Pani Anna i pan Robert od dwóch lat starali się o dziecko. Trafili do specjalisty, który dawał nadzieję. Ku ich zaskoczeniu jednak wykonał zabieg, który na dobre pozbawił ich szans na własne potomstwo. Ginekolog wykonał elektrokauteryzację. Na czym polegał ten zabieg dowiedzieli się już po fakcie od innego lekarza. - Ten człowiek nam zniszczył życie. On tak jakby mnie wykastrował hormonalnie. Jajniki przestały wydzielać swoje hormony. Na jakiej podstawie ten lekarz przeprowadził na mnie ten zabieg? Nie wiem - mówi Anna Pażucha. Elektrokauteryzacja zalecana jest w przypadku schorzenia określanego jako zespół policystycznych jajników. Tymczasem pani Anna cierpi na zupełnie inne schorzenie. Jak wynika z dokumentacji medycznej wyraziła zgodę jedynie na laparoskopię, czyli zabieg poglądowo-diagnostyczny. Dopiero po zabiegu, przeglądając wypis ze szpitala, z jego treści pani Anna dowiedziała się że jest po przeprowdzonej bez jej wiedzy i zgody elektrokauteryzacji. Skierowała sprawę do prokuratury. - Prokuratura częstochowska umorzyła to śledztwo. Prokurator wysłał mi zawiadomienie o wszczęciu śledztwa 27 grudnia. A trzy dni później dostałam pismo o umorzeniu śledztwa. Czyli z końcem roku prokuratura podniosła sobiestatystyki w zamkniętych sprawach - opowiada Anna Pażucha. - Decyzja o umorzeniu postępowania była decyzją przedwczesną. Prokuratura bazując wtedy na materiale zgromadzonym w tym pierwotnym postępowaniu uznała, że nie można tutaj przypisać lekarzowi zawinionego błędu - tłumaczy postępowanie prokuratury Romuald Basiński z Prokuratury Okręgowej w Częstochowie. Upór pacjentki i własne dochodzenie sprawiły, że sprawa znalazła finał w sądzie. Prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia, w którym postawiła ginekologowi zarzuty: błędu diagnostycznego, błędu leczniczego i wykonania inwazyjnego zabiegu bez zgody pacjentki. Opinie powołanych przez prokuraturę biegłych sądowych są druzgocące dla ginekologa z Częstochowy. Na treści tych opinii oparto akt oskarżenia. Pani Anna skierowała swoją sprawę także do rzecznika odpowiedzialności zawodowej. Po przeanalizowaniu okoliczności rzecznik zarzucił lekarzowi brak należytej staranności w diagnozowaniu, co w konsekwencji doprowadziło do pozbawienia pacjentki szans na urodzenie dzieci. Sądy Lekarskie: Okręgowy i Naczelny nie zauważyły jednak istotnych uchybień. - Sąd nie dopatrzył się błędów w postępowaniu lekarza, ale w odniesieniu do tego materiału dowodowego, który zgromadził sąd okręgowy, na którym oparł swoje rozstrzygnięcie - mówi Wojciech Łącki z Naczelnej Izby Lekarskiej. Opinia biegłej powołanej przez sąd lekarski skrajnie różni się od opinii biegłych sądowych powołanych przez prokuraturę. Zdaniem sądu lekarskiego dokumentacja medyczna nie jest przedmiotem sprawy. Mimo że to jedyny znaczący dowód, nikt nie zagłębia się w rozbieżności i braki. Mimo odwołań, w sądach lekarskich pani Anna nic nie wskórała. Ginekolog przez dwie Izby Lekarskie został znany za niewinnego. Upór i determinacja pani Anny sprawiły że sprawa ginekologa trafiła wreszcie przed sąd w Częstochowie. Odbyła sie dopiero pierwsza rozprawa, nie wiadomo jak długo jeszcze trzeba będzie czekać na wyrok w tym procesie. Państwo Pażuchowie zdecydowali się na zrobienie kursu adopcyjnego, czekają na przyznanie im dziecka z adopcji.