Sześciolatek w pierwszej klasie

TVN UWAGA! 3631197
TVN UWAGA! 135577
Pięć lat temu podjęto decyzję o reformie edukacji i posłaniu sześciolatków do szkół. Od tego czasu trwa dyskusja o tym, czy polska szkoła nadaje się dla młodszych dzieci. Szkoły miały być gotowe do przyjęcia sześciolatków już w ubiegłym roku. Jednak Ministerstwo Edukacji, pod naciskiem rodziców, o rok wydłużyło okres przejściowy. Również kolejne lata to niewidoma, bo właśnie Akcja Ratuj Maluchy zebrała wymaganą liczbę podpisów pod wnioskiem o referendum edukacyjne. Jak wygląda nauka sześciolatków w pierwszej klasie i czy obawy rodziców są uzasadnione?

- Granica siedmiu lat wiąże się bardziej z tradycją, z tym, że dzieci w Polsce tak zaczynały edukację szkolną, niż z prawidłowościami psychologicznymi. Jeśli na dodatek chcemy, żeby nasze dzieci dojrzewały szybciej emocjonalnie, społecznie, to trzeba im na to pozwolić. My mamy tendencję infantylizowania dzieci. Nie doceniamy tego, ile one wiedzą, potrafią, z iloma sytuacjami potrafią sobie dać radę, pod warunkiem, że im na to pozwolimy – mówi dr Aleksandra Piotrowska, psycholog, Uniwersytet Warszawski. Jedna z warszawskich szkół podstawowych. W tej 30 osobowej klasie wszystkie dzieci zaczynały naukę jako sześciolatki. Minuta po minucie rejestrowaliśmy jak uczą się i bawią w klasie oraz ile czasu spędzają w ławkach. - Ta szkoła, jaka jest dzisiaj stworzona dla sześciolatka, nie jest tą samą szkołą, którą pamiętam ja ze swojego doświadczenia czy nawet te dzieci, które szły do szkoły nawet pięć lat temu. To jest szkoła z programem i metodyką zaplanowanymi dla sześciolatka – dodaje dr Aleksandra Piotrowska, psycholog, Uniwersytet Warszawski. Cztery lata temu specjalnie zmieniono program nauki w szkołach podstawowych tak, by przyjmować do pierwszych klas sześciolatki. Mimo obniżenia wymogów, zdecydowana większość rodziców nie zdecydowała się na posłanie sześcioletnich dzieci do pierwszej klasy. Od samego początku przeciwnikami reformy byli rodzice zgromadzeni wokół akcji Ratuj Maluchy. Udało im się zebrać ponad 950 tysięcy podpisów pod wnioskiem o przeprowadzenie referendum edukacyjnego. - U podstaw reformy nie leży dobro dzieci. Dzieci w pierwszych klasach, które nie osiągnęły gotowości szkolnej, nie są w stanie sprostać reżimowi, który narzuca polska szkoła. Duży ciężar przenoszony jest na pracę w szkole. Dziecko nie tylko przez pięć, sześć godzin siedzi zduszone w ławce, musi hamować swoją naturalna potrzebę ruchu, to jeszcze po lekcjach często musi nadganiać z programem za starszymi uczniami. To powoduje, że dziecko jest sfrustrowane, bo nie ma się kiedy bawić. A to dziecko potrzebuje zabawy tak jak powietrza, żeby móc się prawidłowo rozwijać – uważa Karolina Elbanowska, prezes Fundacji Rzecznik Praw Rodziców. Sprawdziliśmy jak spędzały czas sześcioletnie dzieci w szkole 264 w Warszawie. Lekcje zaczęły się o g. 8 rano od zadań na dywanie, które trwały 15 minut. W sumie innych zajęć poza ławkami oraz przerw było ponad 90 minut. Tyle samo czasu dzieci spędziły w ławkach. Trudno mówić o wysiadywaniu 45 minut w klasie, skoro najdłuższe zadanie pisemne trwało 26 minut. - Wszystko zależy od tego, jakiego mamy nauczyciela, jak przygotowanego – przyznaje Izabela Dobrzyńska, nauczycielka kształcenia zintegrowanego Szkoły Podstawowej nr 264 w Warszawie. - Przeciwnicy posyłania wcześniejszego dzieci do szkoły sprawili, że spora część rodziców, która jeszcze nie miała takich wątpliwości, teraz zaczyna się zastanawiać, a cóż to za koszmarnym miejscem jest współczesna szkoła, ileż niebezpieczeństw grozi tam mojemu maleństwu. Podważanie zasad współpracy szkoły z rodzicami, to jedna z najgorszych rzeczy, które mogą się wydarzyć – uważa dr Aleksandra Piotrowska, psycholog, Uniwersytet Warszawski. - Ruch Ratujmy Maluchy nigdy nie stał w opozycji do rodziców, którzy posłali swoje dzieci wcześniej do szkoły. Mamy w swoich szeregach ludzi, którzy to zrobili. Jedni są zadowoleni, drudzy nie. Nam chodzi o to, żeby rodzice dzieci, które są posyłane do szkoły, zadali sobie pytanie, dlaczego to robią. Żeby nie podejmowali decyzji pod wpływem propagandy ministerstwa – mówi Karolina Elbanowska, prezes Fundacji Rzecznik Praw Rodziców. W prywatnych szkołach również sześcioletnie dzieci są przyjmowane do pierwszych klas, jednak większość zaczyna w „klasie zerowej”. Jak tłumaczy dyrektor szkoły, sześciolatki startują z programem pierwszej klasy już w zerówce i nie przewiduje rezygnacji z prowadzenia klasy wstępnej. - W dużej mierze są to emocje rodziców i brak informacji z obu stron. Jest brak pokazania doświadczeń pozytywnych, ale także pracy nad zmniejszeniem obaw – mówi Zygmunt Puchalski, dyrektor Zespołu Szkół Ogólnokształcących STO Społecznego Towarzystwa Oświatowego w Warszawie. - Zmiana edukacyjna może mieć jeden cudowny plus. Dotychczas od dziecka kończącego pierwsza klasę oczekiwano, że będzie płynnie czytało. Teraz na opanowanie pisanie i czytania dziecko ma trzy lata. Dajmy dzieciom czas. Ten nowy program to właśnie podkreśla – mówi dodaje dr Aleksandra Piotrowska, psycholog, Uniwersytet Warszawski. Obniżenie wieku szkolnego to dla jednych rewolucja, dla innych tylko zamiana pozorna. Spór o wiek pierwszoklasistów odciąga nas od najistotniejszego problemu polskiej szkoły - jakości kształcenia, która w wielu sferach nie nadąża za współczesnych światem. Dla wielu dzieci szkoła jest nudna i nieatrakcyjna.

podziel się:

Pozostałe wiadomości