Reporterzy UWAGI! pojechali do Kanady, by odnaleźć świadków tragedii, która 14 października wydarzyła się na lotnisku w Vancouver. Rozmawiali z Kanadyjczykami i mieszkającymi w Kanadzie Polakami, którzy spontanicznie wyszli na ulice, by wyrazić współczucie dla matki zabitego i zaprotestować przeciw postępowaniu policjantów, które doprowadziło do śmierci Polaka. Spotkali się z kanadyjskimi dziennikarzami, którzy bezkompromisowo drążyli temat i dzięki którym prawda o tragedii wyszła na jaw. Polecieli do domu młodego Kanadyjczyka, który nakręcił filmowy zapis akcji policji. Spotkali się też z matką zabitego Roberta Dziekańskiego. Robert leciał do Kanady, w nadziei, że obok matki uda mu się polepszyć życie, znaleźć pracę, nauczyć się angielskiego, wreszcie rzucić palenie, co było dla niego bardzo ważne. Leciał ponad 12 godzin, na lotnisku spędził kolejne godziny. Zdesperowany, wyczerpany, nieznający języka, swoim zachowaniem sprowokował akcję policjantów, która zakończyła się dla niego śmiercią. Jego matka czekała na niego na lotnisku. Dzwoniła, pytała, za każdym razem dostawała nieprecyzyjne odpowiedzi – że odprawa na lotnisku dla imigrantów trwa długo, że się jeszcze przedłuży, żeby jechała do domu. W końcu, gdy była już w domu, ktoś z obsługi lotniska powiedział jej, że widzi jej syna. Poprosiła, by mu powiedziano, że jedzie do niego i będzie na lotnisku tak szybko, jak to będzie możliwe. Ale nie dotarła do niego i nie zdołała mu pomóc. Dlaczego tak się stało? Dlaczego nikt z obsługi lotniska nie zainteresował się jednym z pasażerów, który co prawda zachowywał się dziwnie, nie był jednak w żadnym stopniu zagrożeniem dla porządku na lotnisku? Potwierdzili to świadkowie wydarzenia. Sprawą zajęli się kanadyjscy dziennikarze. - Kiedy to się stało, napisałem, że potraktowaliśmy tę kobietę jak powietrze – mówi Ian Murgrew, dziennikarz Vancouver Sun. - Przerażające, że nikt nie wyciągnął ręki i nikt jej nie pomógł. Jej syn był zaledwie 100 metrów dalej, po drugiej stronie szklanej ściany. Co by zaszkodziło, gdyby ktoś wstał od biurka, aby go poszukać? To zajęłoby 10 minut. Odrobina współczucia wszystko by zmieniła. Służby graniczne, obsługa lotniska, policja, nie wykazały żadnej ludzkiej troski ani współczucia dla niego i jego matki. Tragiczne zdarzenie na lotnisku policja przedstawiła jako standardową interwencję wobec agresywnego człowieka. Relacje świadków znacznie różniły się od oficjalnej wersji. Kanadyjscy dziennikarze zainteresowali się wyjaśnieniem tych rozbieżności. Mimo coraz większych wątpliwości, policja cały czas podtrzymywała wersję o zasadności użycia paralizatora prądu przeciwko Robertowi Dziekańskiemu. - W poniedziałek poprosiliśmy o kolejny wywiad z policją, ponieważ zgłosił się do nas świadek, Sima Ashrafinia [Iranka od 20 lat mieszkająca w Kanadzie] – mówi Peter Grainger, dziennikarz telewizji CTV. - I jej historia różniła się od tego, co powiedziała nam policja. Oni powiedzieli, że został porażany raz, ona twierdziła, że więcej. Wyglądało, jakby był porażony cztery razy. Stąd wiedzieliśmy, że są rozbieżności i musimy zgłębić temat. Tego właśnie się dowiedzieliśmy, kiedy zaczęli zgłaszać się do nas kolejni świadkowie. Ich historia bardzo różniła się od tego, co mówiła nam policja. Przełomem było ujawnienie przez media filmu, nakręconego podczas akcji przez młodego Kanadyjczyka, czekającego na samolot do domu. Paul Pritchard przekazał kamerę policjantom, którzy przybyli na miejsce tragedii, pod warunkiem, że zwrócą mu ją po 48 godzinach. Kiedy po tym czasie policja odmówiła zwrotu kamery, za radą prawnika wystąpił do sądu. Po dwóch tygodniach odzyskał kamerę i upublicznił wstrząsający zapis. Czy policja chciała ukryć prawdziwy przebieg zdarzenia?Zobacz cały film z akcji. - Tylko podczas ostatnich dziewięciu tygodni pięć osób zginęło w Kanadzie wskutek użycia paralizatora – mówi Peter Grainger, dziennikarz telewizji CTV. - W moim przekonaniu policja generalnie, nie tylko Kanadyjska Królewska Policja Konna, ale policja w Kanadzie w ogóle, używa paralizatorów bez względu na okoliczności, żeby nie pobrudzić sobie rąk. Bang, strzelają. Nie muszą podchodzić blisko. Od chwili ujawnienia przez kanadyjskie media nagrania ze zdarzenia na lotnisku, w Kanadzie rozgorzała ogólnonarodowa dyskusja na temat zasadności używania paralizatorów. Nagranie z lotniska dla przeciwników używania taserów stało się koronnym dowodem na brutalność kanadyjskiej policji. Jaka jest reakcja policji, służb lotniska i kanadyjskich władz oraz dlaczego w Ameryce Północnej policja powszechnie stosuje paralizatory.