Jacek Łękarski od wielu już lat jeździ na rowerze po Warszawie. Rower to dla niego środek transportu, ale także styl życia. Zawsze wyznawał zasadę, że rowerzysta na drodze ma takie same prawa, jak kierowca samochodu. W ostatnich latach przepisy drogowe zmieniły się na korzyść rowerzystów. Jednak gwałtownie rosnąca popularność rowerów sprawiła, że między kierowcami i cyklistami zamiast symbiozy zaczęła się na ulicach regularna walka. - Jeśli chce się być najszybszym, to trzeba przechodzić na czerwonym, jeździć pod prąd, wymuszać pierwszeństwo, zawracać na podwójnych, czasami jechać chodnikiem, zjeżdżać po schodach. Gdy dojeżdżam do skrzyżowania, to już nie patrzę na światło na górze, tylko na światło na przejściu dla pieszych. Bo wiem, że one wcześniej się zmieniają. Analizuję ruch – tam się samochody zatrzymują, to znaczy, że tu za chwilę zapali się zielone. Ja lecę, inni stoją. Ktoś mógłby zarzucić mi brawurę, ale robię to tyle lat, że mam w tym doświadczenie - mówi Jacek Łękarski. Eksplozja popularności rowerów w ostatnich latach osiągnęła w Polsce apogeum. Niestety, ta popularność rowerów obnażyła ogromną nieznajomość przepisów ruchu drogowego wśród rowerzystów. Zdecydowana większość z nich nie stosuje się do zakazów przejeżdżania przez przejścia dla pieszych czy jazdy po chodnikach. - Największe grzechy rowerzystów to przejeżdżanie na pasach dla pieszych, podróżują trochę chodnikiem, trochę ulica, wskakują z ulicy na chodnik i odwrotnie. Nagle pojawiają się przed samochodem. Rozmawiają przez telefon. Nie sygnalizują zamiaru skrętu – mówi Wojciech Pachocki, taksówkarz. Rafał Muszczynko jest rowerowym aktywistą. Rower jest jego środkiem lokomocji przez cały rok. Jeżdżąc na co dzień ulicami Warszawy, obserwuje grzechy rowerzystów i jest przerażony tym, co widzi. - Najczęściej, chociaż rowerzyści narzekają na kierowców, robią to samo, co kierowcy. Boją się, że zostaną zepchnięci z jezdni, a rozpychają się pośród pieszych na chodnikach. To jest największy grzech rowerzystów, którzy nie powinien mieć miejsca. Przejeżdżanie przez przejście dla pieszych to jest już naturalne przedłużenie jazdy po chodnikach - mówi Rafał Muszczynko. Ścieżka rowerowa też jest niebezpieczna. Kolizje, zderzenia i nonszalancka, szybka jazda to częsty widok na rowerowych trasach. Z tych właśnie powodów władze niektórych miast zaostrzają przepisy drogowe. Sopot wprowadził np. ograniczenie prędkości do 10 km/h na ścieżce rowerowej, na której regularnie dochodziło do wypadków. - Policja w Gdańsku mierzyła rowerzystom prędkość radarem na ścieżce rowerowej. Rekordzista miał 59 km/h na radarze. To nie jest tor wyścigowy. Sam lubię jeździć na rowerze szybko, ale a ścieżka nie służy akurat do tego – mówi Jacek Karnowski, prezydent Sopotu. Rowerzysta aktywista, Rafal Muszczynko, nie tylko wytyka błędy innym rowerzystom. Zainteresowanych uczy, jak bezpiecznie i przepisowo jeździć po ulicach, wśród samochodów i autobusów. - Pewność siebie przychodzi z kilometrami. Trzeba przełamać strach, to jest jedyna metoda. Według mnie praktycznym rozwiązaniem problemu są kursy na kartę rowerową nie tylko dla 10-latków, ale dla osób dorosłych. Takie kursy są niezbędne i są na Zachodzie. Takich kursów nie ma w Polsce - tłumaczy Rafał Muszczynko. Wyniki sondy sms-owej: Czy do jazdy na rowerze obowiązkowe być powinno prawo jazdy - podobnie jak w przypadku prowadzenia samochodu czy motocykla? TAK - 72% NIE - 28%