- Miał komputer nastawiony na przewijanie filmów. Miał wyjechać. Miał plany. W takim wieku nie kładzie się do grobu – mówi Lucyna Woźny, matka Bartka. Bartka znaleziono wiszącego na drzewie. - Wyniki wykluczają działanie osób trzecich. Nie ma żadnych śladów walki – mówi Jacek Dobrzyński z Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku. Rodzina nie wierzy w taką wersję. - Ma na ciele ślady. Oczy są podbite, uszy sine. Dostałem od niego sms-a: chcą upozorować samobójstwo. Jestem nad stawem. Dawaj. Chcą mnie zabić – mówi Paweł Woźny, brat Bartka. Najbliżsi nie zdążyli uratować 22-latka. - Wziąłem go za nogi. Był jak piórko. Podniosłem go do góry. Był taki sztywny – płacze Maciek Woźny, brat Bartka. – Dla policji najłatwiej było powiedzieć, że to samobójstwo, bo wisiał. - Gdyby się powiesił, musiałby wejść na drzewo. Byłyby ślady. Miałby brudne ręce. A on miał czyste dłonie – dodaje drugi brat. Rodzina Woźnych wskazała policji osoby, które mogły przyczynić się do śmierci Bartka. W czerwcu ubiegłego roku chłopak pokłócił się z Karolem, kolegą z innej miejscowości. W rezultacie Bartek został pobity przez Karola i jego kolegów. Napastnicy zostali skazani na karę grzywny w wysokości 600 zł. Po procesie konflikt między rodzinami chłopców zaostrzył się. Bartka i jego brata oskarżono o zniszczenie samochodu należącego do rodziny Karola. Po zeznaniach rodziny Woźnych policja zatrzymała ojca Karola oraz jego szwagra. Karol ma alibi. Od kilku miesięcy jest za granicą. Po 48 godzinach policja wypuściła obu mężczyzn. - Sprawa jest nietypowa i niespotykana. Musimy odtworzyć całe jego życie tej krytycznej nocy – przyznaje nadkomisarz Jacek Dobrzyński. Policja znalazła świadków, którzy tragicznej nocy widzieli Bartka z dwoma kolegami w pobliżu miejsca, gdzie odnaleziono zwłoki. Obaj zostali zatrzymani, ale nie przyznają się do winy. - Wiemy, że był z kolegami. Wiemy, że koledzy kłamią. Musimy zweryfikować informacje, dowiedzieć się, dlaczego kłamią – dodaje policjant.