Wielkanocne popołudnie nie zapowiadało tragedii. Mieszkańcy hotelu socjalnego obchodzili święta. - Było ładnie, ciepło, świątecznie. Zrobiliśmy grilla – mówi jeden z mieszkańców. W nocy wybuchł pożar w budynku socjalnym. - Zdążyłem tylko założyć buty i zadzwonić po straż. Siedziałem na oknie. Skoczyłem na drzewo – wspomina ocalony mężczyzna. - Ludzie rzucali dzieci przez okno owinięte w kołdry. Ludzie na dole je łapali – opowiada kobieta. - Wołała o pomoc. Trzymała na ręku dziecko. Ona z tym dzieckiem spłonęła – mówi ocalona. W płomieniach zginęło co najmniej 21 osób z 77 mieszkańców domu socjalnego. Na drugim piętrze budynku mieszkała Beata Skórka, która samotnie wychowywała trójkę dzieci. Spłonęła wraz z trójką z nich. Jedna z córek, Magda, miała uciec z domu. Z pierwszych informacji, które przekazała policja, patrol miał ją odwieźć do szpitala. - To była inna osoba. Magda nie była przywieziona do szpitala – twierdzi lekarz. Być może Magda uciekała. - Szukamy jej. Mamy nadzieję, że żyje – tłumaczy policjant. Pojawili się świadkowie, którzy widzieli dziewczynę po pożarze. Rodzina szuka Magdy wszędzie. - Nie ma znaku życia. Ale będziemy szukać do samego końca – zapewnia wujek.