Dariusz B., inwalida z Katowic utrzymujący się z renty, rok temu dostał z TP SA ogromnie wysoki rachunek telefoniczny na kwotę prawie 90 tys. zł. Wynikało z niego, że zdecydowaną większość połączeń Dariusz nawiązywał z sekstelefonem. Kiedy się o tym dowiedział, był bardzo zdziwiony. Zaprzeczał, by kiedykolwiek dzwonił na linię 0700. Twierdził, że na jego konto dzwonili złodzieje.---obrazek _i/tpsa/TPSA4.jpg|prawo|Niewyobrażalny rachunek--- Sprawę pana Dariusza opisaliśmy w reportażu wyemitowanym blisko rok temu. Pokazaliśmy, w jak prosty sposób można podłączyć się do skrzynek telefonicznych znajdujących się nie tylko na klatkach schodowych, ale nawet na ulicach. Skrzynki często są otwarte, można się do nich również dostać za pomocą specjalnego kluczyka, który bez problemu można kupić za kilka złotych. W dużych miastach wielu młodych ludzi rozmawia w ten sposób na cudzy koszt. Najczęściej dzwonią na sekstelefon. Linia telefoniczna w domu Dariusza Płocicy była w bardzo złym stanie. Kable znajdowały się na zewnątrz budynku, a skrzynka była niezabezpieczona. Przyznaje to nawet Zbigniew Drohobycki, rzecznik TP SA w Katowicach. - Nie powiem, by ta sieć była dobrze zabezpieczona – mówi rzecznik. – Z czystym sumieniem mogę jednak stwierdzić, że sprawdziliśmy, czy doszło do kradzieży lub włamania na niekorzyść naszego abonenta. Nie doszło.---obrazek _i/tpsa/TPSA2.jpg|prawo|Pani Alicja straciła dwójkę najbliższych osób--- Pan Dariusz zgłosił sprawę prokuraturze. Po kilku miesiącach dostał pismo o umorzeniu postępowania z powodu niewykrycia sprawców. - Chodził do znajomych z tym pismem – opowiada Alicja Płocic, matka pana Dariusza. – Każdy mu mówił, że nie wygra z Telekomunikacją, że musi zapłacić. Syn nie wytrzymał. 11 czerwca dostał to pismo. Sześć dni później odebrał sobie życie. Po śmierci syna, pani Alicja podpisała w sądzie dokumenty spadkowe. Była wciąż w szoku. Nie wzięła pod uwagę, że odbierając należne synowi 500 zł z byłego zakładu pracy, przejmuje też jego dług wobec TP SA. Kiedy zorientowała się, co się stało, chciała odwołać swoją zgodę na przejęcie spadku i długów. Sąd apelacyjny odrzucił jednak jej prośbę. - Zanim złożyła oświadczenie o przejęciu spadku, została pouczona przez Sąd Rejonowy o skutkach prawnych swej decyzji – mówi Krzysztof Zawała, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Katowicach. – Twierdziła, czego zupełnie nie rozumiem, że syn nie zostawił długu. Decyzja sądu załamała męża pani Alicji. Kilka dni później zmarł na zawał serca. Alicja Płocic w ciągu trzech miesięcy straciła syna i męża. TP SA postanowiła nie dochodzić od niej długu. Zgodnie z prawem, umorzenie długu stało się darowizną. Od darowizny należy gminie zapłacić podatek. W tym wypadku, miastu Warszawa, na którego terenie znajduje się centrala TP SA. Prezydent Warszawy zapewnił, że odstąpi od wymagania podatku. Przeczytaj także:Cudowny kluczyk nabija rachunkiTPSA otwarta na światAbonament za błąd TP SA