Śmiertelnie trujące odpady zakopane obok domów. „To miejsca totalnie skażone”

TVN UWAGA! 5327758
TVN UWAGA! 350600
Na utylizacji niebezpiecznych odpadów zarobić można miliony, zwłaszcza, gdy trujące śmieci zakopuje się nielegalnie w przypadkowych miejscach. - Jakbym tam mieszkał, to czułbym zagrożenie. To będzie niebezpieczne dla człowieka przez kilkaset lat – podkreśla ekspert z Akademii Górniczo–Hutniczej w Krakowie.

Według prokuratury, Grzegorz C. odpowiada za zakopywanie tysięcy ton niebezpiecznych odpadów na terenie Śląska. Mógł na tym nielegalnie zarobić wiele milionów złotych. Mężczyzna ukrywał odpady w najbliższym sąsiedztwie domów i gospodarstw rolnych.

- Benzopiren, antracen, naftalen to są rakotwórcze substancje. Jakbym tam mieszkał, to czułbym zagrożenie. To będzie niebezpieczne dla człowieka przez kilkaset lat – podkreśla prof. Andrzej Wojciechowski, ekspert z Wydziału Zarządzania Akademii Górniczo–Hutniczej w Krakowie.

Wielomilionowe wyłudzenia

Dziennikarskie śledztwo rozpoczęliśmy dwa miesiące temu, kiedy zgłosił się do nas przedsiębiorca ze Śląska. Odważył się opowiedzieć o tym, co miał robić Grzegorz C. Przedsiębiorca wskazał nam miejsca, w których zakopano niebezpieczne odpady.

- Na tych terenach, punktowo w wielu miejscach zakopane są niebezpieczne odpady w postaci podkładów kolejowych oraz tłucznia kolejowego. Odpadów było około tysiąca ton, kamienia znacznie więcej – opowiada nasz informator. I dodaje: - Takich miejsc z nielegalnie zakopanymi odpadami znaleziono około dziesięciu.

Grupa przestępcza, którą miał kierować Grzegorz C., nielegalnie zakopywała, kiedyś powszechnie używane, drewniane podkłady kolejowe. Zostały one wycofane z użycia po tym, jak okazało się, że toksyczny olej kreozotowy, którym są nasączone, jest rakotwórczy.

- W momencie gdy przedostaje się to do wód gruntowych, które tu są, to miejsce staje się totalnie skażone – podkreśla śląski przedsiębiorca.

Grzegorz C. – człowiek nieobliczalny

Grzegorz C. był już wcześniej karany. Zamieszany był w oszustwa na szkodę huty stali. Miało wtedy dochodzić do zastraszania świadków, między innymi przez cięcie brzytwami po ich twarzach.

- On się ze swoim działaniem bardzo nie kryje. Działa na zasadzie przekupstwa i zastraszeń. Ochroniarzom powiedział, że jak będą za dużo widzieć, to przyjadą po nich trzy, cztery beemki. Do dziewczyny na ochronie powiedział, że nie będzie już miała ładnej buźki, bo obleje ją kwasem – opowiada informator.

Nasz informator przekonuje, że też miał kłopoty z Grzegorzem C.

- Chodzi o zastraszanie mojej rodziny, mojej żony. Zostały zamontowane GPS-y w pojazdach, także żony. Otrzymała SMS-y, że prowadzę podwójne życie, że mam drugi dom, dzieci, kobietę. O dzieci boję się do tej pory, bo to jest człowiek nieobliczalny. Mam wynajętą ochronę, która obserwuje nasz dom. Trwa to już kilka lat. To nie jest życie, to czekanie na następny dzień – opowiada mężczyzna.

