Sędziowska litość dla bandytów na roli

Już kilka razy pokazywaliśmy państwu, jak symulując choroby psychiczne przestępcy unikają kary. Oto kolejny przykład.

Wojciech T. i Seweryn H. to znani w Trzebnicy paserzy kradzionych samochodów. Przemytem i handlem autami zajmują się od lat. Działają na wielką skalę. - W toku postępowania policjanci zabezpieczyli około dwieście pojazdów – mówi Artur Falkiewicz, oficer prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu. – Przestępcza grupa handlowała autami kradzionymi w całej Europie. W proceder zamieszany był jeden z urzędników wydziału komunikacji, który rejestrował pojazdy. W lutym tego roku obaj paserzy stanęli przed sądem. Zostali skazani na trzy lata więzienia. Udowodniono im sprzedaż co najmniej kilkunastu kradzionych samochodów. Ale Wojciech T. i Seweryn H. nie mieli ochoty siedzieć za kratkami. Jak zwykle w takich przypadkach idealnym rozwiązaniem miała być symulowana choroba psychiczna. - Przedstawili dokumenty o pobycie w szpitalu z powodu nawracającej depresji – mówi Liliana Łukaszewicz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Legnicy. Na nieszczęście paserów, ordynatorem, który przyjął ich na oddział i wystawił lewe zaświadczenia, już od dłuższego czasu interesowała się prokuratura. Lekarz już wcześniej przyjął do szpitala bandytów, którzy napadli z bronią na kantor. W czasie przesłuchania psychiatra przyznał się do winy i wymienił całą listę nazwisk symulujących pacjentów. Wśród nich byli Wojciech T. i Seweryn H. Obaj wręczyli lekarzowi po 800 złotych łapówki. Gdy nie udało się z chorobą, obaj paserzy wymyślili nowy sposób na uniknięcie więzienia. W czerwcu tego roku złożyli w sądzie wnioski o odroczenie kary z powodu... uprawy roli. Okazało się, że dla sądu od wykonania kary ważniejsze jest ulżenie ciężkiej doli bandytów. Seweryn H. poruszył sąd troskliwą opieką nad chorym ojcem, której poświęca każdą wolną od pracy na roli chwilę. Zaś Wojciech T. wyznaniem, że bez niego cała rodzina nie jest w stanie się utrzymać. Reporterzy UWAGI! wybrali się w rodzinne strony bandytów, by sprawdzić, jak bardzo ciężka jest ich dola. - Dziadek leżał kiedyś pół dnia w szopie ledwie żywy, a nikt mu nie pomógł – powiedział sąsiad Seweryna H. o jego ojcu. – On się wcale nim nie opiekuje, on go bije. - Żadnego pola nie uprawia, choć niby jakieś tam ma – dodał inny sąsiad. Natomiast Wojciech T., który żyje ponoć jedynie z uprawy niewielkiego kawałka ziemi, okazał się posiadaczem okazałego domu pod Trzebnicą.---strona--- Sąd nie zadał sobie trudu, by sprawdzić życiowe warunki skazanych. Co więcej, nie zrobił tego także prokurator. Był jednak zdumiony, gdy poznał decyzję sądu. Tymczasem jego nazwisko figuruje w każdym protokole z rozpraw. Okazało się, że… ktoś je tam wpisał, a prokurator nie wiedział o posiedzeniach sądu! Potem wyszło na jaw, że na dwóch posiedzeniach nie było też protokolanta. Zatem jedyną osobą, która mogła sfałszować podpis prokuratora był sędzia. - Sędzia nie jest już przewodniczącym wydziału karnego sądu w Trzebnicy – mówi Bogusław Tomicki, rzecznik Sądu Okręgowego we Wrocławiu. – Odwołanie zbiega się w czasie z prowadzoną oceną jego postępowania podczas procesu. Dzięki przychylnemu sędziemu Wojciecha T. nie ma już w kraju, a Seweryn H. dalej handluje samochodami. Po zażaleniu prokuratury, sprawą paserów zajmie się sąd wyższej instancji.

podziel się:

Pozostałe wiadomości