Czy polscy żołnierze powinni zostać w Iraku? To pytanie od śmierci kolejnych trzech polskich żołnierzy, pojawia się coraz częściej. Coraz głośniej na warunki misji narzekają wysyłani do Iraku żołnierze. - Był dzień, kiedy nie dostaliśmy jedzenia, tylko suche racje - mówi jeden z żołnierzy. W programie Pod Napięciem przedstawiciele Ministerstwa Obrony Narodowej mieli okazję odpowiedzieć na pretensje swoich żołnierzy. Większość tych zarzutów uznano za wydumane nieprawdziwe... - Nie wszyscy żołnierze zgodzą się z tym zdaniem - mówiła Izabela Chlebosz, psycholog w pierwszej zmianie polskiego kontyngentu. Zaufania do generalicji i polityków nie mają już także i bliscy polskich żołnierzy z Iraku. Mają żal o to samo. O niespełnione obietnice. Dobrym przykładem do naśladowania dla polskich władz mogłyby być działania rządu Hiszpanii. Tam żalu do instytucji państwa nie mają nawet rodziny poległych w Iraku żołnierzy, bo państwo zajęło się nimi należycie. Poległy w Bagdadzie hiszpański pułkownik Martin pojechał na misję z własnej, nieprzymuszonej woli. W Polsce coraz głośniej mówi się o tym, że nasi żołnierze wysyłani są do Iraku pod przymusem. Upływający od śmierci syna lub męża czas nie leczy żalu i rozgoryczenia. Bo okazuje się bardzo często, że składane przez polityków i wojskowych obietnice pomocy dla rodzin żołnierzy pozostają bez pokrycia. Dotyczy to tak Polski jak i Bułgarii czy Włoch. Temu, że podobne wygląda sytuacja wdów i sierot po żołnierzach w Polsce nikt zaprzeczać nie chce i nie może. Przedstawiciele armii deklarują tylko, że mają świadomość tego problemu i że szybko trzeba go rozwiązać. Na razie jednak wciąż trudno oprzeć się wrażeniu, że armia postanowiła zaoszczędzić na polskim kontyngencie. I że za tymi oszczędnościami kryją się ludzkie dramaty - Misja została źle przygotowana od samego początku, nie można jechać na wojnę ogłaszając, że jest to misja stabilizacyjna - uważa Jacek, uczestnik w misji w Iraku. - Żołnierze biorą tam udział w normalnych walkach.