Spór o 14 centymetrów

TVN UWAGA! 135117
Prezydent Żyrardowa kontra mieszkańcy jednego z bloków. Absurdalny spór o 14 centymetrów. Aby postawić rusztowanie i ocieplić budynek, mieszkańcy muszą mieć zgodę prezydenta miasta, bo on jest gospodarzem przyległych do bloku terenów. Kilka lat temu popełniono błąd w ustawie o gospodarce nieruchomościami, który pokutuje do dziś.

- Gra toczy się o 12 centymetrów, tylko nie wiem, skąd mierzyć. Bo jeżeli zmierzę od ściany budynku, to jest dokładnie 7 centymetrów. To jest powierzchnia około 18 metrów kwadratowych. To jest spór o mur. Mieszkańcy prosili, aby nie tylko ocieplić ściany budynku, ale również podmurówkę. Rynny wystają, ale jeszcze bardziej daszki nad wejściem, więc nie wiem czy to należy jeszcze do bloku, czy do gminy, bo wisi nad obcą działką - mówi Grażyna Kubiak, przewodnicząca zarządu wspólnoty. - W tych czasach, kiedy powstawały wspólnoty i wydzielano budynki, niestety grunty wydzielono dokładnie pod budynkami, więc każdy centymetr ziemi, także lamówka jest własnością miasta – tłumaczy Andrzej Wilk, prezydent Żyrardowa. - Prosiliśmy o udostępnienie terenu wokół bloku, żeby postawić rusztowanie. I jest problem. Przy okazji tej zgody, Gmina proponuje nam też całe podwórko. Ale dlaczego my mamy mieć koszty? Prezydent zachęca wspólnoty, bo 5 groszy za metr kwadratowy. Ale to nie jest tylko 5 groszy, bo z tym się wiąże utrzymanie podwórka – mówi Grażyna Stefańska. - Rzeczywiście proponujemy pierwotnie tereny większe, ale finalnie zawsze zgadzam się na propozycje wspólnot. Nigdy nie ma czegoś takiego, że ja narzucam, bo nie mam takiego prawa – stwierdza prezydent. Ponad rok trwała wymiana korespondencji pomiędzy urzędami i wspólnotą. W sprawę zaangażowani są nie tylko prezydent miasta, ale starosta, Wojewoda Mazowiecki, Główny Inspektorat Nadzoru Budowlanego i Rada Miasta. Sztab ludzi zajmujący się sprawą styropianu. Wittenberga 6 to blok, jakich wiele w Żyrardowie. Spuścizna PRL-u, nieremontowana od 58 lat. Mieszkańcy zdobyli pieniądze na termomodernizację, pozwolenie na budowę. Popełnili jeden błąd, który napędził biurokratyczną przepychankę. Zrezygnowali z dzierżawy trawników wokół bloku, prosząc o nieodpłatne użyczenie. - Gmina zmusza nas do dzierżawy terenu. Zastosowała metodę zastraszania, że postawią nam garaże, pawilony - mówi Grażyna Stefańska. - Ta sprawa powinna być załatwiona rok temu, bez żadnego problemu. Wspólnota nie chciała się podporządkować pewnym zasadom, które wprowadziliśmy i takie, jakie były stosowane w stosunku do ponad setki innych wspólnot. Nie chciała ani wydzierżawić, ani wynająć terenu – tłumaczy Andrzej Wilk, prezydent Żyrardowa. Dziwi brak dobrej woli, zwłaszcza, że przez 15 minut wypracowano kompromis, w sprawie która ciągnęła się ponad rok. Porozumienie w obecności kamer to jest to. Wymarzony remont uda się przeprowadzić. Mieszkańcy podpisali umowę najmu z prezydentem miasta. Szkoda tylko, że zaangażowano tyle sił i środków w sprawę, jak się okazało banalną do rozwiązania.

podziel się:

Pozostałe wiadomości