który do niczego dobrego nie prowadzi – podsumowuje sytuację dr Paweł Grzesiowski.

podziel się:

Pozostałe wiadomości