Prokuratura Rejonowa w Sanoku postawiła 5 maja dyspozytorowi spływu Stanisławowi Ż. zarzut nieumyślnego spowodowania katastrofy na wodach śródlądowych i doprowadzenie do śmierci pięć osób. Prokurator wyjaśnił, że ciała dwóch osób dotychczas nie odnalezionych prokuratura uznała za śmiertelne ofiary spływu. Zdaniem prokuratury, w łódkach, którymi odbywał się spływ, nie było kamizelek ratunkowych, tzw. kapoków. Podejrzany jest obecnie przesłuchiwany. Grozi mu od pół roku do ośmiu lat pozbawienia wolności. Do tragedii doszło w sobotę. Czterema łodziami z Sanoka do Międzybrodzia płynęło 29 nauczycieli i pracowników Zespołu Szkół Zawodowych nr 1 w Kielcach. W Trepczy - w pobliżu miejsca, gdzie Sanoczek wpada do Sanu - prawdopodobnie jedna z łodzi uderzyła w kłodę, a w nią kolejna łódź. W wyniku wywrócenia się dwóch łodzi utonęły trzy kobiety, a dwie osoby - kobietę i flisaka - uznano za zaginione. Wiadomość za PAPTragedia na Sanie