W ubiegłym roku do naszej redakcji zgłosiły się osoby, które zarzuciły S. oszustwo. 35-latek, przedstawiając się jako osoba z licznymi wpływami, miał namówić je, na zainwestowanie w jego biznesy lub na pożyczenie mu pieniędzy.
Zobacz reportaż: STRACILI OGROMNE PIENIĄDZE. MÓWIĄ, ŻE ZOSTALI OSZUKANI „METODĄ NA AMBASADORA” >
Po ponad rocznym śledztwie, Filip S. został zatrzymany i przewieziony na przesłuchanie do Prokuratury Rejonowej Poznań-Nowe Miasto. Przesłuchanie zakończyło się po kilku godzinach. Prokuratura potwierdza, że Filipowi S. postawiono aż 12 zarzutów.
- Chodzi o oszustwa. Łączna wyrządzona szkoda wynosi prawie 4,2 mln złotych. Filip S. złożył obszerne wyjaśnienia i nie przyznał się do winy. Twierdzi, że nie chciał nikogo oszukać – potwierdza Łukasz Wawrzyniak, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
- Wróciła nam nadzieja i wiara w sprawiedliwość – mówi jedna z pokrzywdzonych bizneswoman z Poznania.
- Wierzymy, że Filip S. poniesie karę za swoje oszustwa. To nie były to „interesy”, jak twierdzi Filip S., gdyż nikt z nas nie podpisał z nim umowy na współpracę ani na pożyczki. Oszukiwał podając się za ambasadora, którym nigdy nie był i nie miał być, posługiwał się fałszywymi dokumentami. Teraz robi z siebie ofiarę – dodaje inna oszukana poznanianka.
Prokuratura w Poznaniu informuje, że wobec Filipa S. zastosowano środek zapobiegawczy w postaci zakazu opuszczania kraju oraz poręczenie majątkowe w wysokości 50 tys. złotych.
Biznesy w Afryce
Poszkodowani inwestowali w różne plany biznesowe S. – złoto z Sudanu, sprowadzanie do Polski pomarańczy z Afryki, czy produkcję biurek. Żaden z nich nie wypalił.
- [Filip S.] opowiadał mi o rzekomej rewolucji w Sudanie, która spowodowała, że ten biznes nie doszedł do skutku, a jego pieniądze utkwiły w Sudanie. Mówił, że nie można się tam dodzwonić, ponieważ nie działają telefony, loty również są niemożliwe – opowiadał Andrzej Konarski, jeden z poszkodowanych.
Dodał, że gdy nabrał podejrzeń co do działań Filipa S., udało mu się zweryfikować wszystkie te informacje. Okazały się nieprawdą.
35-latek z Poznania powoływał się na wpływy w MSZ.
- Mówił, że jest pracownikiem ministerstwa spraw zagranicznych, miał w samochodzie przepustkę ministerstwa spraw zagranicznych. Mówił, że zostanie ambasadorem, że leży nominacja na biurku prezydenta, więc pożyczyliśmy 102 tys. zł. To była pożyczka, w naszej sytuacji nie było mowy o żadnym biznesie – mówił jeden z mężczyzn.
Ministerstwo Spraw Zagranicznych zaprzeczyło, by Filip S. był kiedykolwiek konsulem honorowym Republiki Sudanu. W 2018 roku wpłynął wniosek, który został odrzucony. Filipowi S. nigdy nie wydano stałej karty wjazdu.
Podczas realizacji materiału reporterce „Uwagi!” udało się porozmawiać z Filipem S. Jak tłumaczył się z zarzutów wierzycieli o oszustwo?
Zobacz reportaż: POZNAŃSCY BIZNESMENI MIELI STRACIĆ MILIONY POŻYCZAJĄC PIENIĄDZE „KONSULOWI” [CZĘŚĆ 2]