List i ślady na peruce
32-letni Stanisława F. zginął we wsi Sobota w nocy z 17 na 18 października 1991 roku. Jego zwłoki znalazła żona Ewa. Sprawę zgłosiła śledczym. Powiedziała, że doszło do napadu, którego mieli dokonać nieznani sprawcy.
Prowadzone wówczas postępowanie nie dało odpowiedzi na pytanie, kto zabił mężczyznę. Sprawa została umorzona, a sprawcy pozostali na wolności. Do czasu, aż nad zabójstwem z 1991 roku pochylili się funkcjonariusze z Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu.
- Powodem powrotu do śledztwa umorzonego w 1992 roku był list napisany przez Ewę F. przed zabójstwem Stanisława F. – komentuje Ewa Bialik, Rzecznik Prasowy Prokuratury Krajowej.
Ponownie przebadano dowody znalezione na miejscu zbrodni, a w szczególności perukę, którą miał na sobie napastnik. Ponownie poddano ją oględzinom i szybko okazało się, że ślady biologiczny zabezpieczone na peruce należą do obecnego partnera Ewy F.
- List spowodował, że prokuratura w tej sprawie przeprowadziła szereg nowych dowodów. Oprócz przesłuchania nowych świadków, został powołany zespół biegłych. To wszystko plus dowody zebrane w toku śledztwa z lat 1991-92 pozwoliły prokuraturze postawić Ewie F. i Waldemarowi B. zarzut zabójstwa. Za ten czyn grozi im dożywotnia kara pozbawienia wolności – mówi Ewa Bialik.
- Byłem przy zatrzymaniu pana Waldemara i pani Ewy. Byli bardzo spokojni, nie pokazywali emocji – dodaje oficer operacyjny Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu.
Córki pewne: są niewinni
W winę zatrzymanych Ewy F. i Waldemara B. nie wierzą ich córki. Są przekonane o niewinności rodziców.
- Aresztowanie było dla nas dużym zaskoczeniem – przyznaje Agnieszka.
- Rozmawiałyśmy z nimi o tym nie raz o tej niewyjaśnionej zbrodni i zawsze mówili, że nie mają z tym nic wspólnego. Nie byliby w stanie zrobić nic złego, dali nam tego dowód całym swoim życiem. Wiemy, jacy to ludzie, znamy ich - dodaje Agata, córka podejrzanego Waldemara B.
List miał dostarczyć śledczym bratanek oskarżonego dziś Waldemara B. Tej wersji nie potwierdza prokuratura. Mężczyzna miał go znaleźć, porządkując stare rzeczy. Nie jest tajemnicą, że mężczyźni mieli konflikt na tle biznesowym.
- Konflikt na tle majątkowym, który powstał w naszej rodzinie rozwinął się do ogromnych rozmiarów. To nienawiść członków rodziny skierowana w stronę naszych rodziców miała spowodować ich usunięcie i zgarniecie całego majątku - podkreśla Agata, córka oskarżonego o morderstwo Waldemara B.
Motyw
Zamordowany Stanisław F. często wyjeżdżał do pracy za granicę i z tym śledczy łączyli jego morderstwo.
- W śledztwie przewijał się wątek braku rozliczenia z pieniędzy zarobionych za granicą, ale nie znalazł on potwierdzenia – komentuje oficer operacyjny Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu.
Niedługo przed morderstwem Stanisława F. miały miejsce dwa zdarzenia, które prawdopodobnie miały mylić tropy śledczych. Sprawcy chcieli sprawić wrażenie, że mężczyzna ma wrogów. Raz przed jego samochód spadło drzewo, niedługo potem ktoś do niego strzelał.
- Ludzie mówili, że gdzieś do niego strzelali, że jakieś porachunki z jego udziałem miały miejsce – mówi sąsiad zamordowanego.
27 lat temu sprawców szukano wszędzie, także za granicą. Tymczasem najprawdopodobniej byli na wyciągnięcie ręki.
- Prokuratura wyciąga wniosek, że była to {list –red.] forma nawoływania do zabójstwa, natomiast ja uważam, że tak nie jest. Odpowiednią linię argumentacji przedstawimy w sądzie. Ten list nie ma znaczenia procesowego i merytorycznego. Jest tylko dodatkiem. Dowody zabezpieczone w 1991 przeczą temu, że Ewa F. brała udział w tym zabójstwie – mówi Jakub Orłowski, pełnomocnik oskarżonych Ewy F. i Waldemara B.
Jako jedyni dotarliśmy do listu. Badania grafologiczne wykazały, że pisała go Ewa F. najprawdopodobniej do Waldemara B., który był przyjacielem rodziny państwa F. kiedy pan Stanisław jeszcze żył. List może świadczyć o romansie dziś podejrzanych Ewy F. i Waldemara B.
- Ten list jest o tyle dowodem w sprawie, że jest prawdopodobnie pisany jeszcze za życia Stanisława F. Ze swojej strony możemy domniemywać, że romans, który od początku był skrywany przez panią Ewę był realny i miał miejsce – mówi oficer policji.
Całość reportażu jutro o godz. 20 w Superwizjerze na antenie TVN24