- Z sąsiadką rozmawiałyśmy sobie i usłyszałyśmy krzyk na klatce. A to ta najstarsza córka wróciła od babci. Otworzyła drzwi, weszła i od razu krzyk – opowiada sąsiadka rodziny. To bardzo tajemnicza sprawa. Na miejscu zdarzenia w ubiegłą niedzielę cały dzień do późnych godzin wieczornych pracowali eksperci kryminalistyki, patomorfolog i prokurator. Nie było śladów włamania do mieszkania. Było ono zamknięte od wewnątrz. Panował tam porządek, nie było też żadnych śladów walki. Ze wstępnych ustaleń wynika, że śmieć matki i jej dzieci nastąpiła zaledwie godzinę przed odnalezieniem ciał. - W jednym pokoju znajdowały się zwłoki dziewczynki, leżały na podłodze. W drugim pokoju, też na podłodze były zwłoki matki oraz syna. Dzieci miały rany cięte szyi. Natomiast jeśli chodzi o rany matki, to poza ranami ciętymi szyi miała też inne, ale nie chciałabym mówić tutaj o szczegółach. Znaleziono nóż, który mógł być narzędziem zbrodni – mówi Barbara Badyga, Prokuratura Rejonowa w Stalowej Woli. Ewa W. była nauczycielką matematyki. Nie pracowała jednak w szkole. Zajmowała się domem i wychowaniem dzieci. Rodzina utrzymywała się z pensji męża pani Ewy, który miał stałą pracę. Kilka dni przed tragedią wyjechał do Francji, w sprawach zawodowych. - To nie była rodzina, która oficjalnie potrzebowała pomocy. Wydaje mi się, że to była normalna, zwykła rodzina. Dzieci były zadbane, czyste. Patrząc nawet przez swój pryzmat i porównując, to powiedziałabym, że była taka sama jak ja. Bardzo się przejmowała dziećmi. Nawet kontakty w szkole, które były tutaj między całą społecznością i rodzicami – ją to bardzo interesowało – wspomina Edyta Łukasiewicz, sołtys wsi Lipa. Nauczyciele ze szkoły, do której chodziły dzieci, nie chcieli z nami rozmawiać przed kamerą. Z rozmów z nimi wynika jednak, że dzieci bardzo dobrze się uczyły, nie sprawiały też żadnych problemów wychowawczych. Z ustaleń policji i prokuratury wynika, że kobieta nigdy nie leczyła się psychiatrycznie. Nie ma też dokumentacji medycznej potwierdzającej jej poważną, bądź nieuleczalną chorobę. Rodzina państwa W. nigdy wcześniej nie była znana policji. - Policjanci nie interweniowali tam. Ani w związku z awanturami domowymi, ani w związku z awanturami sąsiedzkimi. Rodzina nie miała też prowadzonego żadnego postępowania w związku z przemocą w rodzinie, nie była objęta procedurą niebieskich kart – mówi asp. sztab. Andrzej Walczyna, rzecznik Komendy Powiatowej Policji w Stalowej Woli. Wciąż trwają przesłuchania sąsiadów i innych świadków. Śledczy weryfikują udział osób trzecich w tej zbrodni. - Jedna z wersji jest taka, że sprawczynią może być matka, ale druga zakłada, że mogło to być morderstwo. Nic nie jest przesądzone. Byłam tam na miejscu, widziałam wszystko, co tam zastaliśmy, ale nie jestem w stanie powiedzieć czy to ktoś z zewnątrz zrobił, czy to zrobiła ta kobieta. Nie wiadomo – mówi Barbara Badyga, Prokuratura Rejonowa w Stalowej Woli Ze wstępnych ustaleń z sekcji zwłok wynika, że przyczyną śmieci chłopca było wykrwawienie. Nie ustalono jeszcze, co było przyczyną śmierci dziewczynki. Patomorfolog nie wydał też jednoznacznej opinii w sprawie śmierci matki dzieci. Krew Ewy W. zostanie przebadana na obecność alkoholu, narkotyków i innych substancji. Badane są także zabezpieczone w mieszkaniu ślady biologiczne i przedmioty. Ostateczne ustalenia z wyników sekcji zwłok prokuratura pozna za miesiąc.