Przez lata miał bić i poniżać partnerkę. Nie został skazany, bo sędzia nie odczytał wyroku? [CZĘŚĆ 2]

TVN UWAGA! 5370465
TVN UWAGA! 353080
- Sąd przygotował wyrok i złożył do akt sprawy. Nie ogłosił go jednak publicznie, do czego był zobligowany. Skutkuje to tym, że sprawa musi toczyć się od początku – mówi sędzia, komentując sprawę Bartłomieja K. Oskarżony o wieloletnie znęcanie się nad partnerką mężczyzna pozostaje niewinny, a sąd przyznał mu prawo do tymczasowej opieki nad dziećmi.

Bartłomiej K. z Zakopanego przez lata miał bić i poniżać swoją partnerkę. W przeszłości mężczyzna był zamieszany w sprawę morderstwa własnej siostry. Ani mroczna przeszłość Bartłomieja K., ani to, że miał znęcać się nad partnerką na oczach dzieci, nie miało znaczenia dla sądu, który przyznał mu tymczasową opiekę nad dwójką dzieci. KLIKNIJ I ZOBACZ PIERWSZĄ CZĘŚĆ REPORTAŻU >

„Kasia jest w totalnej rozsypce”

Pani Katarzyna poznała Bartłomieja K. osiem lat temu. Po kilku miesiącach znajomości przeprowadziła się z Grodziska Mazowieckiego na Podhale. W trakcie kilkuletniego związku, który okazał się dla niej koszmarem, parze urodziła się dwójka dzieci - Nadia oraz jej starszy brat Hubert. Po tym jak pani Katarzyna, po raz kolejny, została wyrzucona z mieszkania, dzieci zostały razem z ojcem. Według dokumentów przesłanych do sądu, mają przebywać w domu matki mężczyzny.

- Ojciec dzieci wyjechał z nimi, nie wiem gdzie. Nie mam z nimi kontaktu, nie mogę z nimi porozmawiać przez telefon. Przedwczoraj dowiedziałam się, że prawdopodobnie wyjechał z nimi do Francji – opowiada Katarzyna Lentowska.

- Kasia jest w totalnej rozsypce. Płacze, ogląda zdjęcia dzieci, strasznie to przeżywa – dodaje pani Ewa, matka pani Katarzyny.

Pani Katarzyna jest bardzo zaniepokojona losem swoich dzieci z powodu mrocznej przeszłości Bartłomieja K. Mężczyzna był zamieszany w jedną z najgłośniejszych zbrodni Podhala. Pomógł on ukryć rozczłonkowane ciało własnej siostry, zamordowanej przez jego brata bliźniaka.

- Nie raz słyszałam, jak jej mówił, że ma siedzieć cicho, ma „zamknąć mordę”, bo pozbawi ją dzieci, wywiezie je za granicę. Mówił też: „A tobie łeb upie…, żebyś nie przeszkadzała”. Nie raz słyszałam to. Groził jej, że zrobi z nią to, co z siostrą – opowiada matka pani Katarzyny.

Notatka służbowa

Mimo życia w ciągłym strachu, pani Katarzyna informowała zakopiańską policję o tym, w jaki sposób była traktowana przez swojego partnera. Przez dwa lata rodzina objęta była procedurą Niebieskiej Karty.

- Chciałam złożyć zawiadomienie o zaginięciu dzieci. Poszłam w tej sprawie na komisariat w Zakopanem. Usłyszałam, że skoro dzieci są z ojcem, to on ma prawo wyjechać, a oni mogą tylko spisać notatkę – opowiada pani Katarzyna.

Na początku 2020 roku prokuratura oskarżyła w końcu Bartłomieja K. o wieloletnie znęcanie się nad kobietą. Wśród zarzutów, najbardziej bulwersujące są te, dotyczące kilkukrotnego pobicia pani Katarzyny, gdy ta była w ciąży. Kobieta była hospitalizowana w stanie zagrażającym poronieniem.

Mimo to, Sąd Rodzinny w Zakopanem zdecydował się przyznać opiekę nad dwójką dzieci Bartłomiejowi K.

- Zależy mu na tym, żeby mnie odseparować od dzieci. Mówi przed sądem, że ma zaplecze finansowe. Sędzia nie wnika nawet, skąd ma pieniądze. Mnie natomiast pyta, czy sobie poradzę, bo może być ciężko pracować i zajmować się dziećmi jednocześnie – przywołuje pani Katarzyna.

- To rozstrzygnięcie o charakterze zabezpieczającym na czas trwania postępowania. Zostało wydane na jego wczesnym etapie. Jest to tego rodzaju sprawa, że żadne bliższe informacje nie mogą być ujawniane – stwierdza Dominik Skoczeń z Sądu Okręgowego w Nowym Sączu.

Błąd proceduralny

Po tym jak kobieta uciekła od Bartłomieja K. do swoich rodziców, akt oskarżenia przeciwko mężczyźnie o wieloletnie znęcanie się został przesłany z Zakopanego do Sądu Rejonowego w Grodzisku Mazowieckim. Po dwóch latach procesu i przesłuchaniu wielu świadków sędzia popełnił niedopuszczalny błąd proceduralny.

- Sąd przygotował wyrok, podpisał go i złożył do akt sprawy, ale nie ogłosił go publicznie, do czego był zobligowany. Skutkuje to tym, że sprawa musi toczyć się od początku i być prowadzona przez innego sędziego – tłumaczy Beata Adamczyk-Łabuda z Sądu Okręgowego w Warszawie. I dodaje: - Oskarżony w świetle prawa jest aktualnie niewinny.

- Jak mam wierzyć w sprawiedliwość? Spodziewałam się czego innego. Zgłosiłam sprawę, rozprawa się odbyła, a jakby jej wcale nie było. Zostałam z problemami dalej i z walką o dzieci – ubolewa pani Katarzyna.

Matka Nadii i Huberta, mimo niezrozumiałego braku wsparcia ze strony instytucji, dalej walczy o swoje dzieci.

- Matka może starać się o przywrócenie dzieci, składając zażalenie. Sąd zapewne jeszcze raz rozważy, czy ta decyzja jest słuszna – mówi Dominik Skoczeń z Sądu Okręgowego w Nowym Sączu.

- Nie jestem przekonana, że jej skargi coś wniosą. Co więcej, ja się boję o jej życie. Obawiam się, że jak ona będzie walczyć o swoje ukochane dzieci, to on zrealizuje to, co zapowiadał – kończy pani Ewa.

Sąd Rejonowy w Zakopanem po raz kolejny zajął się sprawą opieki nad dziećmi, ale odroczył ogłoszenie decyzji.

podziel się:

Pozostałe wiadomości