Miliony na zabiegi, które nigdy się nie odbyły? "Nawet 12 tys. zł na dziecko"

Miliony na zabiegi, które się nie odbyły?
Miliony na zabiegi, które się nie odbyły?
20 znieczuleń zęba dziennie. Zabiegi za 8, a nawet 12 tys. zł na dziecko. Czy firma dentystyczna, obsługująca szkoły w Strzegomiu, pobierała z NFZ-u pieniądze za zabiegi, których nie było?

Reportaż powstał dzięki zgłoszeniu przez #tematdlauwagi

W Strzegomiu gmina podpisała umowę na obsługę stomatologiczną uczniów szkół podstawowych z prywatną firmą dentystyczną. Kilka miesięcy temu jeden z rodziców, logując się na Internetowe Konto Pacjenta, dostrzegł, że w wykazie wizyt u dentysty widnieje kilkadziesiąt zabiegów, które nigdy się nie odbyły. Kolejni rodzice też ze zdziwieniem odkrywali liczne procedury stomatologiczne, które miały być wykonane u ich dzieci.

- Na przykład 19 września mamy wymienione: znieczulenie, lakierowanie, kiretaż, kilka znieczuleń, kolejny kiretaż, lakierowanie. To wszystko na jednej wizycie. I to są najdroższe zabiegi – mówi Wioletta Jamróz.

- Są rodzice, którzy z wizyty skorzystali tylko raz, a mają wpisane mnóstwo wizyt. Są też rodzice, którzy tak jak my, w ogóle nie korzystali, więc to duża skala – dodaje pani Wioletta.

Co to jest kiretaż? Ile kosztuje kiretaż?

Kiretaż to zabieg zalecany pacjentom, u których stwierdzono choroby przyzębia, takie jak zapalenie dziąseł czy paradontoza, szczególnie gdy standardowe metody higienizacji, takie jak skaling czy piaskowanie, nie przynoszą oczekiwanych efektów.

O kiretaż zapytaliśmy w niezwiązanej ze sprawą klinice dentystycznej.

- Nie jest to rutynowy zabieg. Do tej procedury, to ważne, pacjent powinien mieć do każdego zabiegu odrębną zgodę na jego wykonanie, od rodzica. Dlatego, że jest to wejście w strukturę zęba – tłumaczy Gabriela Kamińska, właścicielka kliniki dentystycznej.

Tymczasem rodzice podpisywali w szkole zgodę wyłącznie na profilaktykę. Każdy inny zabieg, zgodnie z prawem, wymagałby ich odrębnej zgody.

- Wymienione są zabiegi z ósemkami, a takie dziecko jak moje nie ma jeszcze ósemek – mówi jedna z matek.

- My mamy napisane, że córka miała badanie żywotności zęba, kiretaż zwykły, lakierowanie i leczenie zmian na błonie jamy ustnej – mówi Barbara Kudlińska i podkreśla, że takie zabiegi się nie odbyły.

- Inni w klasie też dostali takie wykazy. Nie są to kwoty wyłącznie na 5 tys. zł, ale dochodziły do 10 tys. zł – mówi pani Barbara.

Kobieta przekonuje, że jej córka nigdy nie była we skazanym zakładzie.

- Ona ma aparat na zębach i mamy wizyty kontrolne w innym zakładzie. I jesteśmy tam pod stałą kontrolą – mówi pani Barbara.

Część rodziców zorientowała się dopiero wówczas, gdy otrzymali pisma z NFZ z ankietą, mającą zweryfikować, czy zabiegi rzeczywiście się odbyły.

- Dzieci nigdy tam nie były, nic takiego nie działo się też w szkole. Co prawda, ta firma przyjeżdżała do szkoły, ale to wszystko polegało na tym, że dzieci dostały szczoteczkę do zębów i miały opowiedziane, co to jest nić dentystyczna – opowiada Katarzyna Styczeń. I dodaje: - Dostaliśmy też kartki, które zęby są rzekomo do leczenia. U syna były chyba 4 pozycje, a u córki 5. Te zęby skontrolowałam u innego lekarza i okazało się, że one nie są do leczenia.

Szkoły muszą zapewnić opiekę dentystyczną

Od kilku lat szkoły mają obowiązek zapewnić dzieciom opiekę dentystyczną. Gmina Strzegom podpisała taką umowę z jednym z centrów stomatologicznych.