Firmy - słupy

Nasz informator miał dość i zgłosił się na policję. Zebrał wiele szczegółowych informacji o tym, jak działał podejrzany. Według niego, Grzegorz C. stworzył specjalny system, który pozwalał mu na wygrywanie przetargów ogłaszanych przez Spółkę Restrukturyzacji Kopalń. Przetargi obejmowały wyburzenia obiektów należących do spółki oraz utylizację odpadów po wyburzeniu. Grzegorz C., jako osoba karana, sam nie startował w przetargach, ale miał do dyspozycji wiele firm założonych na tzw. słupy.

- Przetarg wygrała firma C., a podwykonawcą była firma F. Na obydwu tych firmach trzyma łapę Grzegorz C. Prezesem spółki F. jest żona Grzegorza C., Monika. C., która jest tylko słupem do wygrywania przetargów – zdradza informator.

Firmy związane z Grzegorzem C. przystępowały do przetargów z wysokimi cenami, więc w normalnych warunkach nie mogły ich wygrywać. Grzegorz C. miał zwalczać innych oferentów, albo wprost zmuszać ich do wycofania się. Wtedy powiązane z nim firmy, już pozbawione konkurencji, wygrywały przetarg.

- Znam przypadki, że przetarg wygrała firma z jedenastego miejsca w przetargu. Było zastraszanie, próby przekupstw. Jeżeli ktoś nie chciał się wycofać, to jechali panowie i rozmawiali w cztery oczy. Nigdy się nie zdarzyło, żeby się ktoś nie wycofał – mówi nasz informator.

Ile mogło być takich przetargów?

- Około stu na pewno – mówi informator.

Co wiadomo o firmach, które stają do przetargów?

- To słupy, firmy bez majątku, bez żadnych maszyn, sprzętu. To tylko zarejestrowane podmioty. Był tam m.in. warsztat samochodowy, bar piwny – opowiada śląski przedsiębiorca.

„My te firmy sprawdzamy”

Grzegorz C. dostawał ogromne sumy pieniędzy na drogą utylizację toksycznych odpadów. Jednak odpady zamiast trafić do profesjonalnych spalarni, były zakopywane w miejscu wyburzeń. Według naszego informatora, grupa mogła w ten sposób zarobić nawet kilkadziesiąt milionów złotych. Większość przetargów, które miały wygrywać firmy powiązane z Grzegorzem C., ogłaszanych było przez Spółkę Restrukturyzacji Kopalń.

- Te firmy, które startowały w przetargach, funkcjonują normalnie na rynku. My je sprawdzamy. Ustawa o zamówieniach publicznych oraz nasz regulamin konkretnie wskazują, jaka firma może w takim przetargu startować, jaką musi mieć historię. Nie może być tak, że przetarg wygrywa firma, która prowadzi bar piwny – przekonuje Zbigniew Madej ze Spółki Restrukturyzacji Kopalń.

Niebezpieczne podkłady kolejowe i tłuczeń, nasączone toksycznymi chemikaliami, były zakopywane między blokami śląskich osiedli. Jak to możliwe, skoro każde z tych zleceń, musiało być odebrane przez przedstawiciela Spółki Restrukturyzacji Kopalń? Często to jedna osoba decydowała o tym, czy umowa została dobrze zrealizowana i czy można za nią zapłacić. - Mogę potwierdzić, że wiele z tych osób spotkały sankcje dyscyplinarne. Wiele z tych osób już dziś tu nie pracuje. W tej chwili nie ma już odbiorów jednoosobowych – dodaje Zbigniew Madej.

W końcu prokuratura oraz Centralne Biuro Śledcze rozbiło grupę, którą kierował Grzegorz C. Podczas akcji, w którą zaangażowane było 120 funkcjonariuszy, zatrzymano szesnaście osób. W trakcie przeszukań wykorzystano specjalnego psa tropiącego, który odnalazł ukrytą gotówkę w różnych walutach, łącznie milion złotych. Zatrzymani przez służby dostali zarzuty udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, oszustw i zanieczyszczania środowiska. Ich domniemany szef ma odpowiadać dodatkowo za kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą.

podziel się:

Pozostałe wiadomości