Skomplikowany status prawny
15 lat temu Emilian Kamiński wraz z żoną – Justyną Sieńczyłło – stworzyli swój wymarzony teatr.
- Emilian włożył w to miejsce masę pracy i pieniędzy. Zrobił z tego coś, co stało się łakomym kąskiem – mówi Danuta Chojnacka, mieszkanka kamienicy.
Sześć lat od rozpoczęcia działalności zaczęli walkę o dalszy los teatru.
- To jest problem, który jest dobrze znany mieszkańcom Warszawy. Dotyczy on przejmowania nieruchomości i niestety dotknął też nas. Jesteśmy bardzo popularnym teatrem, lubianym przez ludzi. Nie narzekamy na brak widzów. Jednak po prostu się boimy – dodaje Natalia Kamińska, córka Emiliana Kamińskiego.
Status prawny kamienicy przy alei „Solidarności” jest skomplikowany. Lokale należą do różnych właścicieli. Blisko połowa mieszkań jest pusta, a miasto ma prawie 65 proc. udziałów w całej nieruchomości.
- Wynajmujemy ten lokal zarówno od miasta, jak i od wspólnoty mieszkaniowej. Czyli wspólnota może zadecydować o naszym dalszym niefunkcjonowaniu i tak samo miasto. Tylko różnica jest taka, że wspólnota kontroluje główną część teatru – podkreśla Kajetan Kamiński, syn założycieli teatru.
Jakie plany wobec Teatru Kamienica ma urząd miasta?
- Zarząd dzielnicy Śródmieście przedłużył umowę najmu dla Teatru Kamienica na kolejne 10 lat, aby umożliwić mu funkcjonowanie w tej przestrzeni – zapewnia Katarzyna Wiejowska z Urzędu Miasta st. Warszawy, dzielnica Śródmieście.
„To nie tylko teatr, to nasze życie”
Teatr Kamienica od lat prowadzi nie tylko działalność artystyczną, ale też charytatywną i edukacyjną dla dzieci, osób z niepełnosprawnościami i w kryzysie bezdomności.
- Ten teatr to jest moje życie. I życie aktorów, nasze serca, myśli. Tu są ludzie, którzy pracują, plus sąsiedzi, plus życie mojego męża, który zrobił najbardziej warszawski teatr, który służy temu miastu, a który nie ma żadnych subwencji stałych. Od zawsze. Żadnych – podkreśla Justyna Sieńczyłło, aktorka i właścicielka Teatru Kamienica.
Na strychu kamienicy, na każdych drzwiach jest napis z inną nazwą spółki. Właścicielem lokali jest pan Adrian, który w jeszcze kilku innych lokalizacjach w centrum Warszawy prowadzi swoje biznesy.
- Pan Adrian poprzez umowę ze wspólnotą mieszkaniową pozyskał poddasze, które miał remontować. Generalnie nie wykonywał żadnego remontu – podkreśla Mieczysław Kopacz, ekspert ds. bezpieczeństwa. I dodaje: - Zrobił pracę powiedzmy na papierze, wydzielił odpowiednią ilość lokali i dzięki temu stał się właścicielem przeważającej ilości głosów w tejże wspólnocie. I w związku z tym mógł narzucać pewną narrację prawną, która ewidentnie zmierzała w kierunku zablokowania działań teatru.
- Lokale, które nie istnieją i nigdy nie istniały, zostały wpisane do ksiąg wieczystych, więc pan X popełnił przestępstwo. A niestety sprowadził go nam pan Y, zarządca wspólnoty, który nas sprzedał. On go sprowadził, przedstawili to jako cudowną wizję. Ludzie byli zachwyceni, że windy będą i tak dalej. Oczywiście nic z tego nie wyszło – opowiada Danuta Chojnacka, mieszkanka kamienicy.
Właściciel ponad tysiąca metrów poddasza w kamienicy przy alei „Solidarności” nie znalazł czasu na rozmowę. Drogą mailową zastrzegł anonimowość i zaprzeczył wszystkim zarzutom. Napisał, że działa zgodnie z prawem, a żaden sąd do chwili obecnej nie stwierdził prawomocnie naruszenia prawa przy nabywaniu lokali. Twierdzi, że jego inwestycje blokuje strona przeciwna, opinia publiczna wprowadzana jest w błąd, a piwnicami, w których jest teatr, ani on, ani żadna z jego spółek nie są zainteresowani.
- Doszło do szeregu nieprawidłowości, które de facto naraziły tę wspólnotę na straty w wysokości ponad 3 milionów złotych. Kierowaliśmy w lutym 2021 roku akt oskarżenia w tej sprawie przeciwko dwóm osobom. Jeden to członek zarządu wspólnoty, a drugi przedstawiciel przedsiębiorców, którzy mieli dokonać remontu tej kamienicy, w zamian za wykonanie adaptacji poddasza, które mieli następnie uzyskać na własność – mówi Szymon Banna z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Kim jest inwestor?
- Zaczął wcześniej jako 24-latek, używając powiązań swego ojca, który był dyrektorem Biura Gospodarki Nieruchomościami w magistracie w Toruniu. W gronie jego towarzyszy biznesowych, można odnaleźć młodych ludzi, założycieli nowego harcerstwa, ale również ludzi ze służb – mówi prywatny detektyw. I dodaje: - Widać tutaj styk biznesu, polityki, wpływów opartych na relacjach z kościołem.
- Jeżeli ktoś niedoświadczony chciałby prześwietlić działalność biznesową tej osoby, nie byłby w stanie tego zrobić. W grę wchodzi ogromna liczba spółek, ponad 270 – mówi prywatny detektyw.
- Jego działalność jest bardziej skomplikowana niż międzynarodowych koncernów, niż ludzi obracających milionami i miliardami. Nie wiem czemu to służy, może kiedyś warto by się było temu przyjrzeć – dodaje Mieczysław Kopacz, ekspert ds. bezpieczeństwa.
Justyna Sieńczyłło zapowiada dalszą walkę o teatr założony przez męża.
- To jest serce Warszawy. Co mamy zrobić? Jak odpuścić takie miejsce jakimś ludziom, którzy robią kolejne biznesy i kasę? To jest warte dużo więcej niż pieniądze. Nie każdy to zrozumie, ale wiem, że ja tego miejsca nie odpuszczę dla widzów. Emilian zawsze mówił: widz jest najważniejszy – przekonuje Sieńczyłło.
Odcinek 7355 i inne reportaże Uwagi! można oglądać także na player.pl
Autor: dp
Reporter: Edyta Krześniak