Rodzinna kłótnia
Pani Kamila na czas remontu swojego mieszkania przeprowadziła się do rodziców.
Feralnego wieczoru pokłóciła się z bratem i bratową. Interweniowała policja. Kobieta razem z dzieckiem została poproszona przez funkcjonariuszy o opuszczenie mieszkania, bo nie była w nim zameldowana.
- Bratowa zadzwoniła na policję. Najwidoczniej przeszkadzało jej moje towarzystwo. Wsiedliśmy z synem w tramwaj i pojechaliśmy do centrum. Siedziałam na ławce i płakałam – opowiada Kamila Tur.
Było po godzinie 22, kiedy pani Kamila zostawiła swojego 3,5-letniego syna. Gdy dziecko samo błąkało się po centrum miasta, wsiadła do autobusu i pojechała do domu.
- Syn został na dole, a ja sama zaniosłam reklamówki na górę. Jak spojrzałam na dół, jego już nie było. Martwiłam się, czy ktoś z nim nie uciekł, różnie bywa. Postanowiłam pojechać do domu, a rano zgłosić sprawę na policję. Nie wpadłam na to, żeby szukać go od razu. Jakbym nie była sobą. Czułam się tak po raz pierwszy w życiu – dodaje Tur.
Na pozostawionego bez opieki chłopca zwróciła uwagę przypadkowa osoba i zaprowadziła go na policję.
- Najpierw próbowała ustalić, czy ktoś z będących tam osób, nie widział czyje to dziecko. Kiedy się nie udało, przyprowadziła dziecko na komisariat – precyzuje Sonia Kepper, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Sosnowcu.
- Z akt nie wynika, żeby kobieta była pod wpływem alkoholu czy środków odurzających. Pani nie przyznała się do popełnienia czynu i złożyła wyjaśnienia, których nie mogę przytaczać – dodaje Magdalena Ziobro z Prokuratury Rejonowej Sosnowiec-Południe.
Pani Kamila przekonuje, że syn jej zaginął, a nie, że go porzuciła - jak twierdzi policja.
- Jak wstałam to pierwszą myślą było, żeby zjeść śniadanie, ogarnąć się i zgłosić sprawę na policję. Myślałam o Franku, zastanawiałam się, co się z nim dzieje. Źle się czułam z tym, co się stało – opowiada.
Nie jedyne dziecko
Pani Kamila 3,5-letniego Franka wychowuje sama. Po tym, co się stało, chłopiec został umieszczony w domu dziecka, w którym przebywa do dziś. Sąd rodzinny zdecyduje, czy chłopiec będzie mógł wrócić do matki.
- Motywy postępowania matki zostaną ocenione po zebraniu całego materiału dowodowego. Pani została poddana badaniom psychiatrycznym. Czekamy na ich wyniki – mówi prokurator Magdalena Ziobro.
Franek nie jest jedynym dzieckiem pani Kamili. Jej młodszy syn, dwuletni Wiktor, mieszka ze swoim biologicznym ojcem. Tak zdecydował sąd.
- Nie jestem złą matką. Dbam o obu synów. Taka sytuacja się nie powtórzy, nie pozwolę na to – przekonuje kobieta.
Sąd rodzinny będzie musiał postanowić, czy Franek może wrócić do matki, czy trafi do rodziny zastępczej. Murem za panią Kamilą stoją jej rodzice.
- Pomożemy córce. Nie jestem zły na córkę, ale na policję, która wygnała córkę z małym dzieckiem z domu – mówi Jan Tur. I dodaje: To był jej dom rodzinny. Jak mogli wygnać ją z domu z małym dzieckiem? Nie rozumiem tego. Zamiast jej pomóc, to ją przepędzili.
- Nie możemy mówić więcej o sprawie. Prokurator decyduje, jaki zakres informacji zostanie wam przekazany – odpowiada Sonia Kepper z Komendy Miejskiej Policji w Sosnowcu.
Jeżeli sąd nie zgodzi się na powrót Franka do matki, jej rodzice, czyli dziadkowie chłopca, będą starali się o to, by zostać dla niego rodziną zastępczą.
- Będę się starała zrobić dla niego wszystko. Tak, żeby wrócił do mnie. Nie poddam się, zrobię dla niego wszystko – kończy pani Kamila.