Wracamy do sprawy korupcji w wydziale architektury Urzędu Miasta Krakowa. Sprawa wyszła na jaw rok temu dzięki dziennikarskiej prowokacji reporterów UWAGI! i Newsweeka. W ubiegły wtorek rozpoczął się proces dwóch urzędniczek, oskarżonych o przyjmowanie łapówek w zamian za szybkie i bezproblemowe wydawanie zgody na budowy, oraz o fałszowanie dokumentów. Dziennikarzom UWAGI! i Newsweeka udało się zebrać relacje wielu osób, które dawały łapówki dwóm urzędniczkom: kwoty sięgały wysokości nawet pięciu tysięcy złotych. Większość z nich mimo to nie doczekała się załatwienia swoich spraw. Reporterzy nagrali ukrytą kamerą rozmowy rozżalonych petentów z obu paniami, sami także wybrali się do ich gabinetów. Jedna z urzędniczek przyjęła od podającej się za klientkę reporterki 700 zł za szybsze przyłączenie mediów. Zarejestrowała to ukryta kamera. Obie urzędniczki zostały zwolnione z pracy, aresztowane, a teraz stanęły przed sądem. Mimo jednoznacznych zeznań świadków, zaprzeczają oskarżeniom: i o przyjmowanie łapówek, i o fałszowanie dokumentów. Jako urzędniczki nie miały prawa same wykonywać projektów, pozostawało im więc tylko je fałszować. Jeden z krakowskich architektów świadczy o czymś innym. - Na prokuraturze pokazano mi całą paczkę projektów z moimi pieczątkami – mówi. – Jedna z tych pań zrobiła wzór mojej pieczątki i przybijała sfałszowaną pieczątkę na projektach za zgodność z oryginałami. Przed sądem oskarżona twierdzi, że nie zdawała sobie sprawy z tego, że takie postępowanie jest przestępstwem. - To nie było sfałszowanie podpisu, bo podpisywałam się jako inwestor - mówi. Jej koleżanka z kolei zaprzecza, że sama oferowała wykonanie projektu budynku – to petenci mieli ją o to prosić. Jedna z pokrzywdzonych petentek mówi tymczasem: - Nikogo nie znałam w urzędzie, ta pani pierwsza przyszła i powiedziała, że nam we wszystkim pomoże. Oczywiście, chciała pomóc nie za darmo. Proces dopiero się zaczął. Sąd przedłużył areszt urzędniczkom do czasu przesłuchania wszystkich pracowników wydziału architektury, których powołano na świadków. Poszkodowanych jest co najmniej kilkanaście osób. Skala korupcji w wydziale architektury w krakowskim magistracie mogła być jednak o wiele większa. Dlatego jego nowy dyrektor nakazał zainstalowanie w całym budynku kamer, monitorujących pracę urzędników.