W niewielkiej wsi Komorniki pod Poznaniem w prywatnym magazynie na terenie byłego PGR składowanych jest 1300 ton toksycznych odpadów. Właścicielem budynku jest Elżbieta Dziurka. Kobieta pięć lat temu wynajęła magazyn firmie „W” z Poznania.
- Przyjechała firma, która zajmowała się pośrednictwem w wynajmie nieruchomości i ta firma zaproponowała nam współpracę z firmą pana Mariana M. W dokumentach było, że będą oni mieli zezwolenie na składowanie różnych odpadów, tzw. niebezpiecznych. Mieli również zezwolenie na utylizację i transport tych odpadów – opowiada Elżbieta Dziurka, właścicielka magazynu w Komornikach.
Zezwolenie wydało starostwo powiatowe w Poznaniu. Urzędników nie zainteresował fakt, że firma działała zaledwie od trzech miesięcy i nie miała żadnego doświadczenia w branży.
- Wszystkie wymagane prawem dokumenty, które on musiał złożyć, żeby uzyskać takie zezwolenie, złożył. Prawo polskie jest takie, niestety niedoskonałe, że nie daje możliwości, jeśli ktoś spełnia wszystkie wymogi, odmówić wydania stosownego zezwolenia. My nie możemy ograniczać działalności gospodarczej. Ale gdy na miejscu odbyła się kontrola i inspektor zorientował się co wyłącznie jest składowane, to z miejsca nastąpiło natychmiastowe cofnięcie zezwolenia na działalność tego pana – mówi Romuald Grabiak, dyrektor Wydziału Ochrony Środowiska Starostwa Powiatowego w Poznaniu.
Marian M. zdążył w ciągu kilku miesięcy wypełnić po dach magazyn w Komornikach toksycznymi odpadami. Gdy zabrakło mu miejsca, wynajął kolejne magazyny, tym razem w Pile. Ale na składowanie tam odpadów nie miał już pozwolenia. Sprawa wyszła na jaw przypadkiem. W naszym programie pokazaliśmy to cztery lata temu.
- Pan M. został aresztowane w związku ze sprawą w Pile, a o naszym magazynie jakby zapomniano. Była to ta sama firma, ta sama działalność, z tym, że tutaj była koncesja i wszystkie dokumenty, a tam ich nie było. Ale tam inaczej się to odbyło – mówi Elżbieta Dziurka.
Wszystko dlatego, że magazyny w Pile należały do Agencji Mienia Wojskowego, czyli do państwa. Dawało to możliwość utylizacji śmieci za publiczne pieniądze. Magazyn w Komornikach to teren prywatny i państwo na posprzątanie go pieniędzy wyłożyć nie chciało.
- W pierwszej kolejności należy pamiętać o tym, że obowiązek usunięcia odpadów spoczywa na podmiocie korzystającym ze środowiska. W związku z tym ten obowiązek musi zostać wyegzekwowany i działania organów do tego zmierzały. Trzeba pamiętać, że w takich przypadkach to zaangażowanie państwa musi być rozpatrywane jako krok nadzwyczajny. Nie może być tak, że tworzy się pewien standard postępowania wobec osób, które z założenia chcą działać nielegalnie – komentuje sytuację Łukasz Dąbkowski z Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Poznaniu.
W sierpniu, po rozszczelnieniu się beczki w magazynie doszło do niekontrolowanej reakcji chemicznej. Sprawa jest na tyle poważna, że wojewoda wielkopolski zwołał sztab kryzysowy, a magazyn jest pilnowany całą dobę. Jednak odpadów nie można wywieźć na koszt państwa, bo są na prywatnym terenie. Mogłoby być to możliwe jedynie wtedy, gdyby składowisko zostało uznane za tzw. bombę ekologiczną.
- Każdy organ tutaj miał swoje kroki do podjęcia i je podejmował. Nie jest rzeczą łatwą jednoznaczne stwierdzenie w tak skomplikowanej materii, które wymaga zaangażowania szeregu służb, kto tak naprawdę musi tutaj jakie kroki podjąć – mówi Łukasz Dąbkowski z Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Poznaniu.
Już po skończeniu zdjęć do reportażu okazało się, że składowisko w Komornikach uznano za bombę ekologiczną i że znalazły się jednak pieniądze na jej usunięcie na koszt państwa. Nasi dziennikarze będą przyglądali się temu, jak szybko sprawa zostanie załatwiona, a śmieci usunięte i zutylizowane. Władze obiecały, że stanie się tak w ciągu dwóch miesięcy.