Lokatorzy jednej z kamienic przy ul. Czerwonego Krzyża w Warszawie żalą się, że mieszkając naprzeciw szpitala zmuszani są do obserwowania przez okna szpitalnych sal i pacjentów. - Mamy tu widok jak na patelni. Te okna, to są sale, gdzie przyjmuje się pacjentów po wypadkach. Obserwujemy drastyczne dla widza zabiegi – komentuje inny lokator. Mieszkańcy uważają, że to, co przeszkadza im, może być także kłopotliwe dla samych pacjentów. - Czy pani chce być rozbierana, naga, myta i żeby ktoś podglądał panią. Mimochodem się zobaczy, kto się rozbiera, kto ma jaką operację. Na przeciw nas jest sala, gdzie naprawiają nogi. Gdybym ja tam leżał i miał nogę nastawianą, to nie chciałbym żeby świat to widział – mówią protestujący. Chorzy są jednak odmiennego zdania. Dziwi ich postawa lokatorów. - Jak są zainteresowani, to niech podglądają – odpowiada pacjent. Nie narzekają na brak intymności. Protestujący domagają się, aby szpitalne okna zakleić folią. Na to jednak placówki nie stać. Szpital ma 22 mln zł długu, a zakup folii wiązałby się z wydaniem ponad 20 tys. zł. - Mamy ciężką sytuację i w najbliższej przyszłości takiej decyzji nie podejmiemy. Mam ważniejsze problemy w tej chwili – wyjaśnia Wojciech Bukowski, dyrektor szpitala na Solcu.