Dariusz Maruszak, chemik z Gdańska, trafił szóstkę wspólnie z pięcioma innymi graczami. Między nich podzielono trzy miliony złotych. Gdy uśmiechnęło się do niego szczęście miał 29 lat, stałą, dobrze płatną pracę i był kawalerem. Po wygranej nie planował radykalnych zmian w swoim życiu. - Mojemu synowi pieniądze szczęścia nie dały. A nawet mogę powiedzieć otwarcie – zaszkodziły. Na pewno byłby szczęśliwszy – mówi Jan Maruszak, ojciec pana Dariusza. Dariusz Maruszak zamiast kupić sobie wymarzony samochód, zainwestował w import samochód z Czech. Większość pieniędzy z wygranej powierzył mężczyźnie poznanemu poprzez ogłoszenie z gazety. Spisana u notariusza umowa nie uratowała go przed oszustem. Do dziś nie odzyskał pieniędzy. Oszust w między czasie zmarł. ---ramka 15511|prawo|--- - Byłem wtedy kawalerem. Może zabrakło tej kobiety, która by chwyciła i mną potrząsnęła – podsumowuje swoje doświadczenia pan Dariusz. Marek Spierewka bezrobotny traktorzysta z popeegirowskiej wsi koło Szczecinka od razu kupił wymarzony samochód, potem trzypokojowe mieszkanie w Pile. Wygrał ponad 520 tysięcy złotych. Główną nagrodą musiał podzielić się z drugim szczęściarzem. Założył nową rodzinę. Po wygranej nie podjął żadnej stałej pracy. - Dziś zostało mi tylko wspomnienie. Przejechałem całą Polskę wzdłuż i wszerz. Korzystałem z życia. Co chciałem tak miałem – opowiada Marek Spierewka. - Niestety nie pomyślałem jednak żeby zabezpieczyć siebie – dodaje. Marek Spierewka podobnie jak kilka milionów Polaków gra w lotto i liczy na szczęście. Dworzec kolejowy w Olsztynie. To tutaj zdarzyła się rzecz niespotykana w historii totka. W dworcowej kolekturze w ciągu niespełna 10-ciu dni, ten sam gracz, dwukrotnie wytypował szóstkę w totka. - To było młode małżeństwo z małym dzieckiem. Pamiętam, że tym drugim razem, już po wygraniu pierwszej „szóstki”, kreśliło dziecko. Potem ich już tu nie widziałem. Pewnie dlatego, że trzeba było trochę czasu by te pieniądze jakoś wydać – mówi Andrzej Budkiewicz, sprzedawca w kolekturze. Szczęśliwe małżeństwo z Dąbrówki wygrało ponad czterysta tysięcy złotych. Kilka lat po sukcesie opuścili wieś. Tak dużą wygraną trudno było ukryć w małej społeczności. Historia ich szczęścia nadal jest tu żywa. Nadal mieszkają tu ich krewni i bliscy znajomi. - To trzeba mieć fuksa. Żyło im się jak trzeba. Elegancko żyli – wspomina Zygmunt Zieliński. Zygmunt Rząp, sołtys z Olszyny koło Szczytna, wygrał w połowie lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku ponad półtora miliarda starych złotych. Zanim trafił szóstkę, grał w totka nałogowo ćwierć wieku. - Pieniądze pomagają marzenia spełnić. To daje szczęście. A szczęście daje bliskość drugiego człowieka – podsumowuje temat Zygmunt Rząp. Prawdopodobieństwo głównej wygranej w lotto 1 do… 14 milionów. Zatem żeby wygrać trzeba grać.