Reporterka Uwagi! próbowała skontaktować się z szefami tej placówki. Usłyszała, że nie ma ich na miejscu. Dlatego zostawiała swój numer telefonu. Jedna z właścicielek oddzwoniła.

- Myśmy chodziły do szkół, wyjaśniałyśmy wszystko… Spotkajmy się. Jestem przede wszystkim dobrym człowiekiem i służę ludziom, pomagam. Kontrola trwa od 2 października i do mojej firmy nie ma na razie żadnych zarzutów - usłyszeliśmy.

Sprawą zajmuje się prokuratura.

- Tutejsza prokuratura nadzoruje postępowanie w sprawie doprowadzenia do niekorzystnego rozporządzania mieniem Narodowego Funduszu Zdrowia poprzez wprowadzenie w błąd, co do wykonywania świadczeń stomatologicznych na rzecz uczniów szkół podstawowych. Może chodzić o ponad 2 tys. osób – mówi Łukasz Cimała z Prokuratury Rejonowej w Świdnicy.

Jaki status mają osoby prowadzące klinikę?

- Możemy mówić o osobach podejrzewanych, ponieważ wobec nich są czynione pewne zarzuty. Nie są sformalizowane, ale w związku z tą działalnością, pewne zarzuty są czynione, pewne nieprawidłowości zostały ujawnione – mówi Łukasz Cimała.

Co na to Narodowy Fundusz Zdrowia? Kontrola rzeczywiście trwa, jednak trudno powiedzieć, że NFZ uważa, że wszystko jest w porządku.

- Ta kontrola, która w tej chwili jest prowadzona, obejmuje okres świadczeń udzielonych od 1 stycznia 2022 roku do 30 września 2023 roku. Gdyby okazało się, że będziemy mieli podejrzenia, co do innych nieprawidłowości, to możemy rozszerzyć tę kontrolę – mówi Anna Szewczuk-Łebska z Dolnośląskiego Oddziału NFZ.

Czy są mechanizmy kontrolne, które pozwoliłby wyłapać coś takiego wcześniej?

- Te mechanizmy są i one działają, tylko nie zawsze działają tak samo szybko, jak rodzice i sami pacjenci, którzy mogą w realnym czasie, na Internetowym Koncie Pacjenta, sprawdzić, jakie świadczenie zostało im udzielone – mówi Anna Szewczuk-Łebska.

A sprawdzić warto, bo na niektóre procedury stomatologiczne, jak na przykład lakierownie zębów u dziecka, Narodowy Fundusz Zdrowia ma limit.

Jeśli ktoś nieuczciwie wprowadził w rejestr NFZ takie zabiegi, może się okazać, że nasze dziecko będzie ich pozbawione. Jak to zweryfikować? Po zalogowaniu na stronie pacjent.gov.pl, należy wejść w zakładkę „Uprawnienia”, następnie „Konta twoich dzieci”, a potem „Historia leczenia” i „Historia wizyt”. Przy pierwszych próbach logowania pojawia się informacja: „Trwa synchronizacja danych” i dopiero po kilku próbach możemy zweryfikować wizyty lekarskie dziecka.

Mimo początkowych deklaracji, żadna z właścicielek centrum stomatologicznego nie chciała się z nami spotkać.

- Na tym etapie trwa postępowanie. Pani też nie ma dowodów, że te zabiegi się nie wykonywały. Ma pani błędne informacje – usłyszeliśmy.

Zakładając, co podała prokuratura, że sprawa może dotyczyć 2 tysięcy osób, a zakładając, że średnio na dziecko wykorzystano 8 tys. zł, może chodzić o 16 mln zł.

- Rodzice są oburzeni, bo jeżeli widzę na koncie dziecka 8 tys. zł, a wiem, że nie korzystałam z ani jednej wizyty, to jestem bardzo oburzona – mówi pani Wioletta. I dodaje: - Mam nadzieję, że ta przychodnia zostanie pociągnięta do odpowiedzialności, bo nie wyobrażam sobie sytuacji, w której moje dziecko nie może skorzystać z usług z NFZ przez to, że już rzekomo skorzystało z takich usług.

Odcinek 7430 inne reportaże Uwagi! można oglądać na player.pl

podziel się:

Pozostałe wiadomości