Dwa lata temu do aresztu trafił Jerzy H., były prokurator apelacyjny w Katowicach. Bardzo rzadko zdarza się, by tak wysoki przedstawiciel wymiaru sprawiedliwości stanął przed sądem. Jerzy H. rządził śląskimi prokuratorami przez wiele lat, świetnie znał się również z wieloma sędziami. Prokuratora H. zgubiła zbytnia pewność siebie. Żył ponad stan – miał dom za prawie 300 tysięcy złotych i wart tyle samo samochód. Przez lata nikt nie odważył się ruszyć wszechwładnego prokuratora, mimo że na Śląsku było wiadome, że bierze łapówki. Zrobili to dziennikarze Newsweeka. - Prokurator H. był uważany za ”śląskiego księcia” – mówi Andrzej Potocki, dziennikarz Newsweeka. – Po naszym artykule ktoś zadzwonił do redakcji i powiedział: ”Dzięki wam uwierzyłem w Boga, bo obaliliście boga”. Jesienią 2002 roku Jerzy H. zamienił piękny dom na areszt. Krakowska prokuratura oskarżyła go o wyłudzenie od śląskich biznesmenów ponad miliona siedmiuset tysięcy złotych, a także o przekroczenie uprawnień oraz fałszowanie dokumentów. Jerzy H. miał przyjmować darowizny na rzecz prokuratury i wystawiać fałszywe faktury, a pieniądze zagarniać dla siebie. Akt oskarżenia trafił do sądu rejonowego w Katowicach - do miasta, w którym Jerzy H. jako szef prokuratury apelacyjnej miał ogromne wpływy. Tamtejsi sędziowie twierdząc, że nie mogą być obiektywni poprosili Sąd Najwyższy o przeniesienie sprawy. Sąd Najwyższy odmówił. Sprawa – ze względu na jej wagę i zawiłość – trafiła do sądu wyższej instancji, ale też w Katowicach. Problem w tym, że tam wielu sędziów świetnie zna Jerzego H. - Niewątpliwie są u nas osoby, które znają prokuratora H., służbowo albo prywatnie – mówi sędzia Teresa Truchlińska-Binasik, rzecznik Sądu Okręgowego w Katowicach. – Ale nie dotyczy to wszystkich sędziów. Poza tym sędziowie z reguły powinni być bezstronni. Pierwszy wyznaczony sędzia zrezygnował z prowadzenia sprawy, bo jest kolegą ze studiów Jerzego H. Dopiero kolejny sędzia zgodził się ją przyjąć. Jak twierdzi, nie zna byłego prokuratora apelacyjnego. Sąd Najwyższy nie przychylił się do prośby sądu rejonowego i nie przeniósł procesu poza Śląsk – np. do Krakowa. Prof. Jan Widacki z UJ uważa, że zachowanie najwyższej instancji dowodzi tylko braku wyobraźni. Jakkolwiek sprawa prokuratora H. się zakończy, wyrok, który zapadnie w sądzie pełnym kolegów oskarżonego, nie zostanie dobrze odebrany przez opinię publiczną. Zawsze pozostaną wątpliwości.