Sądowa pobłażliwość dla złego syndyka

Państwowi urzędnicy zaniedbali nadzór syndyka ze Śląska, który ulotnił się z majątkiem powierzonej mu firmy. Nikt nie poniósł konsekwencji. Za błędy urzędników być może zapłacimy z naszych podatków.

Jerzy Sulik i Jolanta Melis kierowali firmą Omnitech. Przed kilku laty zaczęły się jednak ich kłopoty. Zdecydowali się więc ogłosić upadłość, mając nadzieję, że pozwoli to spłacić wierzycieli, a może nawet uratować firmę i miejsca pracy kilkudziesięciu osób. Jak bywa w takich przypadkach, majątkiem Omnitechu zajął się syndyk masy upadłościowej. Pojawił się też kontrahent, który złożył zamówienie na 250 tys. zł. Ale syndykowi Wacławowi M. zupełnie nie zależało na wykonaniu zamówienia. Kontrahent wycofał się. Mimo to, dawnych właścicieli syndyk cały czas zapewniał, że wszystko idzie w jak najlepszym kierunku.---obrazek _i/syndyk/syndyk4.jpg|prawo|Jerzemu Sulikowi nie udało się porozmawiać z syndykiem--- - Zadzwonił do mnie kilka razy w 2001 i 2002 r. i mówił, żeby się nie martwić – mówi Jerzy Sulik. – O tym, że firma jest kompletnie położona dowiedzieliśmy się w 2004 r. Sąd rejonowy skierował do mnie pismo nowego syndyka z wnioskiem o umorzenie postępowania upadłościowego. Stwierdził, że nie ma żadnego majątku, żadnych pieniędzy. Omnitech wrócił do dawnych właścicieli. A właściwie – wróciła nazwa, bo po kilku latach ”pracy” syndyka nie zostało z firmy nic. Wacław M. zniknął, a wraz z nim cały majątek firmy. Jak twierdzą właściciele, syndyk nie rozliczył się z ponad 210 tys. zł. Co się stało z majątkiem Omnitechu, nie wiadomo. Pracą syndyka nie zainteresował się sędzia komisarz Sądu Rejonowego w Katowicach, który powinien ją kontrolować. Wacław M. złożył w sądzie tylko jedno sprawozdanie, na dodatek pełne błędów. Syndyk przez prawie dwa lata nie tylko nie składał sprawozdań, zgubił też całą dokumentację firmy. Nie spłacił żadnego z wierzycieli, a ich listę sporządził dopiero po dwóch latach. Omnitech pod zarządem syndyka popadł w jeszcze większe długi. - Nie można obciążać całą winą pani sędzi – mówi dziś Jacek Sobczyński z Sądu Rejonowego Rejonowego Katowicach. – Pani sędzia jest głęboko poruszona tym, co się zdarzyło. Właściciele Omnitechu takim wytłumaczeniem się nie zadowolili. Zwrócili się o pomoc do posłanki PO Krystyny Szumilas. Na jej interpelację minister sprawiedliwości odpowiedział, że nadzór sądu nad pracą syndyka był niewłaściwy. Pani sędzia komisarz nie poniosła jednak żadnych konsekwencji dyscyplinarnych. Jej szef uznał, że była zapracowana.---obrazek _i/syndyk/syndyk3.jpg|prawo|Jolanta Melis --- Prokuratura Rejonowa w Gliwicach wszczęła postępowanie w sprawie pracy syndyka. Po ośmiu miesiącach je umorzyła. Dziś w prokuraturze nie potrafią powiedzieć, jaką sumę był winny ukrywający się syndyk. - Trzeba wziąć maszynkę i podliczyć, ale w tej chwili nie mogę powiedzieć, na jaką kwotę opiewają faktury przedstawione przez syndyka – mówi Krystyna Marchewka z Prokuratury Rejonowej w Gliwicach. Właściciele Omnitechu stoją dziś przed koniecznością spłaty 300 tys. zł długu. Jerzy Sulik jest na zasiłku dla bezrobotnych, Jolanta Melis utrzymuje się z emerytury. - Dla nas to kwota zupełnie niewyobrażalna – mówi Jerzy Sulik. – Nie mam pojęcia, co będzie dalej. Pewnego pięknego dnia pojawi się komornik i będzie nas licytował. Jerzy Sulik zapowiada, że będzie żądał odszkodowania i spłaty długów od Skarbu Państwa. Przeczytaj także:Ofiary pani syndyk są bezsilne ---strona---

podziel się:

Pozostałe wiadomości